zarchiwizowany
Skomentuj
(10)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ta historia nie jest "piekielna" i nie jestem pewna, czy się tu nadaje, ale przypomniała mi się przy okazji czytania historii o kurierach.
Parę lat temu, kiedy byłam jeszcze na studiach dość daleko od domu, mama od czasu do czasu przysyłała mi jakieś paczuszki - a to jakieś ciuchy, a to jakieś kosmetyki, co tam jej się udało zebrać. Któregoś razu paczka nie dotarła. Byłam na poczcie, pytałam, ale nikt o mojej paczce nic nie wiedział. Po chyba 3 tygodniach w końcu mama poszła na pocztę w naszym miasteczku (paczka była polecona), gdzie pokazano jej dokument, z którego wynikało, że paczka została odebrana, a przy potwierdzeniu widnieje podpis zupełnie obcej nam osoby. Po małym dochodzeniu okazało się, że mama błędnie wpisała numer mieszkania - zamiast 11 napisała 1. Tak więc paczka trafiła do sąsiadów z dołu. Nie znałam ich, ponieważ wprowadziłam się tam niewiele wcześniej. Bojowo nastawiona wzięłam ze sobą ówczesnego chłopaka i poszliśmy walczyć o moją paczkę. Otworzył nam pan. Grzecznie przedstawiłam się i powiedziałam, o co chodzi. Pan równie grzecznie odpowiedział mi, że owszem - od jakichś 2 tygodni jest u nich taka paczka i wręczył mi ją w nienaruszonym stanie.
Wszystko fajnie, tylko w związku z tą sytuacją zawsze gnębiły mnie dwa pytania:
- jakim cudem listonosz wydał paczkę osobie o zupełnie innym nazwisku, nie sprawdzając jej dowodu i nie pytając, czy wogóle zna odbiorcę, podczas gdy innym już razem ja chciałam odebrać na poczcie za mamę paczkę za pobraniem(!), nosząc to samo nazwisko i mi jej nie wydano, ponieważ w dowodach mamy inne adresy?
- dlaczego ktoś przyjął tę paczkę, przetrzymywał ją i nie otwierał przez 2 tygodnie, zamiast odmówić odebrania lub zwrócić na pocztę?
Pewne rzeczy zawsze będą dla mnie niezrozumiałe...
Parę lat temu, kiedy byłam jeszcze na studiach dość daleko od domu, mama od czasu do czasu przysyłała mi jakieś paczuszki - a to jakieś ciuchy, a to jakieś kosmetyki, co tam jej się udało zebrać. Któregoś razu paczka nie dotarła. Byłam na poczcie, pytałam, ale nikt o mojej paczce nic nie wiedział. Po chyba 3 tygodniach w końcu mama poszła na pocztę w naszym miasteczku (paczka była polecona), gdzie pokazano jej dokument, z którego wynikało, że paczka została odebrana, a przy potwierdzeniu widnieje podpis zupełnie obcej nam osoby. Po małym dochodzeniu okazało się, że mama błędnie wpisała numer mieszkania - zamiast 11 napisała 1. Tak więc paczka trafiła do sąsiadów z dołu. Nie znałam ich, ponieważ wprowadziłam się tam niewiele wcześniej. Bojowo nastawiona wzięłam ze sobą ówczesnego chłopaka i poszliśmy walczyć o moją paczkę. Otworzył nam pan. Grzecznie przedstawiłam się i powiedziałam, o co chodzi. Pan równie grzecznie odpowiedział mi, że owszem - od jakichś 2 tygodni jest u nich taka paczka i wręczył mi ją w nienaruszonym stanie.
Wszystko fajnie, tylko w związku z tą sytuacją zawsze gnębiły mnie dwa pytania:
- jakim cudem listonosz wydał paczkę osobie o zupełnie innym nazwisku, nie sprawdzając jej dowodu i nie pytając, czy wogóle zna odbiorcę, podczas gdy innym już razem ja chciałam odebrać na poczcie za mamę paczkę za pobraniem(!), nosząc to samo nazwisko i mi jej nie wydano, ponieważ w dowodach mamy inne adresy?
- dlaczego ktoś przyjął tę paczkę, przetrzymywał ją i nie otwierał przez 2 tygodnie, zamiast odmówić odebrania lub zwrócić na pocztę?
Pewne rzeczy zawsze będą dla mnie niezrozumiałe...
poczta
Ocena:
55
(143)
Komentarze