Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90160

przez ~vitalna ·
| Do ulubionych
Czemu ludzie kłamią? Każdy ma pewnie własny powód...
Moja mama śmiała się już kiedy byłam dzieckiem, że jestem przezroczysta. I coś w tym chyba jest, czasem wydaje mi się, że ludzie z łatwością zapominają o mojej obecności. I tym sposobem dość często jestem świadkiem jak ludzie kłamią. Czy tam podkolorowują rzeczywistość, zwał jak zwał.
Przykład pierwszy z brzegu. Z koleżankami z uczelni poszłyśmy do płaza w pobliżu wydziału. Każda wzięła, co tam chciała i kolejno się kasujemy. Przyszła kolej na koleżankę A.

A: Jeszcze papierosy proszę.
K: Dobrze, mogę dowód zobaczyć?
A: Tak.
A. jednak dowodu nie znalazła i jęknęła tylko, że zostawiła chyba w samochodzie. Inna koleżanka kupiła papierosy za nią.
Parę dni później w nieco innym gronie ktoś rzucił temat, że ten najbliższy wydziału płaz to słaby jest, bo mały, nic tam nie ma. A. ochoczo przytaknęła i ciągnie temat.
A: No, a jeszcze jaka głupia ekspedientka! Kupowałam fajki i nie miałam dowodu to jej pokazałam paszport, a ta do mnie, że paszport to się nie liczy! To jej się zapytałam, czy obcokrajowcy mają sobie polski dowód wyrabiać, żeby fajki kupić! Kłóciła się ze mną, ale jej powiedziałam, że chyba znam prawo lepiej niż jakaś kasjerka i jej zamknęłam gębę i mi sprzedała!

Innym razem jechałam z koleżanką, D., autobusem. Było trochę ludzi, ale bez tłoku. Stałyśmy w tej wnęce na wózki dziecięce i inwalidzkie. Na którymś przystanku wsiadła kobieta z dzieckiem w wózku. Ja, widząc to, od razu się przesunęłam, a kobieta przeprosiła D., aby zwolniła miejsce. Tak nijak. Ani miło, ani niemiło, dość lakonicznym tonem. I tyle.
Niewiele musiałam czekać, aby usłyszeć, jak D. opowiada komuś, że madki takie roszczeniowe, ostatnio została w autobusie zwyzywana i prawie pobita przez babę z wózkiem, która pchała się do autobusu, w którym już nie było gdzie się ruszyć.

Moja siostra to już ciężki kaliber fantastki, więc przytoczę tylko chyba jej najgorsze kłamstwo. Siora miała takiego adoratora, facet latał za nią jak pies, a ona chętnie go wykorzystywała, ale trzymała na dystans. Siora w końcu go jednak dopuściła i raz się z nim przespała, o czym mówiła dość swobodnie. Niemniej facet myślał, że ten jednorazowy incydent to początek związku, a gdy okazało się, że nie, stał się nieco namolny, aż kiedyś przyszedł do nas do domu i w progu wypłakał się siorze, że myślał, że ona go kocha, ale skoro nie, to niech już się do niego nie odzywa.

Siora opowiada swoim psiapsiom, że facet przyszedł do niej do domu, próbował siłą wejść do środka, zaczął w progu ją obłapiać i zdzierać z niej bluzkę, potem zwyzywał od najgorszych i zagroził, żeby lepiej się na dzielni nie pokazywała.
Niepokojące, więc podpytałam siostrę czy pod wizycie adoratora, której byłam świadkiem, był jeszcze raz. Siora odparła na luzie, że nie i bardzo dobrze, że dał jej spokój, bo ją już nudził.

Siostra fantazję ma po tacie. Tata pracuje w sklepie jako ochroniarz. Zarabia marnie i chce już tylko dobić do emerytury. Nam (w domu) mówi zawsze, że praca nudna, nic się nie dzieje i już sensacją jest jak ktoś na kasie samoobsługowej wbije kajzerkę zamiast poznańskiej. Ale już kolegom opowiada, że codziennie wyłapuje złodziei, którzy wynoszą towar kilogramami, czasem musi dokonać zatrzymania, a przesłuchania podejrzanych prowadzi niczym w CSI. Ciekawe kogo okłamuje - nas czy ich?

No i przypadek ostatni, najświeższy. Umówiłam się z koleżanką ze szkoły jeszcze na spacer. Koleżanka zabrała ze sobą psa. Pies jak pies, ani grzeczny ani niegrzeczny, na ogół nikogo nie zaczepia, łazi prawie cały czas bez smyczy. No, ale akurat tego dnia zachował się nieładnie, bo doskoczył do kobiety idącej z na przeciwko. Na szczęście tylko obszczekał, ale kobieta się przestraszyła i zwróciła koleżance uwagę, że powinna psa trzymać na smyczy. Koleżanka jej odpyskowała, na co kobieta tylko przewróciła oczami i poszła dalej.

Jeszcze przy mnie, koleżanka zadzwoniła do swojego chłopaka i zdała mu relację ze zdarzenia, że piesek szedł sobie grzecznie, a nagle jakaś kobieta przyczepiła się niej, że czemu bez smyczy, takie wielkie bydlę (pies waży może 10 kg) i zaraz zadzwoni na policję. Ale koleżanka stanęła na wysokości zadania, wytłumaczyła pani, że pies jest grzeczny i nikomu nic nie robi, a kobieta uciekła jak niepyszna wygrażając się telefonem na służby. Gdy skończyła rozmawiać nie wytrzymałam.

J: yyy, Anka, ale przecież tak nie było.
Cisza... cisza... jeszcze parę sekund ciszy...

A: Było.

ludzie klamio

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (118)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…