Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90246

przez ~Kolejnahistoriaorodzinie ·
| Do ulubionych
Jak już ostatnio wywlekane są na piekielnych rodzinne żale, to dołożę się ze swoimi.

W skrócie? Nie utrzymuje kontaktu z teściami i widzę ich tylko na imprezach rodzinnych. Nie lubię ich i oni mnie też, bo nie wpisuję się w ich kanon idealnej kobiety dla ich syneczka.

Po pierwsze jestem z rodziny niewierzącej. Dziadkowie od strony taty byli już niewierzący, ale zapisani do kościoła, bo tak trzeba było. Tatę ochrzcili, do komunii dali, ale do samego bierzmowania mój tato nie przystąpił. Moja mama, mimo, że babcia była religijna, podobnie jak dziadek, inaczej pojmowali wiarę i nie mieli nic przeciwko temu, aby moja mama ich wiarę odrzuciła.

Mama wierzy w wyższy byt, który jednak nie jest żadnym bogiem, a bardziej energią wszechświata (bardziej skomplikowane ma poglądy, ale upraszczam). Sama ja wierzę tylko w siebie ;)
Moim teściom się to nie spodobało i myśleli, że to młodzieńczy bunt (zaczęłam się spotykać z moim mężem gdy mieliśmy 17 lat, przyjeżdżał do swojej ciotki i kuzynki na moje osiedle, chociaż ciężko nazwać to spotykaniem, gdyż więcej czasu spędzaliśmy online - dzieliło nas prawie 250 km, a dopiero poważniej zrobiło się na studiach, gdy poszliśmy studiować do tego samego miasta). Jednak gdy poznali moich rodziców, specjalnie stwierdzili, że mnie nawrócą. Urodziny teściowej/teścia - msza w kościele, urodziny mojego wówczas chłopaka, również zaczynały się od mszy, mimo że wyraźnie prosił, aby tego nie robić, bo sam nie lubi kościoła. Oczywiście kto według teściów miał największy wpływ na to, że mój mąż ostatecznie porzucił wiarę katolicką? Ja, bo gdy pojechaliśmy na studia, nie chodziłam z nim do kościoła. Przemilczeli kwestię tego, że mój mąż wtedy mógł się już od nich odciąć i nie chodzić z nimi obowiązkowo na mszę, aby uniknąć rodzinnych dramatów.

Kolejne zło jakie im wyrządziłam, to poszłam do pracy i nie chciałam być finansowo zależna od ich syna. Teściowa nie pracuje zawodowo, wychowywała 3 dzieci. Teść utrzymywał ich z pracy jako mechanik. I według ich standardów u nas powinno być podobnie. W końcu brat mojego męża tak ma (pomijamy fakt, że jego żona nie miała innego wyjścia jak brak studiów i pracy, bo zaszła w ciążę, mając 19 lat - ale jako, że to wierząca rodzina, to urodziły się wcześniaki, bo nikt nie uprawia seksu przed ślubem). Córka również jest panią domu, ale ona akurat wydała się za bardzo bogato mężczyznę. Także według ich logiki ich najmłodszy syn również powinieneś podzielić losy starszego rodzeństwa i znaleźć sobie kobietę Panią domu. Ale on bardziej doceniał to co mam w głowie i ambicję do pracy, niż to, że miałby gotowy obiad. Tym bardziej, że gdy stracił pracę, byłam w stanie nas utrzymać.

Trzecia sól w oku - odrzuciłam ich pomoc w kupnie domu. Miałam oszczędności (akurat to mój największy minus i plus jednocześnie - jak wyznaczę sobie cel i potrzebuję na niego pieniędzy, jestem w stanie żyć wręcz chorobliwie oszczędnie), a w dodatku babcia przepisała na mnie las i z niego udało nam się wyciągnąć na tyle pieniędzy, ze wystarczyło mi na kupienie kawalerki z oddzielną sypialnią (dzisiaj za śmieszna cenę - 230k w jednym z większych polskich miast). A oni oferowali, że sprzedadzą mi ziemię obok nich za symboliczną kwotę, abyśmy mogli za te pieniądze wybudować sobie dom. Tylko mieszkali na bardzo głębokiej wsi. Nie było tam nawet sklepu, a do najbliższego 5 km. Praca w moim zawodzie? Żadna. Do większego miasta 30 km, a ja cholernie boję się prowadzić. Komunikacji miejskiej brak. Podziękowałam im za to, że wyszli z taką ofertą, ale wyjaśniłam że w ich strony nie zamierzamy wracać, bo jest to jednak Polska B i ciężko tu z pracą dla mnie i męża. Brzydko mówiąc, obrobili mi tyłek jak to jestem zwyrodniała miastowa i gardzę wsią i wolę truć się spalinami, a przy okazji ich syneczka. A w dodatku nie daje mu mieszkania i każę mu za nie płacić (tak połowę czynszu).

Mieliśmy też poważniejszy kryzys w związku - jego przyczyny są bezzasadne dla historii, ale mój wtedy narzeczony, wyprowadził się do kolegi. Dosłownie mieszkał tam 4 dni i gdy wrócił oraz podjęliśmy decyzję że walczymy o siebie, powiedział, że rodzice po tej informacji, że się pokłóciliśmy i nie przyjedziemy na urodziny babci we dwójkę, powiedzieli, że bardzo dobrze że ze mną zerwał. Dlaczego? BO NIE WPISUJE SIĘ DO RODZINY. A on może w końcu wróci na normalne tory. Nie muszę mówić, że wieść o tym, że przepracowaliśmy swoje problemy i nadal jesteśmy razem, teściowie przyjęli z dezaprobatą.

Ślub wzięliśmy sami w towarzystwie dwójki naszych przyjaciół. Stwierdziliśmy, że gdy oznajmiamy o ślubie, teściowie zaczną coś odwalać i forsować księdza, moje szybkie chrzciny i bierzmowanie i wesele na 250 osób, moi rodzice mogą się z nimi poważnie pokłócić o ich widzi mi się wesela (a mieli z nimi napięte relacje-jak kojarzycie scenę z Shreka 2, gdy jedli obiad, to tak wyglądały 2 spotkania naszych rodziców i na tym skończyliśmy). Także już po fakcie zaprosiliśmy najbliższych z rodzin i przyjaciół na obiad, gdzie oznajmiliśmy, że od kilku dni jesteśmy małżeństwem. Ot co, akcja była zaplanowana jako urodziny męża, a de facto, była weselem ;) Teściowie nadal mają nam to za złe i chcą normalnego wesela nawet na swój koszt, bo rodzeństwo małża takie prawdziwe wesela miało, a on jest pokrzywdzony. Teraz padają pytania o dzieci, bo zegar biologiczny tyka, ale to i jednych i drugich rodziców, uspokoiliśmy, że nasze zegary biologiczne są ok, a 30 lat to jeszcze nie starość, a wnuków mogą oczekiwać za kilka lat- o ile nie trafią się wcześniej przez przypadek.

Pewnie gdyby moi teściowie, albo rodzeństwo męża, mieliby opisać historię o mnie, byłabym przedstawiona jako ta, która ma zły wpływ na ich syna/brata, zbałamuciła go, wymaga od niego sprzątania, a jego rolą jest praca, a moją bawienie dzieci. I jeśli im ten styl życia pasuje, to niech tak żyją. Nam pasuje nasz układ, gdzie jesteśmy równi, a przede wszystkim mamy w sobie wsparcie.

Domy rodzinne

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (142)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…