Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90651

przez ~krawcowamagdalena ·
| Do ulubionych
Mieszkam na obczyźnie i parę lat temu postanowiłam otworzyć własny biznes, polegający na recyklingu starych ubrań. Pozyskiwałam stare ubrania, zbierałam co lepsze materiały i szyłam z nich coś ładnego :) Cały biznes odznaczał się filozofią zero waste i był mocno proekologiczny. Był to mój pierwszy biznes w życiu, ale z perspektywy czasu wiem, że popełniłam kilka rażących błędów, a jednym z nich była wiara w to, że im bardziej wyjdę klientowi na przeciw, tym więcej on będzie u mnie wydawał.
Takiego wała.

Jednym z moich pierwszych klientów była pewna organizacja proekologiczna. Zainteresowani byli zamówieniem różnych kolorowych bluzeczek, w których ich wolontariusze na jakiejś tam imprezie rozdawali by ulotki zachęcające do noszenia odzieży z drugiej ręki i recyklingu tekstyliów.
Po wstępnej wycenie, podałam przedstawicielowi propozycję ceny, ale ten uznał, że to za dużo. Kwieciście tłumaczył, że organizacja jest non-profit i nie mają wielkich funduszy. Ostatecznie zgodziłam się na 50% stawki. Uznałam, że zarobić nie zarobię, ale współpraca z tak uznaną organizacją to dobry start i reklama.
Liczyłam na to, że w ulotce zostanie zamieszczona informacja o mnie i mojej działalności. Otrzymałam odmowę uargumentowaną tym, że ulotki są już gotowe.

Wzięłam się za pracę i niebawem przekazałam organizacji zamówione koszulki w liczbie 30 (żebyście nie myśleli, że chodziło to o jakieś milionowe kwoty - to zamówienie to były "peanuts" w porównaniu do rocznego budżetu) oraz fakturkę, no i czekam... po paru dniach przypomniałam przedstawicielowi o przelewie. Ten był uprzejmy oddzwonić i kwieciście podziękować i pochwalić moją pracę i poinformować, że udałoby się jeszcze dodrukować ulotek ze wzmianką o mojej pracy, ale wiadomo... druk kosztuje. Po prostu zaproponował mi rezygnację z honorarium w zamian za promocję. Kusiło, ale niestety stałam wtedy finansowo na krawędzi i poprosiłam o przelew. Mężczyzna nie skomentował tego i się rozłączył. Przelew jednak pojawił się kilka dni później.

Minęło kilka miesięcy, gdy rzeczona organizacja zgłosiła się ponownie z kolejną propozycją współpracy. Większe zamówienie, większa impreza , mogli by też pomyśleć o dystrybucji moich produktów przez ich stronę i tak dalej...
To co? Dogadamy się? Ty nam 100 koszulek, a my Ci odnośnik do Twojego sklepu na naszej stronie?
Niestety, finanse znów mi na to nie pozwoliły. 100 koszulek to jednak 3 razy więcej pracy niż poprzednio, czyli w mojej sytuacji postawienie wszystkiego na jedną kartę.
No nie, nie zgodziłam się. Poprosił więc o wycenę, po czym znów próbował ją stargować, z tym, że ceną wyjściową negocjacji nie była aktualna wycena, tylko cena ostateczna z ostatnich negocjacji.
No bo, że tamtą stawkę zrobić to już jasne. Pytanie, ile jeszcze mogę opuścić? Wytłumaczyłam, że nic - tamto to było prawie po kosztach, jak jeszcze spuszczę z ceny, to jeszcze będę do tego dokładać, a ja chcę zarobić. Po nieudanych negocjacjach dostałam maila:

"Bardzo nam przykro, Magdaleno, ale nie będzie z Tobą współpracować. Widzieliśmy w Tobie wspaniałą działaczkę i wizjonerkę, wiele osób na Twoim miejscu byłoby szczęśliwych mogąc po prostu pomóc środowisku i naszej organizacji. Niestety, jako organizacja non-profit nie możemy współpracować z osobami pracującymi komercyjnie, to wbrew naszej filozofii".

To tyle. Dodam, że biznes zamknęłam, bo niestety było bardzo wiele osób, które chciały coś zrobić dla środowiska, dostać oryginalną, ręcznie szytą rzecz, a zapłacić jak za poliestrową szmatkę z primarka ;)

szycie moja pasja

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (137)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…