Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90523

przez ~virag ·
| Do ulubionych
Historia z cyklu absurdalnych.

Mianowicie szukając pierwszych wrażeń na rynku pracy zatrudniłam się osiedlowej pizzerii na etacie kelnerko-sprzątaczki-pomywaczki. Praca ciężka, nisko płatna i niewdzięczna, czyli to, co licealistki chcące dorobić do kieszonkowego lubią najbardziej. Pracowałam tam 2-3 razy w tygodniu. Oprócz tego na podobnym etacie zatrudniony był jakiś student i babeczka w średnim wieku.

Knajpa lekko trąciła speluną, oprócz serwowania pizzy w dużych ilościach polewaliśmy piwko lokalnym przyjemniaczkom. Dodam, że szef miał mieszkanie bezpośrednio nad lokalem, był rozwodnikiem w średnim wieku i miał dość lepkie rączki do dotykania pracownic tu i ówdzie, przez co większość młodych dziewczyn nie zagrzała tam długo miejsca. Mnie nie tykał, bo wiedział, że jestem niepełnoletnia, podobnie jak drugiej pracownicy, którą zresztą często określał mianem "starej baby". Kiedyś jedna ze stałych bywalczyń lokalu, pani żulietta, znajoma szefa, opowiedziała mu łzawą historię o młodej dziewczynie z Ukrainy, która mieszka na osiedlu i jest w niefajnej sytuacji, bo nie dość, że wywalili ją z pracy, to jeszcze wynajmuje pokój u starego zboczka, który ją molestuje, a nie ma pieniędzy na wyprowadzkę.

Zapytała szefa, czy nie wynająłby dziewczynie pokoju u siebie w mieszkaniu i nie dał jakiejś pracy. Szefu aż się obślinił z zachwytu i tak następnego dnia powitaliśmy w ekipie niejaką Olgę. Drobna, słodka blondyneczka. Już dwa dni później dało się zauważyć, że Olga ma u szefa specjalne względy. Przykładowo, nie mieliśmy żadnych zniżek pracowniczych, a w pracy wolno nam było pić tylko wodę albo płacić za inne napoje. Olga natomiast poza pracą przesiadywała w knajpie i wszystko dostawała za darmo. Podczas pracy piła piwo i drinki. W ogóle w pracy średnio była zainteresowana pracą, częściej siedziała sobie i gadała z szefem, a cała robota spadała na drugą osobę.

Po trzech czy czterech dniach student po raz pierwszy wyraził swoje niezadowolenie. Opowiadał mi, że byli w lokalu w czwórkę - Olga, szef, on i kucharz. Kucharz i student zapieprzali na najwyższych obrotach, a szef i Olga siedzieli sobie i gadali. To jeszcze nic - pod koniec wieczoru szef kazał mu podzielić się z Olgą napiwkiem, na co student zaprotestował, a szef kazał mu oddać cały napiwek i nie pyskować. Gość więcej do pracy nie przyszedł, potem pokazywał mi jeszcze sms-a od szefa, w którym groził mu sądem, policją i lokalnym proboszczem. Po kolejnych kilku dniach druga pracownica również powiedziała szefowi swoje zdanie i usłyszała od niego, że Olga w przeciwieństwie do niej przyciąga klientów.

Mija tydzień, podkreślam tydzień, od zatrudnienia Olgi. Szef nagle dzwoni do mnie czy mogę spontanicznie przyjść do pracy po południu, bo Olga musiała pilnie wyjechać na pogrzeb babci na Ukrainę. Mija kolejnych kilka dni, znów telefon czy mogę przyjść. Poszłam, pytam szefa, kiedy Olga wraca, bo w zasadzie to ja nie mam czasu pracować codziennie. Szef nic nie odpowiedział.

Mija kilka kolejnych dni, ja już odmawiałam dodatkowych zmian ze względu na szkołę. Druga kelnerka na skraju wytrzymałości pracuje codziennie od 10 dni. Po sobotnim zawrocie głowy, po którym obie z drugą kelnerką padałyśmy na pyski, zapytałyśmy szefa, kiedy Olga będzie, bo już nie dajemy rady i musi być jakaś osoba trzecia. Szef gorączkowo odpowiada, że postara się kogoś zorganizować na zastępstwo. No dobra, ale Olga wraca, nie wraca?

Chwila ciszy, a potem szef mówi, że nie wie. Olga parę dni wcześniej powiedziała, że musi pojechać na pogrzeb babci na Ukrainę, nie ma żadnego sensowego połączenia pociągiem ani autobusem, więc szef pożyczył jej swoje auto i dał parę tysi w gotówce na podróż. Olga jeszcze napisała następnego dnia, że dojechała, a potem już numer nieaktywny. W dodatku szefu po kilku dniach odkrył, że z mieszkania zniknęło mu trochę gotówki, wartościowe spinki do mankietów, jedwabne krawaty i inne drobiazgi.

Nie wiem, czemu - zaczęłam chichotać jak głupia. Druga kelnerka wytrzeszczyła oczy i w końcu pyta szefa, czemu pożyczył jej auto i dał jeszcze kasę, przecież to śmierdzi oszustwem na kilometr. A on na to, że my nic nie rozumiemy, oni byli w związku i się kochali, a on się martwi, że coś jej się stało.

Niespodzianki nie będzie, Olga nie wróciła. Wszelkie próby odnalezienia jej za pośrednictwem tak lokalnej społeczności, jak i organów ścigania spełzły na niczym. Szef jeszcze się oburzył, że policjanci robili sobie z niego podśmiechujki.

Dziwicie im się?

oszustka

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (209)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…