Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90656

przez ~Kolejnahistoriaweselna ·
| Do ulubionych
Historia z głównej o weselu przypomniała mi o weselu moich znajomych, które odbyło się rok temu. Nie było tam aż takich problemów, ale było równie ciekawie, szczególnie ze strony Panny Młodej.

O zaproszeniu wiedzieliśmy, gdy Adam i Ewa się zaręczyli. Jesteśmy bardzo bliskimi znajomymi Adama, więc to było oczywiste. Zaczęli szukać sali i jedyna, która się im spodobała (i chciała im wynająć na małe wesele tj. 80 osób), miała terminy wolne w taki sposób, że wesele musiało odbyć się we wtorek, a poprawiny w środę. Goście zostali o tym uprzedzeni jeszcze przed oficjalnym wręczeniem zaproszeń. Tak samo jak o lokalizacji sali. Większość osób zaproszonych była z Piekiełkowa, a sala znajdowała się za Łodzią, czyli ponad 250 kilometrów od Piekiełkowa. Młodzi jednak zapewniali transport i nocleg.

Już po oficjalnym przyjęciu zaproszenia, dostaliśmy informację od Panny Młodej czy dalibyśmy radę aby ubrać się na niebiesko. Zapytałam czemu i skąd taki pomysł? Otóż chciała, aby goście wyglądali jednolicie na zdjęciach, aby oni, jako Młodzi się wyróżniali z tłumu. Zbiła mnie tym totalnie. Powiedziałam, że od tego jest biała suknia a nie dress code gości. Mimo to kilka razy próbowała nas namówić na niebieski ubiór. Nie zgodziliśmy się, bo sukienkę już miałam, a narzeczony koszulę i garnitur. Na weselu prawie wszyscy ominęli ten niebieski, co wkurzyło Pannę Młodą, bo "nie szanują jej prośby".


Na wesele przez to że odbywało się o 16, wyjazd zaplanowany był o 10 rano- my jechaliśmy własnym autem z innej części kraju, ale nasi inni znajomi znaleźli się w autokarze i pożałowali . Godzina wyjazdu- niby okej, ale gdy kobiety musiały iść jeszcze do kosmetyczki, czas skurczył się im niemiłosiernie. Ludzie przyjechali zmęczeni trasą, autokarem z niedziałającą dobrze klimą, więc po paru szybkich, byli już dobrze wstawieni.

Jedzenia też było bardzo mało. Dosłownie były momenty, gdzie na stole stały jedynie napoje i wódka, a zapytany o zagryzki kelner, odpowiedział, że kuchnia dopiero przygotuje je na 19 ( było po 17). Skończyło się tak, że jeszcze przed północą, trzeba było jednego z wujków wynieść do pokoju, bo zwymiotował na siebie i stół. Inny po prostu zasnął przy stole. Najgorzej jednak było gdy niektórzy stwierdzili że alkohol wytańczą i uczynili z siebie królów parkietu. To poskutkowało tym, że w przypadkowych momentach, potrafili na ciebie wlecieć z pełną siłą. Sama oberwałam od ciotki, która nie skoordynowała ruchu rąk przy obrocie.

Inny przypał był ze strony hotelu i niepotrzebnie stresował Młodych. Zapewniono ich, że pokoje będą dostępne już od 13. W rzeczywistości kazano nam czekać do 15, bo jeszcze pokoje sprzątano. Na salę też nie można było wejść, więc pozostało czekać na skwerze w pełnym słońcu. Dopiero po interwencji u kierownika obiektu, zgodzono się udostępnić pokoje wcześniej. Finalnie pokoje, które miały mieć dobry standard, w naszym przypadku, miały wgniecione drzwi i ruchomą deskę klozetową. Klimatyzacja nie działała. Na śniadanie poprawinowe mało kto wstał wypoczęty, bo akurat trafiła się noc tropikalna. O godzinie 3:30 nad ranem na salę wszedł kierownik i poprosił zespół, aby przekazał informacje, że wesele zakończy się o 4, bo przeszkadza innym gościom hotelowym. Wesele było w innym budynku niż hotel.

Po weselu rozmawialiśmy z Młodymi i jeszcze zakulisowo okazało się, że:
- mimo wesela bez dzieci, na parkingu przed autokarem kuzynka Młodej pojawiła się z mężem i swoimi 3 bombelkami (najmłodsze 7 lat, najstarsze 12), bo na zaproszeniu było, że "proszą o zostawienie dzieciaczków w domu", a to nie są dzieci. Po sprzeciwie ze strony innych gości, została z mężem na miejscu, oburzona. Do dzisiaj się nie odzywa do Młodych.
- sala chciała obciążyć ich dodatkową opłatą za parking, bo miał być tylko autokar. Tu pomogłam im przygotować pismo, gdyż w umowie zapisano, że w cenie jest parking dla samochodów gości i dla autokaru.
- brak jedzenia to była wina kuchni, bo na imprezę weselną wzięto tylko jednego kucharza i samych pomocników ze szkoły gastronomicznej, co już podczas imprezy sprawdził ojciec Młodego.
- wódka, która została po weselu, została wydana dopiero miesiąc później, bo sala nie mogła się jej doliczyć.
- pisali reklamację na ogólny stan imprezy i nakaz jej zakończenia (miało być do ostatniego gościa) ale nikt się tym nie przejął.

Na negatywną opinię na google odpisali, że dla takich osób to nadaje się sala wiejska, a nie ich premium centrum konferencyjno-weselne.

wesele

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (151)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…