Coraz bardziej zaczynam się zastanawiać, po co gabinety u lekarza rodzinnego, skoro i tak nie można tam wejść...
Kwiecień. Złapałam gorączkę i na tyle poważny kaszel, że zaczęłam się dusić - ot, nie mogłam złapać oddechu. Dzwonię do lekarza. "Ale my pani nie przyjmiemy, pani ma infekcję!". Szybkie pytanie - jak lekarz inaczej zamierza mnie osłuchać? "No, on dopasuje objawy do choroby..." Przez telefon. Fajnie.
Teraz. Dzwonię do przychodni, bo gorączka 39 stopni, boli dosłownie wszystko, wymiotuję, jestem tak słaba, że nawet do toalety nie mogę dojść. Dzwonię raz - "nie ma miejsc, są na za dwa dni, ale jeśli pani jutro zadzwoni, to może uda się coś wskórać". Fajnie. Dzwonię dzisiaj, jest miejsce! "Ale pani nie ma infekcji, prawda? Z infekcją nie przyjmujemy, tylko teleporada". Już nawet się nie pytałam, jakim cudem lekarz ma mnie zbadać na odległość, bo uznałam, że to nie ma sensu.
Z niecierpliwością czekam, aż będzie jak przed covidem - czyli, że mając infekcję będę mogła pójść do mojego lekarza.
Kwiecień. Złapałam gorączkę i na tyle poważny kaszel, że zaczęłam się dusić - ot, nie mogłam złapać oddechu. Dzwonię do lekarza. "Ale my pani nie przyjmiemy, pani ma infekcję!". Szybkie pytanie - jak lekarz inaczej zamierza mnie osłuchać? "No, on dopasuje objawy do choroby..." Przez telefon. Fajnie.
Teraz. Dzwonię do przychodni, bo gorączka 39 stopni, boli dosłownie wszystko, wymiotuję, jestem tak słaba, że nawet do toalety nie mogę dojść. Dzwonię raz - "nie ma miejsc, są na za dwa dni, ale jeśli pani jutro zadzwoni, to może uda się coś wskórać". Fajnie. Dzwonię dzisiaj, jest miejsce! "Ale pani nie ma infekcji, prawda? Z infekcją nie przyjmujemy, tylko teleporada". Już nawet się nie pytałam, jakim cudem lekarz ma mnie zbadać na odległość, bo uznałam, że to nie ma sensu.
Z niecierpliwością czekam, aż będzie jak przed covidem - czyli, że mając infekcję będę mogła pójść do mojego lekarza.
Ocena:
123
(141)
Komentarze