Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90634

przez ~rubia ·
| Do ulubionych
Znacie te artykuły? Trzydziestoletni miliarder opowiada jak zdobył pierwszy milion i radzi młodym ludziom, jak się dorobić. "Tata mi dał. Weźcie od swojego". Luźne nawiązanie do historii o niedobranym małżeństwie.

Przypomniało mi się jak jakiś rok temu poznałam pewną osobę, która skojarzyła mi się z bohaterką tamtej historii.
Pracuję sobie w firmie logistycznej w dziale księgowości. Rok temu kolega z pracy zaprosił mnie na swoje urodziny. Spotkałam tam byłego pracownika tej firmy, dalej zwanego Kolegą i poznałam jego dziewczynę, dalej zwanej Dziewczyną.
Słów kilka o Koledze. Ogólnie gość całkiem do pogadania, ale zawsze kojarzył mi się z takim drobnym cwaniaczkiem i szpanerem.

Kolega ma dzianych starych, ale mają oni czwórkę dzieci, więc dali możliwość skończenia studiów, pomieszkania za darmochę w domu rodzinnym, trochę grosza, a potem krzyż na drogę.
Kolega z typu jak zarobić, żeby się nie narobić. Jeszcze na studiach związał się z bogatą dziewczyną w typie córeczki tatusia, swoją drogą przesympatyczną i inteligentną. Gdy zwalniał się z firmy miał z nią otwierać jakiś biznes.

Na tej imprezie powiedział, że parę miesięcy wcześniej zerwał z poprzednią dziewczyną, bo za bardzo naciskała na ślub i założenie rodziny. Znalazł się wtedy w głupiej sytuacji, bo przez wszystkie te lata (byli łącznie prawie 10 lat razem) mieszkał u niej w mieszkaniu, pracował sobie luźno, podróżował, bo tamtej dziewczynie grosza nie brakowało i nie mieli żadnych zmartwień. Po zerwaniu musiał wrócić do rodziców, ale już kilka tygodni później wprowadzał się do obecnej Dziewczyny.
Dziewczyna, podobnie jak poprzednia miały spory "posag".

Teraz kilka słów o mnie. Mój mąż jest pół-Hiszpanem i jakiś czas temu wpadł na pomysł otwarcia sklepu z produktami spożywczymi z Hiszpanii, Portugalii i Ameryki Płn.
Po dyskusjach i analizach zdecydowaliśmy, że mąż na początku będzie ogarniał sam, a ja zostanę na etacie, abyśmy mieli jedno pewne źródło dochodu. Biznes na tamten moment dopiero raczkował i ciężko było mówić o zysku, a co dopiero o pieniądzach na pracownika.

Tak na rzeczonej imprezie wdałam się z dyskusję z Dziewczyną:
Kolega: I co? Dalej w tej samej firmie?
Ja: Tak, póki co tak
K: A widzisz, a my z Dziewczyną założyliśmy taki sklep... (nawet nie pamiętam czym handlowali, ale coś tam sprzedawali z Chin) no i powiem ci, dzieje się, dzieje! Nawet nie wiem, ile mamy zamówień dziennie, z tysiąc?
J: Ooo, to fajnie, to naprawdę musieliście mieć dobry pomysł, kurcze, mam nadzieję, że ten nasz sklep też wypali, bo tyle kasy w to włożyliśmy i mąż tam całe dnie i pół nocy haruje.
Dziewczyna: No i to jest błąd! Bo szef to nie ma pracować, tylko firmę rozwijać
J: Hehe, no tak, tylko kto by tam wtedy pracował, no ja mam swoją pracę
D: Zatrudnijcie ludzi
J: Co ty, na razie na to kasy nie ma
D:Jak to kasy nie ma? Mówiłaś, że zainwestowaliście
J: Tak, ale w towar, wyposażenie sklepu... trochę stąpamy po cienkim lodzie z tymi oszczędnościami
D: Ojej, no ale to się firmy nie otwiera z 20 tysiącami. To trzeba od razu dziesięć razy tyle.
J: Spokojnie, wszystko policzyliśmy, po prostu dopóki nie ma za dużych przychodów, wolimy możliwe oszczędzić
D: Nie no sorry, ale tak się biznesu nie robi
J: Em, ok...
D: serio, ja wiem co mówię, zobacz, nasz biznes działa, bo wiedziałam, gdzie zainwestować, kupiliśmy towar póki tani i na samo to nam pół bańki poszło, ale opłaci się...
J: O, wow, tyle towaru? Kurczę to gdzie to składujecie w ogóle
D: Aaaa, mój tata nam hale udostępnił, a poza tym tam obok ma biura to też tam sobie pracujemy
J: Mhm, no ale pół bańki? Wow, no to się wam powodzi, że tyle kasy mieliście. Kolega, powiedz, gdzie się zatrudniłeś po odejściu z pracy, też tam pójdę, hehe.
D: Taaa, z jego pracy. Tata nam dał na start firmy. W ogóle fajnie, bo jego pracownicy nam stronę zrobili i z tym całym bajzlem internetowym pomogli.
J: A, no tak, tak to można biznes otwierać.
D: No, dokładnie, wy też tak powinniście zrobić, od razu z grubej rury, a nie tak grosze ciułać.
J: Haha, no wiesz, mi tak rodzice pół miliona z rękawa nie wyciągną niestety
D: Ale o co ci chodzi?
J: No o nic, tylko my nie mamy skąd wziąć takiej kasy i tyle.
D: I co, mam się teraz wstydzić, że mi tata dał?
J: Nie, ale nie ma niestety zastosowania dla twoich rad w naszej sytuacji
D: To chyba ty prosiłaś o radę
J: Em, nie?
D: No mówiłaś, że wam biznes nie idzie
J: Nie, mówiłam, że dopiero startuje, nie prosiłam o żadne rady, po prostu niech każdy robi swoje, ok?
K: Dobra, nie denerwuj się tak, przecież Dziewczyna chciała dobrze, nie?
D: No pewnie, że chciałam dobrze, kochana! Przecież ja ci życzę jak najlepiej, w biznesie jest miejsce dla wszystkich i dla rekinów i dla płoteczek, spokojnie! Po prostu wiesz, my wolimy zarządzać firmą, a nie w niej pracować, ale oczywiście niektórzy cenią sobie tę ciężką pracę, to takie prawie rzemieślnictwo! To szlachetne! Ale widzisz, mój misiu ma zmysł do biznesu i my nie musimy tyrać...

Akurat w ostatnie zdanie uwierzyłam bez zastrzeżeń.

biznes kasa

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (201)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…