O kierowcach motocykli którym się wydaje, że skoro mają tylko dwa kółka to mogą jeździć jak im się chce.
Mój trzyletni syn od zawsze bał się motorów na drodze, ale nie wpadał w panikę tylko ściskał mocniej za rękę i czekał aż przejeździe. Niestety, niedawno przytrafiły nam się dwie sytuacje które mają bardzo przykre konsekwencje.
Sytuacja 1: idziemy chodnikiem wzdłuż niewielkiego pasażu handlowego, zaraz przy chodniku jest parking i zarazem droga dojazdowa. Nagle za nami na chodniku pojawia się motocykl! Dziecko w krzyk, ja odruchowo do ściany razem z dziećmi (była z nami jeszcze młodsza córka 2 lata) a szanowny pan motocyklista przejechał sobie po chodniku i pojechał dalej. Młody po chwili płaczu się uspokoił.
Sytuacja 2: kilka dni później idziemy w trójkę (ja z dziećmi) chodnikiem wzdłuż ulicy biegnącej przez osiedle. Nagle pan kierowca na skuterze skręca z ulicy dosłownie przed nami, bo jedzie zaparkować pod swoim blokiem który właśnie mijamy. Syn oczywiście w krzyk, na co panie siedzące pod blokiem zaczęły się podśmiewywać do sąsiada, że dziecko wystraszył.... Po chwili udało mi się syna uspokoić.
I niestety, ale to nie jest koniec historii. Od tamtej pory syn boi się panicznie otwartych przestrzeni. Boi się przejść od drzwi klatki schodowej do samochodu na parkingu. Boi się iść chodnikiem gdziekolwiek. Bezpiecznie czuje się w pomieszczeniach i miejscach ogrodzonych, typu plac zabaw czy podwórko, oraz w samochodzie. Próbujemy mu tłumaczyć, ale to jest małe dziecko, jest tak przerażony że nic do niego nie dociera. Sytuacja jest bardzo przykra, bo aż żal bierze jak dziecko się męczy. Znajomi i rodziną twierdzą, że takie rzeczy niestety się zdarzają, i musimy przeczekać aż mu przejdzie. Kiedyś przejdzie na pewno, na razie mija trzeci tydzień i jedynym postępem jest że spokojnie wychodzi z klatki na schodki, bo na początku nawet z mieszkania nie chciał wyjść. Dlatego serdecznie nie pozdrawiam motocyklistów, którym się wydaje, że są królami szos.
Mój trzyletni syn od zawsze bał się motorów na drodze, ale nie wpadał w panikę tylko ściskał mocniej za rękę i czekał aż przejeździe. Niestety, niedawno przytrafiły nam się dwie sytuacje które mają bardzo przykre konsekwencje.
Sytuacja 1: idziemy chodnikiem wzdłuż niewielkiego pasażu handlowego, zaraz przy chodniku jest parking i zarazem droga dojazdowa. Nagle za nami na chodniku pojawia się motocykl! Dziecko w krzyk, ja odruchowo do ściany razem z dziećmi (była z nami jeszcze młodsza córka 2 lata) a szanowny pan motocyklista przejechał sobie po chodniku i pojechał dalej. Młody po chwili płaczu się uspokoił.
Sytuacja 2: kilka dni później idziemy w trójkę (ja z dziećmi) chodnikiem wzdłuż ulicy biegnącej przez osiedle. Nagle pan kierowca na skuterze skręca z ulicy dosłownie przed nami, bo jedzie zaparkować pod swoim blokiem który właśnie mijamy. Syn oczywiście w krzyk, na co panie siedzące pod blokiem zaczęły się podśmiewywać do sąsiada, że dziecko wystraszył.... Po chwili udało mi się syna uspokoić.
I niestety, ale to nie jest koniec historii. Od tamtej pory syn boi się panicznie otwartych przestrzeni. Boi się przejść od drzwi klatki schodowej do samochodu na parkingu. Boi się iść chodnikiem gdziekolwiek. Bezpiecznie czuje się w pomieszczeniach i miejscach ogrodzonych, typu plac zabaw czy podwórko, oraz w samochodzie. Próbujemy mu tłumaczyć, ale to jest małe dziecko, jest tak przerażony że nic do niego nie dociera. Sytuacja jest bardzo przykra, bo aż żal bierze jak dziecko się męczy. Znajomi i rodziną twierdzą, że takie rzeczy niestety się zdarzają, i musimy przeczekać aż mu przejdzie. Kiedyś przejdzie na pewno, na razie mija trzeci tydzień i jedynym postępem jest że spokojnie wychodzi z klatki na schodki, bo na początku nawet z mieszkania nie chciał wyjść. Dlatego serdecznie nie pozdrawiam motocyklistów, którym się wydaje, że są królami szos.
Ulica
Ocena:
122
(138)
Komentarze