Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89990

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od wielu miesięcy ja i moi współpracownicy w korpo prowadzimy wojnę z paniami sprzątającymi.

Wierzcie mi, mam ogromny szacunek do osób, które dbają o to, by nasze otoczenie było schludne i czyste. W firmie pracuję od ponad sześciu lat, od tego czasu przewinęło się przez nią naprawdę wiele pań sprzątających. Młodsze, starsze, gaduły, bardziej sympatyczne, mniej sympatyczne, ale nie było to istotne, bo nasze miejsce pracy zawsze lśniło czystością. Jeszcze rok temu nasze biuro sprzątała grupa naprawdę przeuroczych pań, które lubiły z nami pogawędzić, czasem poczęstowały jakimiś domowymi wypiekami, a dzięki nim atmosfera w pracy była bardziej "domowa".

Wszystko zmieniło się na początku tego roku. Miłe panie niespodziewanie zniknęły, a ich miejsce zajęły dużo młodsze dziewczyny. Cóż, trudno, ale najważniejsze było to, by poziom czystości w biurze był zachowany.

Nie trzeba było długo czekać na pierwsze zgrzyty. Nowe panie sprzątające były dość chłodne w obyciu. Nikt nie oczekiwał, że będą się z nami spoufalać, ale na każdym kroku okazywały ewidentny brak kultury. Słowa "dzień dobry" nie znała chyba żadna. Koleżance zatrzasnęły drzwi przed nosem, gdy wchodziła do kuchni z kubkiem i kilkoma talerzami. Prowadziły bardzo głośne rozmowy na open space, przeszkadzając innym w pracy. I kilka innych takich drobnych piekielności, na które można by w sumie przymknąć oko.

Pierwszy raz zwróciłam uwagę jednej z pań tydzień po ich zatrudnieniu. Była czwarta po południu, została mi godzina pracy. Miałam dość pracowity dzień i nie zdążyłam zjeść urodzinowego ciasta kolegi. Zabrałam się do jedzenia, kiedy na blacie wylądowała brudna, śmierdząca szmata. Pani sprzątająca zaczęła wycierać biurko, nie zważając na to, że przy nim siedzę. Odkąd pracuję w firmie, sprzątanie biurek zawsze odbywało się po zakończeniu pracy. Nigdy w trakcie.

Wywiązał się mniej więcej taki dialog:
- Przepraszam, ja jeszcze nie skończyłam pracy.
- Widzę.
- Czy mogłaby pani posprzątać później? Za godzinę kończę.
- Tak, ja też chciałabym sobie pracować do siedemnastej. A mam jeszcze dwa piętra do wysprzątania.

Pomyślałam: może ma gorszy dzień, nie będę wchodzić w dyskusje, po co mi niepotrzebne kłótnie na koniec dnia? Pani "wysprzątała" biurko, pozostawiając mało atrakcyjne smugi kurzu w niektórych miejscach oraz zapach na blacie, dzięki któremu odechciało mi się ciasta.

No i tu przechodzimy do kolejnego punktu - jakość sprzątania. Nie wiem, czy firma obcięła koszty, ale nagle siedzenie przy biurkach sprawiało, że zbierało się niektórym na wymioty. Wyglądało na to, że panie sprzątające wycierają wszystko jedną szmatą.

Syf był wszędzie - rozlana kawa na blacie w kuchni potrafiła leżeć niewytarta tydzień, resztki jedzenia na podłodze czy przy koszu dwa razy tyle. Oczywiście, jeśli samemu coś się rozlało, czy rozsypało, należy to posprzątać, ale przecież każdemu zdarza się czegoś czasem nie zauważyć. Bardzo często panie zostawiały miskę z brudną wodą i centralnie na stole w kuchni, gdzie obok się jadło i piło. Załadowywały zmywarkę i nie włączały jej. W szafkach znajdywaliśmy talerze z resztkami jedzenia. Na prośby o sprzątnięcie czegoś, co zalega od dłuższego czasu, reagowały bardzo opryskliwie. Notorycznie słyszeliśmy komentarze w stylu "wielkie paniusie z korpo, myślicie, że co, my wasze służące jesteśmy?"

Dni mijały, aż w końcu doszliśmy ze znajomymi do wniosku, że trzeba coś z tym zrobić. Czarę goryczy przelała sytuacja, gdy jedna z pań wyciągnęła odkurzacz o dwunastej w południe i, nie zważając na to, że wiele osób prowadziło rozmowy na słuchawkach, zaczęła odkurzać. Jeden z managerów grzecznie zwrócił jej uwagę, że to nie jest najlepszy moment, a kobieta zareagowała wręcz histerycznie. Znów padł tekst o nie-byciu służącą, że ona nie jest od wykonywania naszych poleceń, że fakt, iż jest sprzątaczką, nie upoważnia nas do traktowania jej jak śmiecia. Rzuciła włączony odkurzacz i sobie poszła, zostawiając całe piętro z opuszczonymi szczękami.

Poszła skarga. Naprawdę, wszyscy się pod nią podpisaliśmy, bo mieliśmy dość już tej sytuacji. Wizja konfrontacji z paniami sprzątającymi sprawiała, że niektórym z nas żołądek podjeżdżał do gardła. Już nawet sama nasza praca była mniej stresująca niż kwestia czystości w pracy. Firma jednak wstawiła się za serwisem sprzątającym. Padł klasyczny tekst, że doceniają naszą troskę o kwestie czystości w pracy, ale powinniśmy cieszyć się, że w ogóle ktoś chce po nas sprzątać, a sprzątaczki to też ludzie i należy im się za to szacunek, wy śmierdzące korposzczury.

Po skardze odrobinę poprawiła się kwestia czystości - naczynia nie zalegały w zmywarce, panie dostały nowe szmatki do czyszczenia biurek. Natomiast wszystkie miały dziwny zwyczaj sprzątania "krytycznych" miejsc w godzinach, w których najwięcej osób z nich korzystało. Godzina 8 - 9, czyli wtedy, gdy ludzie rozpoczyna pracę - zacznijmy zmywać podłogę i czyścić windy, a później miejmy pretensje do ludzi, że ośmielają się z nich korzystać. 12 - 13, czyli pora obiadowa - sprzątajmy kuchnię, zostawiajmy otwarty worek ze śmieciami na środku pomieszczenia, żeby dodać ludziom apetytu. Zaczęłam podejrzewać, że wszystko to było robione po prostu złośliwie.
Mój manager poinformował nas, że od przyszłego roku będziemy mogli pracować częściej z domu.

Wszyscy zgodnie odetchnęliśmy z ulgą.

praca korpo paniesprzątające

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (170)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…