Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90564

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia #90480 oraz komentarze na temat jej wstępu nakłoniły mnie do pewnych przemyśleń, którymi się z wami podzielę.

Mówiąc szczerze, to trochę rozumiem wstęp tamtego wpisu, bo ludzie w internecie (i nie tylko) będą się czepiać o wszystko, a nie odniosą się do meritum.

Zgubiony przecinek? Dodana końcówka słowa, bo miał, ale wyszło, że miała? Chodziło o tą książkę, czy może tę książkę?
Owszem, to są błędy, ale jeżeli z całego kilku akapitowego tekstu wyciąga się tylko, że ktoś źle napisał dwa słowa, i połowa komentarzy się na tym skupia, to człowiek się zastanawia, po co taka krucjata?

Zabawne też są komentarze, które walczą z czymś, co nie jest nawet błędem, bo jak wejdzie się na słownik PWN - ten według mnie ma jakąś renomę przynajmniej - to wychodzi, że poprawna jest tak forma jaką zastosował autor wpisu, jak i tą którą próbuje przepchnąć komentujący. Dla przykładu forma otwarła i otworzyła.

W związku z powyższym nie dziwię się, że ktoś z dysleksją może po prostu zastrzec, że ma takie problemy.
Ale dla niektórych internetowych myślicieli to nie jest choroba, tylko "dysmózgowie" (z tego co czytałem komentarze to nie w przytoczonej powyżej historii ale zdarza się znaleźć takie "mądrości").

Sam mam dysleksję, więc wiem, przynajmniej do pewnego stopnia (bo dysleksja dysleksji nierówna), jak to wygląda.
W słowach pojawiają się litery, które powinny być dopiero później - bo myślę o tym co mam napisać w następnej sylabie, ale piszę już teraz.
Często gubią się litery. Cz, sz, ch to głoski, ale litery są tam dwie. Podobnie z końcówkami wyrazów.
Albo odwrotnie. Litery lub częściej sylaby są dopisywane - słowo lśnienie może nagle mieć nawet do 4 "nie".
Podmiana podobnie brzmiących liter typu "s" i "c" lub "t" i "d".
Żółw, który podczas pisania przepoczwarza się w żułwia też jest nierzadkim zdarzeniem.

To kilka przykładów dla uzmysłowienia jak to wygląda. I to nie jest tak, że "ohoho, piszę z błędami, ohoho, co mi zrobisz, mam dysleksję".
Bo, to nie jest tak, że ja nie znam zasad ortografii i gramatyki. Ja wiem, że w tym słowie co piszę ma być "ó" a potem jak czytam, to magicznie pojawia się "u". Po prostu, ot tak. Nic na to nie poradzę. Mogę jedynie poprawić. I następnym razem. I jeszcze. Dla mnie opcja sprawdzania pisowni to genialne narzędzie. Ale ona nie sprawdzi interpunkcji czy gramatyki, nie sprawdzi jeżeli zgubi się końcówka i wyjdzie inne słowo, albo nie wyświetli błędu jeżeli przez podmianę litery wyjdzie istniejące słowo, które jednak nie ma sensu w danym kontekście.
Ja czytam, co napisałem i poprawiam błędy. Ale ja zasadniczo nie mam problemów z czytaniem tylko z pisaniem. A są ludzie, którzy nie widzą błędów. Rozumieją tekst, ale błędów w nim za cholerę nie znajdą.

I to jest problem. Schorzenie podobnie jak problemy z nogą. Tylko utykającego człowieka jakoś nie wyzywa się od kuternogi. A "dysmózgowie" pojawia się w dyskusjach...

Dlatego prośba, zanim napiszecie "dysmózgowie" albo zanim ponownie wytkniecie błędy, na które już zwrócono uwagę: zluzujcie, nie bądźcie piekielni.

PS: Chodzi mi tutaj o wpisy w internecie, gdzie jest kilka błędów ortograficznych czy gramatycznych a nie o wpisy, które trzeba przeczytać z 5 razy żeby móc w ogóle próbować domyślać się o co autorowi chodziło.

PS2: Oczywiście jest też "ciemna strona dysleksji", że tak to nazwę. Miałem w szkole znajomych, którym też stwierdzono to schorzenie. I oni stwierdzili, że mają papier, więc to dobra wymówka, żeby "walić byki" i żeby nikt od nich nic nie wymagał.

PS3: Gdybym z każdym razem, kiedy poprawiałem "c" na "s" w słowie dysleksja, gdy pisałem ten post, dostawał zyla, to miałbym już na drobne zakupy w markecie :)

dysleksja

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…