Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90614

przez ~szymek ·
| Do ulubionych
Historia pewnie nieco kontrowersyjna, a przy tym bez podziału na osoby piekielne i anielskie.

Mój brat nie jest wzorem uczciwości. Nie potrafi, niestety, utrzymać małego w spodniach. Pokrótce - mając dwadzieścia parę lat, zaciążył swoją ówczesną dziewczynę. Potem wyszło na jaw, że miał już od dwóch lat romans z jej koleżanką. Związek się zakończył, matka jego syna go znienawidziła, a jej koleżanka ochoczo zajęła jej miejsce.

Dziecko się urodziło, a brat od początku starał się angażować, odwiedzać matkę i dziecko codziennie i aktywnie pomagać, mimo całej sytuacji cieszył się, że został ojcem. Dobrowolnie zaoferował pewną kwotę w ramach alimentów, na co była przystała. Ciągle też pytał czy na pewno nic im nie brakuje, robił nieproszony zakupy i odkładał co miesiąc drobną kwotę na przyszłość syna. Z biegiem lat pozostał zaangażowanym ojcem i ma świetny kontakt z obecnie już młodym nastolatkiem, z którym spędza bardzo dużo czasu.

Koleżanka, która stała się jego oficjalną partnerką, gdy romans wyszedł na jaw, zaciążyła rok czy dwa po narodzinach mojego bratanka. Dziecko się urodziło i rodzinka żyła sobie szczęśliwie, ku niezadowoleniu byłej, która nagle zaczęła wymyślać kolejne wydatki, które brat powinien pokryć.
Gdy drugie dziecko miało rok, okazało się, że brat zdradzał swoją dziewczynę z koleżanką z pracy. Znów zrozumiały płacz, złość, rozgoryczenie. Moi rodzice mało zawału nie dostali. Brat chciał zostać jednak przy rodzinie, ale dziewczyna go pogoniła. Również z drugim synem brat utrzymywał jednak częsty kontakt, choć druga partnerka utrudniała mu to na tyle, że kończyło się często przyjazdem policji, gdy nie chciała mu wydać dziecka na zasądzone cotygodniowe widzenia.

Obecna sytuacja wygląda tak, że matki jego dzieci się znów ze sobą przyjaźnią i czasem odnoszę wrażenie, że wspólnie starają się uprzykrzyć mu życie. Brat jest jaki jest, ale synów kocha ponad wszystko i nie ogranicza swojej roli do płacenia alimentów.

Choć sam mam do niego żal o parę spraw, to przykro mi, że jego byłe robią własnym dzieciom przykrość, aby utrzeć mu nosa.
Przykładowo brat miał zaplanowany weekend z młodszym synem.
W piątek rano jego matka zadzwoniła, że odwołuje wizytę syna, bo musi wyjechać służbowo na tydzień i musi zawieźć syna do dziadków na ten czas. Brat zapytał, czemu wiezie do dziadków, skoro może zostawić u niego, obaj się ucieszą, a młodego może zawozić codziennie do szkoły, co w przypadku dziadków mieszkających we wsi pod miastem, mogło być problematyczne. Była odparła, że nie, bo nie. Brat zdeterminowany pojechał do jej rodziców żądając wydania syna, babcia się wykłócała, ale już dziadek przyznał mu rację i wypuścił chłopca, zaproponował nawet, żeby chłopiec został u niego do powrotu matki. Gdy wszyscy razem do niej zadzwonili wygrażała się policją i interwencją MOPSu. Dopiero gdy dziecko samo zapewniło, że bardzo chce do taty, odwarknęła, że niech już być, ale ten jedyny raz!

Innym razem matka starszego syna zaczęła brata zarzucać pretensjami o złe oceny dziecka. Jej zdaniem ojciec mu na wszystko pozwala i daje zły przykład, bo sam skończył tylko zawodówkę. Brat postanowił młodemu opłacić korepetycje. Wic polegał na tym, że pieniądze przekazywał jego matce, a ta nigdy nie wysłała na żadne korki tylko wzięła sobie pieniądze, mówiąc, że ona siedzi z dzieckiem i odrabia z nim lekcje, więc jej się należy. Brat zaproponował, że on też może pomagać, jeśli będzie mógł do nich przychodzić wieczorami, na co ona odparła, że nie, bo jest debilem.

Miała ona także epizod związkowy z pewnym mężczyzną. Dziecko miało wtedy jakieś 10 lat i nie bardzo chciał nowego partnera matki zaakceptować. Mimo tego matka pozwoliła facetowi się do nich wprowadzić. Syn dzwonił do brata codziennie zapłakany, więc brat zaproponował, aby dziecko przez jakiś czas zamieszkało u niego. Został zwyzywany od takich i owakich, co jej nie pozwala zaznacz szczęścia. Gdy związek się rozpadł, zaczęła nękać mojego brata pretensjami, że przez to, że jej zmajstrował bachora, żadnego faceta nie może znaleźć. Brat rozzłościł się i powiedział, że chce dziecko wziąć do siebie, ale matka się nie zgodziła, bo jest dziwkarzem i da dziecku zły przykład.

Kiedyś obie kobiety razem (podejrzewam wspólnie) uknuły podłą intrygę, bo nie wierzę w takie przypadki. Mianowicie pewnego dnia, przypadkowo w sobotę rano, kiedy brat miał odebrać starszego syna, zadzwoniła do niego matka młodszego i powiedziała, że jest z dzieckiem w sąsiednim mieście i skradziono jej auto, do tego nie ma kasy i nie ma jak wrócić do domu. Brat się przejął, zadzwonił do matki nr 1 i zapowiedział, że przyjedzie dopiero po południu. Dostał bluzgi i pretensje, że ona ma swoje plany i ma natychmiast przyjechać. Brat stwierdził, że po syna pojedzie i zabierze ze sobą odebrać matkę 2 z młodszym synem. Gdy jednak przyjechał, pocałował klamkę, a matka 1 nie odbierała telefonu. Pojechał więc po matkę 2 i gdy zbliżał się do celu poinformował ją, że zaraz będzie. Ta odparła, że zapomniała powiedzieć, że już po nią jej nowy chłopak przyjechał. Brat wkurzony wrócił do miasta i pojechał do matki 2 zobaczyć czy z dzieckiem wszystko ok. Zastał ich w domu w piżamach, auto laski stało pod blokiem, ona stwierdziła, że znalazła jednak auto i nie ma sobie piżamy tylko letnią sukienkę. Brat ponownie dzwoni do matki 1, aby widzenie jednak doszło do skutku. Ta odebrała dopiero wieczorem informując, że musiała dziecko zabrać ze sobą do koleżanki, bo nie miała go z kim zostawić i widzenie przepadło. W dodatku złożyła niewiele później wniosek o ograniczenie kontaktów, powołując się na raniącą dziecko niesłowność ojca.

W dodatku, szczególnie matka 1 stara się udowodnić wszystkim jakim brat jest złym ojcem. Brat w dniu ojca umieścił na fejsie zdjęcia z synami, pisząc, że są jego największym szczęściem w życiu, a matka starszego zaczęła aktywnie komentować typu "koorwiarzu, ojcem jesteś tylko na pokaz! A ja muszę być dla dziecka i matką i ojcem!" albo "takie szczęście dopóki się dzieckiem nie musisz zajmować!!!". Matka 2 za to ciągle wygraża się bratu, że wyprowadzi się z miasta, żeby znaleźć lepszą pracę i tak wymusza na nic dodatkowe pieniądze.

Słowem wszyscy piekielni, tylko kto najbardziej?

rodzina

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (176)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…