Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90027

przez ~ZmeczonyDzony ·
| Do ulubionych
Po latach wynajmowania wreszcie kupiliśmy własne M. Na samej górze w ładnej przedwojennej kamienicy.

Lampki alarmowe w stosunku do sąsiadów z dołu załączyły się mi już na etapie remontu. Majster, który remontował nam mieszkanie mówi, że pewnego razu przyszedł facet z dołu, i zapytał jakie podłogi kładą, i czy będzie ciszej niż było wcześniej? Chciał wejść i oglądać mieszkanie ale majster - chwała mu - nie pozwolił. Zdziwiło nas takie pytanie, bo przed nami mieszkała tam para staruszków, więc raczej jakoś bardzo głośni nie byli.

Zawsze mocno dbałem o komfort innych sąsiadów, tak zostałem wychowany. Mamy dwójkę dzieci: 4 i 12 lat. Zawsze uciszam gdy przesadzają ze śmiechem, krzykiem czy tupaniem. Wiemy, że na dole to może przeszkadzać, tym bardziej, że też wiele lat mieliśmy sąsiadów z dziećmi nad sobą. Uwierzcie mi, nic takiego się nie dzieje, jest w miarę spoko, dzieciaki czasami poszaleją, ale ogólnie starsze siedzi na kompie z słuchawkami na uszach, a młodsze najbardziej lubi układać klocki, albo oglądać bajki. 21-22 u nas jest już koniec dnia i spanie.

Nie robimy też imprez, nie słuchamy głośno muzyki, nie trzaskamy drzwiami, i świadomie staramy się nie chodzić cicho, bo sami mieliśmy takiego sąsiada kiedyś i to było dość uciążliwe. Generalnie w mojej opinii robimy wszystko, żeby nie przeszkadzać komukolwiek, i tak było od początku nie dlatego, że ktoś zwrócił nam uwagę, ale dlatego, że tak po prostu jesteśmy wychowani i sami (jak wspominałem) doświadczyliśmy uciążliwości różnych od sąsiadów, więc staramy się być w porządku wobec innych.

Jakież było moje zdziwienie, gdy na pierwszym spotkaniu wspólnoty babka, która mieszka pod nami, przy wszystkich zaatakowała mnie: "Co się u was dzieje!? Przecież żyć się nie da, tłuczecie się cały dzień, cały dom się trzęsie. Do nerwicy mnie doprowadzicie!" I tym podobne. Naprawdę stałem przez chwilę jak wryty, bo po tych wszystkich staraniach, żeby nie być uciążliwym takie coś to był jednak szok. Nie przesadzam, staram się być sąsiadem jakiego sam chciałbym mieć. No, a że jednak w kamienicy czy bloku sąsiadów się czasem słyszy, to inaczej się po prostu nie da. Gdy szok minął zapytałem w czym problem, a babka, że strasznie tupiemy, dzieci się drą, i chodzimy późno spać. Wszystko to jakieś totalne absurdy, co prawda ja chodzę spać późno bo około 1 w nocy, ale reszta śpi maksymalnie o 22 i chociażby z tego względu chodzę na paluszkach, a jak coś oglądam to na słuchawkach. No po prostu totalnie sytuacja z kosmosu.

Powiedziałem więc sąsiadce, że zachowujemy się tak cicho jak się da, i nic więcej raczej nie jestem w stanie zrobić. A ona na to do mnie: "Tak? To zobaczymy! Jak trzeba będzie to się pozabijamy!". No dramat.

Od tej pory doświadczamy jakichś totalnie chorych sytuacji, m.in. baba wchodzi w butach na obcasie na strych (czyli nad nas) i chodzi 20 minut waląc nimi z całej siły o podłogę. Albo przy najmniejszym dźwięku z naszej strony wali nie wiem czy to w ścianę czy to w futrynę od drzwi. Porażka jakaś. Ostatnio spadła mi - uwaga, uwaga - poduszka na ziemię. Fakt, że duża, i fakt, że było po 23:00. Poduszka z pierza. Nie że nią rzuciłem, po prostu spadła z łóżka, wyobraźcie sobie dźwięk. I od razu jakieś uderzenia i z dołu krzyki stłumione: cisza tam!

Ogólnie na klatce też dają nam do zrozumienia, że jesteśmy totalnym wrogiem, odwracają głowy, albo prychają pogardliwie. Cyrk.

Mając takich ludzi pod podłogą nie mieszka się komfortowo. Mają na oko jakieś 65 lat, więc nie młodzi, ale jeszcze nie jakieś totalne dziadki. Nie pracują, siedzą w domu całymi dniami. Porażka... Jak tu z takimi dobrze żyć? Nie chce mi się iść na "wymianę uprzejmości", mieszkając nad nimi, mógłbym mocno im życie uprzykrzyć, ale czy to jest wyjście. Zresztą to nie w moim stylu. Porażka.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (169)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…