Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90556

przez ~anntoninna ·
| Do ulubionych
Po rozmowie z mamą naszło mnie, aby opisać sytuację z jej byłej już pracy.

Zacznijmy od tego, że muszę napisać, że moja mama jest osobą wykształconą i inteligentną, ale ze względu na dość nieciekawe życie, brak jej pewności siebie i umiejętności postawienia na swoim. Zaczęło się w dzieciństwie od tłamszącej ją matki i wiecznie nieobecnego ojca. Gdy mama miała 19 lat zaszła w ciążę ze swoim chłopakiem, który jednak według babci był nic nie wart (z rodziny robotniczej) i babcia zmusiła mamę do aborcji. Po tym rozpadł się również związek z chłopakiem, a mama straciła chęć do życia.

Po studiach wyszła za mąż za mojego ojca, który zdaniem babci był idealny, niestety okazał się alkoholikiem i przemocowcem. Mama kilkakrotnie usiłowała od niego odejść, ale pod presją babci zawsze do niego wracała i dopiero po 10 latach małżeństwa, mając już trójkę dzieci, powiedziała "dość" i odeszła. Było to 1995 i mama do tamtej pory pracowała tylko w jednej firmie, na stanowisku poniżej swoich kwalifikacji, bo ojciec i babcia ciągle jej kładli do głowy, że taka praca jej wystarczy.

W każdym razie mamie po rozwodzie udało się zmienić pracę na lepszą i pracowała tam spokojnie przez 15 lat. Niestety, firma zaczęła zamykać oddziały i mama została zwolniona. Miała wtedy już ponad 50 lat i ciężko było znaleźć jej nową pracę, udało się to dopiero po prawie roku. Praca była nisko płatna i choć zatrudnianio tam ponad 50 osób, to po prostu pachniało tam januszowaniem. Mama jednak nigdy się nie skarżyła, ciesząc się, że w tym wieku w ogóle znalazła pracę. Ja byłam już wtedy prawie dorosła, a moje rodzeństwo wyprowadziło się już, więc również skromna pensja nie była problemem.

Pierwsze problemy zaczęły się kilka lat później. Dyrektor wezwał mamę do siebie i powiedział, że będą ciąć etaty i niestety jest pierwsza do odstrzału. Mama była załamana, a dyrektor zaproponował jej przejście na pół etatu, na co mama przystała. Uważam, że to była z jego strony celowa zagrywka. W praktyce pracowała tyle samo, co wcześniej. W ogóle nie ubyło jej obowiązków, a dyrektor twierdził, że tak naprawdę to powinna się od początku wyrabiać w 4 godziny dziennie i musi się tego nauczyć. Mama znosiła to pokornie siedząc w pracy cały dzień za pół pensji. Dopiero po naszych namowach sprzeciwiła się temu, co doprowadziło do zwolnienia.

Mama mając już 56 lat i bojąc się o swoją przyszłość postanowiła w sądzie pracy zawalczyć o stanowisko i wygrała. Zatrudniono ją z powrotem na cały etat. Mija kolejne kilka lat, mojej mamie systematycznie dokładano pracy, jednocześnie nie podnosząc pensji. Mama siedziała po godzinach, w dodatku w firmie panowały dziwne konszachty - część pracowników była jakoś spowinowacona z zarządem, dzięki czemu ich pracę często przerzucono na innych pracowników. Ulubioną odzywką kierowniczki działu w stosunku do mojej mamy było naśmiewanie się z tego, że już się nie wyrabia, bo jest za stara i młodzi pracownicy nie musieliby siedzieć po godzinach. Mama cierpliwie to znosiła, odliczając lata do emerytury.

Któregoś dnia mama rozmawiała z młodą dziewczyną, która świeżo po licencjacie została przyjęta do firmy i nie miała nawet połowy kompetencji mojej mamy. Okazało się, że dostała lepszą pensję od niej. W mamie przelało to czarę goryczy i pierwszy raz tak naprawdę postawiła pracodawcy pewne żądania - większą pensję i mniejszą ilość obowiązków. Wywalczyła 200zł podwyżki, co oczywiście było kwotą śmieszną, ale mama i tak była z siebie dumna. Niestety, pracy jej nie ubyło i nadal spędzała co najmniej 10 godzin dziennie w biurze. Do tego szefostwo pozwalało sobie na telefony nawet po 22 i "szybkie sprawdzenie czegoś", co trwało czasem godzinę.

Tak to sobie wesoło leciało aż nastąpił rok 2020, mama dosłownie chwilę przed emeryturą. Wchodzi home office. Mamie po początkowym sceptycyzmie bardzo się to spodobało, pracowało jej się o wiele lepiej, do tego stopnia, że nawet gdy już mogła iść na emeryturę, zdecydowała się dalej pracować. Firmie chyba też się spodobało, bo zdawało się, że zrobią z tego rozwiązanie permanentne - wcześniej wynajmowali cały budynek na siedzibę firmy, było tam około 15 pokoi, kilka łazienek, kilka pomieszczeń socjalnych, kuchnie itd. Po paru miesiącach pandemii zrezygnowali z większej części powierzchni, zostawiając jedynie kilka niewielkich pomieszczeń - na gabinet prezesa, niewielkie pomieszczenie konferencyjne itd.

Jakoś na wiosnę zarząd firmy ogłosił, że wszyscy mają wrócić do pracy w biurze, mamie się to nie uśmiechało, wraz z innymi pracownikami stawiła się na spotkanie w firmie celem omówienia, jak to ma dalej być.

Okazało się, że kto miał dobre kontakty z zarządem nadal mógł spokojnie zostać sobie w domku, a szeregowi pracownicy mają wrócić do biura, w sumie jakieś 20 osób. Do dyspozycji mieli dwa pokoje po ok.15m2. Zdaniem zarządu w każdym spokojnie da się upchać 10 biurek. Tłumaczenie cięciem kosztów, kryzysem itp. Oba pokoje na poziomie piwnicy. Tymczasem piętro wyżej - gabinet prezesa 30m2. Dodać trzeba, że prezes w firmie bywa raz na ruski rok. Kolejny podobny gabinet dla kierowniczki działu, jego konkubiny. Trzeci obok dla pracowników - dla dwóch pupilek kierowniczki.

Oczywiście, większość pracowników zaprotestowała, a mama zwróciła uwagę, że nawet ze względów BHP jest to rozwiązanie nierealne. W pewnym momencie dyskusji mama powiedziała wprost, że ona do pracy w takich warunkach nie wróci. Zarząd zagroził zwolnieniem, na co mama tylko wzruszyła ramionami i powiedziała, że ona i tak ma emeryturę i wszystko jej jedno. Potem rozmawiała już prywatnie z innymi pracownikami i okazało się, że większość nie chce się godzić na takie warunki, ale część z nich boi się utraty pracy, obawia się o nowe zatrudnienie. Mama powiedziała kilku młodym dziewczynom, że naprawdę mogą znaleźć lepszą pracę, żeby się nie bały, że nie muszą znosić takiego traktowania. Ostatecznie kilka osób zwolniło się razem z nią.

Powiem szczerze, mama chyba nie zwróciło na to szczególnie uwagi - ale ja jestem bardzo dumna z tego, że w końcu podniosła głowę, a tym bardziej, że dała siłę innym osobom, być może jej życie też byłoby inne, gdyby ktoś kiedyś jej dał odrobinę wsparcia, choćby w tak prozaicznej kwestii jak szacunek do siebie w pracy.

praca

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (232)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…