Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9024

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwie opowieści o moim ojcu, który jest niezwykle piekielnym klientem dzwoniących do niego telemarketerów - niestety nieuleczalnym, bo nie pomagają moje tłumaczenia, że tam też są ludzie. Mój ojciec wie lepiej i już. Fakt, że wydzwaniają do niego po kilka razy dziennie, nawet w sobotę i to z różnych firm - każdy by stracił cierpliwość.

Historia 1.
Przyjechałam do rodziców na weekend, siedzę z mamą w kuchni. Dzwoni telefon stacjonarny, ojczulek odbiera w swoim gabinecie. Wszystkie odpowiedzi świetnie słyszałyśmy (podaję tylko to, co mówił mój tata, bo odpowiedzi telemarketera nie znam):
[T]: Jak to ile płacę za telefon? Nic nie płacę.
...
[T]: No, proszę pana, nic, naprawdę nic nie płacę. Nigdy nie przychodziły do mnie rachunki, a telefon działa, to niby co mam wam płacić?
...
[T]: Ja się tu wprowadziłem 20 lat temu. Miałem taki stary telefon, było gniazdko, to się podłączyłem i do dzisiaj rozmawiam sobie bez problemu.
...
[T]: Ale jaką ofertę chce mi pan sprzedać? Będziecie mi dopłacać za to, że rozmawiam przez telefon?

Skończyło się tak, że pan z TP po prostu się rozłączył. Ale niestety wysłał po 2 godzinach koleżankę "idiotoodporną" do ponownego dzwonienia do ojca. Wtedy już tata normalnie podziękował i się rozłączył.

Historia 2 - tym razem z dzwoniącym bankiem.
W ramach wstępu: moja mama jest nauczycielką i naszą przypadłością zawodową jest zapalenie krtani. Wówczas mamusię moją to dopadło i kompletnie odebrało głos. Pech chciał, że pani z banku postanowiła wtedy do niej zadzwonić w jakiejś tam sprawie.
Odebrał oczywiście mój piekielny staruszek. Tym razem słyszałam również odpowiedzi dzwoniącej [P]ani. Muszę tu dodać, że mama siedziała na kanapie obok pastwiącego się nad p. z banku taty.
[P]: Dobry wieczór, dzwonię z tego-a-tego banku czy mogłabym rozmawiać z Panią Dorotą?
[T]: (tutaj nastąpiła zmiana głosu mojego ojczulka na wyższy ton) Dobry wieczór, to ja.
[P]: (pani zgłupiała) Ale... ale... ja chcę rozmawiać z panią Dorotą!
[T]: No, to ja przecież. Mówię do pani.
[P]: Ale... ale... pani jest przecież MĘŻCZYZNĄ! (tutaj już wszyscy płakali ze śmiechu, tylko mój tata pozostał z kamienną miną)
[T]: Nie, ja jestem Dorota, więc słucham panią.
[P]: Ale pan (tym razem forma była ok ;)) jest mężczyzną, a ja chcę rozmawiać z panią Dorotą!
[T]: (z lekkim wzburzeniem w głosie) Pani śmie kwestionować moją kobiecość?!
Skończyło się tak, że mama przez łzy pokazała tacie, że ma skończyć i powiedzieć tej biednej kobiecie, jaka jest sytuacja.
Pani skończyła rozmowę w tej sposób: Pan sobie ze mnie jaja robi, a ja naprawdę się wystraszyłam! Proszę powiedzieć żonie, że zadzwonię za tydzień.
Było już słychać w jej głosie, że też jest tą sytuacją rozbawiona :)

Jest więcej takich historii, np. tatuś, który tłumaczył pani, dlaczego oferta Play go nie interesuje: "bo znajomi muszą mieć telefon na kiju, żeby złapać zasięg na naszej zabitej dechami wiosce - sam widziałem, to wiem przecież".
Nie życzę nikomu, żeby podczas swojej pracy trafił na mojego ojczulka, do którego nic nie dociera.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 562 (664)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…