Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90319

przez ~kwoka ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu były tu historie w temacie pań sprzątających i opinie, że Ukrainki są w tym względzie lepszymi pracownicami.
W temacie zasadniczo opinii nie mam, jednak stwierdziłam, że opiszę tu doświadczenia moich rodziców - historia z podwójną piekielnością.

Moi rodzice mają spory dom, mama pracuje, tata jest na rencie i stan zdrowia nie pozwala mu na wykonywanie większości prac domowych, a mama często jest zmęczona i pracą i pomocą tacie w niektórych czynnościach. Nie są bardzo zamożni i wraz z siostrą pomagamy opłacając im sprzątaczkę. Przez dłuższy czas pracowała u nich jakaś pani z Ukrainy, ostatecznie jednak przeniosła się do innego miasta i rodzice szukali nowej. Było to niedługo po wybuchu wojny na Ukrainie i także w naszym miasteczku pojawiło się trochę pań z Ukrainy szukających dorywczego zajęcia.

Z jedną z takich pań się skontaktowałam, rodzice porozmawiali z nią z pomocą sąsiadki mówiącej po rosyjsku i pani zaczęła pracę na takich samych warunkach, jak poprzednia pani sprzątająca - taki sam zakres obowiązków, taka sama stawka, która była raczej uczciwa, podobna do tej, którą pobiera większość pań u nas w mieście za takie usługi.

Przez kilka tygodni rodzice byli zadowoleni, ale kiedyś mama mówi do mnie, że głupio jej coś mówić, ale zginęły jej złote kolczyki i butelka perfum. Przy kolczykach mama jeszcze myślała, że może gdzieś je zapodziała, gdyż nie nosiła ich od lat i sądziła, że po prostu gdzieś zostały przełożone albo któraś z nas je zabrała nic nie mówiąc, ale perfumy były prezentem od jej siostry, która zmarła i mama używała ich tylko od wielkiego dzwonu traktując jak pamiątkę.

Spytałam czy podejrzewa, że to sprzątaczka te rzeczy zabrała, mama bardzo naokoło, ale odparła, że chyba tak, bo nie ma opcji aby przede wszystkim perfumy rzuciła gdzieś w kąt. Przyznała też, że czasem miała wrażenie, że ginęły jakieś drobiazgi jak paczka kabanosów z lodówki albo kubek. A w dodatku przyznała dopiero w tym momencie, że pani sprzątaczka nie pojawia się od tygodnia i nie ma z nią kontaktu.

Cóż, poprosiłam koleżankę z pracy, Ukrainkę, o napisanie do pani z mojego telefonu wiadomości po rosyjsku, że proszę panią o kontakt i spotkanie, bo nie przychodzi na umówione terminy do rodziców. Ostatecznie wywiązała się rozmowa, w której pani poinformowała, że ma za dużo zleceń i nie będzie już przychodzić do rodziców, ja mimo wszystko prosiłam o spotkanie, pani się migała, więc wprost napisałam (a w zasadzie koleżanka), że mamie zniknęły dwie dość cenne rzeczy i jeśli się nie znajdą to niestety zgłoszę to na policję (nie napisałam wprost, że ona ma oddać, po prostu informowałam, że jest taka sytuacja i być może policja będzie chciała rozmawiać także z nią). Pani jednak natychmiast przyznała się do kradzieży, przeprosiła i obiecała rzeczy oddać. Potem jednak kontakt się urwał i ostatecznie sprawa wylądowała na policji, która jednak nie potrafiła pani znaleźć.

Ta sama kobieta miała tupet już kilka tygodni później znów zamieścić na grupie lokalnej posta, że szuka pracy na sprzątanie. W komentarzu wrzuciłam screeny z naszej rozmowy, ostrzegając, że kobieta nas okradła, obiecała oddać, a potem zapadła się pod ziemię. Większość ludzi zareagowała oburzeniem, ale pojawiły się też komentarze, że:
- kręcę gównoburzę bez sensu
- każdemu zdarza się błąd, a pani przeprosiła
- pewnie wcale nie ukradła, tylko wystraszyła się, gdy powiedziałam o policji
- pewnie płaciliśmy jej złodziejską stawkę
- wykorzystujemy uchodźców do pracy
- Trzeba zrozumieć ciężką sytuację tej pani
- jak śmiem mówić cokolwiek złego o kobiecie, która ucieka przed wojną.

Potem post został skasowany, kobieta usunęła konto, a policja nie potrafi jej do dziś znaleźć.

sprzątaczki

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (162)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…