Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90547

przez ~krupa ·
| Do ulubionych
Przesadziłem? Może, oceńcie sami.

Zacznijmy od tego, że nie przepadam za osobami gadatliwymi i już w tym punkcie opisana niżej koleżanka z pracy jest piekielna, bo gada bardzo dużo tak w czasie pracy (pracujemy w tym samym pokoju), jak i w czasie przerw, nierzadko umilając swoim trajkotaniem człowiekowi posiłek czy przerwę na kawę.

Po drugie nie cierpię ludzi zasypujących innych swoimi przekonaniami. Na dyskusje światopoglądowe jest moim zdaniem innych czas i miejsce niż praca, po drugie należałoby uszanować, że ta czy inna osoba nie ma ochoty na taką dyskusję.
Ale nie, ta koleżanka, żeby było łatwiej nazwę ją Kasią, ma swoje dość ekstremalne przekonania, które na każdym kroku wciska każdemu.

Nie to, że mam coś do ludzi o takich czy innych poglądach, ba, w niektórych kwestiach się z nią zgadzam, ale ta jej nachalność, natarczywość i agresja w wyrażaniu swojego zdania jest dla mnie piekielna.

Koleżanki chętniej niż koledzy z nią dyskutują. Nieraz prowadziło to do kłótni i przepychanek słownych, bo sposobem Kasi na przekazanie swoich racji jest najlepiej krzyczenie i nie pozwolenie na dojście komuś do słowa.

Anyway, ostatnio koleżanki zaczęły dyskutować o w sumie nie wiadomo o czym, w każdym razie Kasia w pewnym momencie zaczęła przekonywać, że jedynie bycie hedonistą ma w życiu sens, bo trzeba dbać o swoje interesy i potrzeby, a nie interesy społeczeństwa czy innych ludzi.

Chwilę się przysłuchiwałem nie komentując, ale w końcu zapytałem Kasi czy chciałaby żyć w społeczeństwie złożonych z samych hedonistów, Kaśka odparła, że oczywiście, że tak, bo wtedy ludzie byliby wszyscy szczęśliwi.

W sumie nie przywiązałem do tych słów większej uwagi, dopóki kilka dni później Kasia nie przydybiła mnie na przerwie obiadowej i zapytała czy przejąłbym od niej jednego klienta. Wiedziałem o kogo chodzi, facet faktycznie nieprzyjemny i nikt specjalnie nie chciał go obsługiwać, ale mnie zdaje się, że nawet lubił, bo dość się dogadywaliśmy.

Już miałem przytaknąć, ale... stwierdziłem, że mi też obsługa tego gościa nie sprawia przyjemności. Odparłem więc, że nie. Kasia się nieco zdziwiła, zamrugała oczami i zapytała, dlaczego. Odparłem spokojnie, że też gościa nie lubię. Ona znów zrobiła zdziwioną minę i powiedziała, że przecież ja się z nim najlepiej dogaduję.
- I co z tego? Nie lubię gościa, a stary go tobie przydzielił. Nie mój problem
- Pfff, no wiesz... - wyszła z socjalnego.

Opowiedziałem o sytuacji koledze - inni podchwycili temat.

Kasia potrzebuje podwózki do centrum? No, niestety, koledze, który zawsze ją podwoził nadkładając trochę drogi, nie chce się już tego robić. Koleżanka idzie do baru obok po obiad, więc czy Kasi też może przynieść? Koleżance nie chce się tyle nosić. Kasi zawiesiło się coś w komputerze, czy kolega może zerknąć? Nie, bo ma swoją pracę. Kasia zapomniała o wizycie u dentysty, czy ktoś może przejąć od niej zaplanowaną rozmowę z klientem? Nie, bo nikomu nie uśmiecha zostawać po godzinach.

Kasia po jakimś tygodniu takiego traktowania postanowiła poskarżyć się szefowi. Ten oczywiście nie wiedział, co mam jej powiedzieć, w końcu Kasia nie przedstawiła żadnych konkretnych zarzutów. Miała po prostu dość tego, że koledzy są niepomocni.

Po skardze do szefa Kasia miała jeszcze czelność następnego dnia oznajmić mi, że ponieważ uważa, że całą akcję mobbingowania jej zacząłem ja, to zgłosi mnie POLICJĘ, po czym rzuciła mi na biurko jakieś papiery, mówiąc, że mogę się odkupić pisząc za nią raport.

Z początku ją wyśmiałem i życzyłem powodzenia na policji. Ta jednak zamiast sobie pójść, podniosła plik papierów i walnęła nim o moje biurko. W odpowiedzi wziąłem te papiery i wywaliłem do kosza.

Powiedziałem, że jak chce wykonać swoją robotę to może zanurkować do śmieci.

Od tego czasu w biurze jest względny spokój.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (166)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…