Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90504

przez ~Starapraca ·
| Do ulubionych
Wspomnienie to dotyczy mojej starej pracy, o której samo myślenie, przyprawia mnie o mdłości ze stresu.

Rekrutacja była tam 3 etapowa. Pierwszy etap to test wiedzy. Drugi-rozmowa z szefowymi, a trzecia już ustalenie warunków współpracy. Byłam na ostatnim roku studiów, pracowałam już w innym miejscu, ale skusiła mnie nauka nowych rzeczy. Obiecano mi szkolenia uzupełniające moja widzę oraz możliwość sfinansowania końcówki studiów, żebym mogła przejść na zaoczne. Miałam zacząć na stanowisku asystentki w zastępstwie za kobietę, która przechodzi na L4 ciążowe i wychowawczy. Obiecano mi pracę na 2 lata z przedłużeniem o kolejny rok i potem już czasem nieokreślonym. I taki okres miałam w umowie.

Miałam przyjść do pracy tak, aby jeszcze popracować z kobietą, której stanowisko miałam przejąć, ale nim ja przyszłam, poszła ona na całkowite L4, bo miała zagrożoną ciążę. Moich funkcji miała nauczyć mnie Aneta.

Aneta jednak rzuciła wypowiedzenie i miała gdzieś uczenie mnie czegokolwiek, bo to już nie był jej interes. Siedziałyśmy z kierowniczką nr 1 w jednym pokoju, ale w ogóle nie reagowała na to, że nie mam się od kogo uczyć. Druga kierowniczka miała swój osobny pokój i zasygnalizowałam jej to że nie mam się od kogo uczyć. Obiecała się tym zająć. W końcu wyszło, że z wątpliwościami miałam zgłaszać się do nich.

Zamiast konkretnych odpowiedzi dostałam od nich info, że mam przeczytać sobie ustawę o rachunkowości to tam znajdę odpowiedź na pytanie. Ustawę tę znalazłam i nic tam nie było w kwestii mojego pytania, które było czysto praktyczne.

Naszła pandemia i podzielono nasz zespół tak, że zostałam sama z dwoma kierowniczkami. Oprócz moich obowiązków musiałam być ich osobistą asystentką. Latałam z drukami, puszczałam pliki, poprawiałam literówki, robiłam prezentacje i w międzyczasie jeszcze miałam robić swoją robotę.

Pojawiły się błędy z mojej strony, ale nie byłam w stanie robić obowiązków za 2 osoby na raz. Zaczęły się pretensje z ich strony, że jestem nieuważna i że przepuszczam błędy. Nie miałam nawet kogo prosić o pomoc, bo poza mną w naszej części biura, pracowała jedynie sekretarka, która na życzenie innych osób, będących na zdalnym, skanowała dla nich dokumenty.

Z dnia na dzień miałam gorszy humor. Byłam przepracowana i przemęczona. Gdy zeszły obostrzenia i ludzie wrócili do biura, poprosiłam o 3 dni urlopu. Nie dostałam go, bo jest okres sprawozdań finansowych i w tym czasie nigdy nikt z naszego działu urlopu nie może brać.

Po czym kierowniczka z mojego pokoju pochwaliła się, że ona wyjeżdża na wakacje w ostatnim tygodniu czerwca, więc wszystkie dokumenty musimy zamknąć do tego czasu.

Oprócz mnie pracowała jeszcze jedna dziewczyna, Basia, ale nie złapałam z nią dobrego kontaktu. Była bardzo zadaniowa i teoretycznie była wyżej w hierarchii ode mnie, więc nie czuła się w obowiązku, aby cokolwiek mi pomagać albo ze mną rozmawiać. Podobnie jak z innymi osobami "niższymi stanowiskiem". Sekretarce nie mówiła dzień dobry, a gdy sekretarka poprosiła o to, aby sama wypisała koperty z listami, to rzuciła, że to nie jej obowiązek, bo ona nie jest od adresowania listów. Była ulubienicą kierowniczki nr 2, przez co jakiejkolwiek skargi na nią, gdzieś znikały. HRów u nas nie było, a zarząd nie chciał się zajmować takimi sprawami. Kierowniczka twierdziła, że Basia jest taką specjalistką, że to my mamy ją odciążać. I jak Basia to usłyszała, to miałam kolejną osobę, która dorzucała mi pracy. Z pozoru szybkie rzeczy typu zbindowanie dokumentów, czy przygotowanie do wysyłek klienckich. W połączeniu z zadaniami od kierowniczki pod tytułem wydrukuj i sprawdź, na moje rzeczy zostało w ogóle mało czasu.

Zaczęłam siedzieć po godzinach i wtedy w końcu zdecydowano się zatrudnić studentkę na 1/3 etatu. Studentka popracowała 3 miesiące i po tym jak zamiast UOP dostała zlecenie, zaczęła traktować zlecenie jak powinna- czyli przychodziła o dogodnych dla siebie godzinach, a nie dla nas. Zwolniono więc ją. Potem zaczęto ją obgadywać, że tak dobrze się zaprezentowała na rozmowie kwalifikacyjnej, ale w rzeczywistości była beznadziejna.

W ramach reorganizacji zakazano Basi korzystania z mojej pomocy. Nie spodobało jej się to i próbowała na mnie nadal wymuszać pomoc. Kierowniczka nr 1 niby reagowała, ale nie była to dobra reakcja, a w stylu: Basiu, możesz prosić o pomoc tylko wtedy, kiedy wiadomo, że nie ma co robić.

Nauka, którą mnie zachęcono i szkolenia nigdy nie nastąpiły. Jedyne szkolenie jakie miałam to BHP. Dofinansowanie do studiów? Coś tam dostałam, ale była to kwota wysokości 200 zł, gdy za zaoczne musiałam płacić 350 zł miesięcznie. Wcześniej byłam na indywidualnym toku studiów.

Przez prawie dwa lata byłam na tygodniowym urlopie. Pracowałam w wigilię i sylwestra. Dałam się robić na szaro, ale wtedy myślałam, że praca dla tej firmy, to super szansa na długotrwałą współpracę. Po czym podsłuchałam niechcący Kierowniczkę 2 rozmawiającą przez telefon z dziewczyną, która zastąpiłam. Kierowniczka stwierdziła, że nie ma tu u nas pracy na tyle, aby pracowało aż 5 osób, włączając w to je. Po tym zapytałam kierowniczki czy przedłuża mi umowę. Zapewniono mnie, że owszem.

Dwa tygodnie później, kiedy kończył się miesiąc, wypowiedziano mi umowę, która bazowo miała kończyć się 30.08. Wypowiedzenie dano mi ostatniego dnia czerwca, więc pracę miałam do końca lipca. Nie zrobiono też tego w dobrym stylu, a zaczęto mówić, że miałabym pracę w dziale, gdybym była kompetentna, a robiłam zbyt dużo błędów i one nie mogły do tego dopuszczać.

Odszczeknęłam się, że nie byłam na żadnym szkoleniu, które mi obiecano dla uzupełniania mojej wiedzy, nikt mnie niczego nie nauczył i sama musiałam wszystko ogarnąć, łącznie z tym kto jest kim, a roboty miałam na dwie osoby.

Od tamtego czasu minęły już 3-4 lata, a ja nadal dziwię się, że byłam tak głupia, aby być tam tyle czasu.

biuro

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…