Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90170

przez ~szefowamatrona ·
| Do ulubionych
Mam okropną szefową. Co najgorsze, próbuję zmienić pracę, lecz stawka, którą oferują na moim stanowisku, jest zawsze niższa niż ta, którą mam obecnie. Na razie złożyłam wniosek o przeniesienie do innego działu, ale czuję, że Basia narobiła mi już wokół piórek i moja kariera w tej firmie jest skończona.

W obecnej firmie pracuję od ponad roku. Zrekrutował mnie kierownik, który krótko po moim zatrudnieniu, awansował na dyrektora, a w jego miejsce wskoczyła ona-dajmy na to Basia. Wcześniej byłam niejako wsparciem byłego kierownika, chodziłam z nim na spotkania, aby znać wszystkie szczegóły, które wymagane były dla prawidłowego wypełniania moich zadań (jemu też nie chciało się bawić w głuchy telefon, bo jego zdaniem pracownik po to jest, aby zadanie zrobić-a kiedy i jak, to pracownika kwestia, on jest od rozliczenia z zadań).

Basia z tego zrezygnowała i brała mnie ze sobą jedynie w momencie, kiedy ona miała za dużo na głowie i ja miałam notować rzeczy dla niej. Jej poziom kontroli urósł do tego rozmiaru, że potrafiła wejść do naszego pokoju w przerwie obiadowej i kazać nam sprawdzać, czy na pewno mail od klienta nie przyszedł. A gdy przychodził, kazała odpisywać, nawet gdy dopiero zaczęłyśmy przerwę (mamy narzucone godziny przerw, bo mamy za małą kuchnię, aby wszystkie działy weszły w jednym momencie).

Z poprzednim kierownikiem praca działała na zasadzie partnerstwa. Kontrahent mnie poznawał, przez co miałam z nim lub jego pracownikami lepszy kontakt, gdy potrzebowałam uzyskać dodatkowe dane. Teraz nie zna mnie nikt i już parę razy zostałam odesłana, bo jako osoba do kontaktu z naszej strony podana jest Basia. Jednocześnie Basia nie zawracała sobie głowy moim zapotrzebowaniem na dane i stwierdzała, że powinnam sama umieć to załatwić. Tylko nie chciała zrozumieć, że skoro nie ma mnie ani w umowie, ani na spotkaniach, to ludzie słusznie nie chcą wysyłać mi swoich poufnych danych.

Basia zapomina też o większości szczegółów na spotkaniach. Zajmuje się swoją kwestią, a potem ja dostaję informacje szczątkowe i mam się reszty domyślić. Na początku współpracy miała do mnie pretensje o to, że źle coś przygotowałam, gdy w rzeczywistości ona mi takie dane przekazała. Postanowiłam być sprytniejsza i przed zabraniem się do zadań, wysyłam jej maila z informacjami i pytaniem: czy te dane są aktualne, czy coś się zmieniło? Nie chcę jej dawać podstaw do zwolnienia.

Mam wrażenie, że jestem dla niej wielkim wrzodem na tyłku i to od pierwszego dnia naszej współpracy. A to chyba dlatego, że gdy kazała mi zostać kilka razy po godzinach, odmówiłam. Ja ze swoich zadań byłam rozliczona i nie widziałam potrzeby siedzieć, bo tak dobrze wygląda, a ona wymagała abym była do jej dyspozycji, bo planowała pracować do 20 i może będzie miała coś do skserowania (już pomińmy fakt, że nie byłam zatrudniona jako jej sekretarka, tylko specjalista od określonej dziedziny).

Potem dowiedziałam się, że ona trenuje crossfit, a mi zdarzyło się skrytykować tę formę sportu, gdy byłam w kuchni z koleżanką z działu, a ona ma biuro dosłownie obok. Nic strasznego-rzuciłam, że to sport który grozi dużą ilością kontuzji i moim zdaniem jest niebezpieczny dla pewnej grupy osób, więc nie każdy się za niego powinien brać (miałam tu na myśli siebie, gdyż mam problem z kolanami, sypią się jak u starszej Pani).

Próbowałam z nią porozmawiać, ale według niej, to ja jestem tą złą w naszej sytuacji. A mnie ściska w żołądku, gdy mam iść jutro do pracy i czekam na telefon, aby się stąd wyrwać.

biuro

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (138)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…