Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90679

przez ~Opiekanaddzieckiem ·
| Do ulubionych
Historia, gdzie wspomniano o braku chęci zajęcia się dzieckiem siostry, przypomniała mi jak to zostaliśmy z (wtedy) narzeczonym najgorszym wujostwem świata.

Mój mąż ma dwie siostry. Obie zaszły w ciążę praktycznie jednocześnie i pomiędzy Asią, a Kasią są trzy miesiące różnicy. Od początku oferowaliśmy pomoc w opiece obu siostrom i gdy dzieciaczki podrosły do momentu, gdy zaczynały jeść samodzielnie, zaczęto z tej pomocy korzystać.

Mama Asi korzystała z niej raczej sporadycznie, podrzucając małą, gdy miała jakieś sprawy urzędowe do załatwienia. Generalnie lubię to dziecko, bo już w wieku rocznika była mega kontaktowa i nie miała problemu z tym, że zostaje u nas. Gorzej było z Kasią.

Mama Kasi podrzucała nam ją dość często i każde podrzucenie to była dzika awantura, w której nie mogliśmy uspokoić dziecka. Ryk (bo nie płacz) potrafił trwać 20 min i być przeplatany słowem mama. A gdy Kasia się już uspokajała z płaczu, zaczynała gonić naszego starszego psa. Gdy ją od niego zabieraliśmy, znowu ryk. Wpadliśmy kiedyś na pomysł, że wyjdziemy z nią na plac zabaw na osiedlu. Były na nim moje dzieciate sąsiadki, których dzieci były w podobnym wieku lub ciut starsze. Gdy tylko któreś dziecko podeszło do Kasi, uciekała do nas. Kasia nie chciała też od nas nic jeść, jedynie paluchy kukurydziane, a zostawała czasem nawet na 5-6 godzin. Dostaliśmy info, żeby nakarmić ją na siłę, czego nie zrobiliśmy, bo nie będę krzywdziła dziecka. Zabraliśmy jej cokolwiek co nie było dla dzieci (od pilota po świeczkę), ryk.

W końcu po chyba 15 razie wizyty, która wyglądała w opisany powyżej opisany sposób, powiedzieliśmy Beacie, że ta nasza opieka nie ma sensu, bo dziecko tylko się stresuje i my nie mamy sił, aby ją uspokajać. Pamiętam, że padło coś w tym stylu:
- A Agnieszce to pomagacie, bo ona zawsze była ulubioną siostrą!
- Nie mamy żadnej ulubionej siostry, Asia po prostu nie dostaje ataku paniki, gdy zostaje z nami.
- Moja też nie dostaje, to jest jej normalna reakcja na obcych ludzi! Wy nie chcecie mi w ogóle pomagać!

Aby nie iść w stronę awantury, zaproponowaliśmy, aby sama zobaczyła jak wizyty przebiegają i nagraliśmy kolejną na kamerce. Czy coś do Beaty dotarło? Nie. Stwierdziła, że taki płacz u ponad roczniaka jest naturalny, a to że dziecko ryczy tak mocno za mamą, że zdziera sobie gardło, to nic nie znaczy. Nie jestem psychologiem dziecięcym, ale dla mnie ta reakcja nie jest do końca prawidłowa. Powiedzieliśmy, że to był ostatni raz pod naszą opieką, dopóki dziecko nie nauczy się nam ufać. Dla nas też to żadna rozrywka siedzieć z małym dzieckiem, którego nie umiemy uspokoić. Proponowaliśmy kilka wspólnych wizyt z rodzicami, na co nie zgodziła się Beata, bo ona Kasię nam daje po to, aby ona nie musiała się nią zajmować w tym momencie.

To nas załamało i powiedzieliśmy, że nie będziemy więcej się nią zajmować. Trzymaliśmy się tego twardo i kilka razy jej odmówiliśmy, jednocześnie nadal zajmując się Asią. Próbowaliśmy jeszcze do niej dotrzeć, że jeśli Kasia się do nas przyzwyczai i uda nam się znaleźć jak ją odstresować podczas nieobecności jej mamy, to możemy podejść do tematu drugi raz. Nie, bo to co robi Kasia jest normalne.

Beata obraziła się na nas i zaczęła nastawiać rodzinę przeciwko mnie, bo to ja podobno sprawiłam, że narzeczony stał się osobą, która nie lubi dzieci. Potem mówiła, że ja jestem zazdrosna o to, że ona ma córkę, bo ze mną jej brat się nie rozmnoży (gdzie oboje ustaliliśmy, że rodzicielstwo to raczej nie nasza bajka, przynajmniej na etapie, na którym wówczas byliśmy-czyli najem mieszkania, pierwsze poważne prace etc). Padło też stwierdzenie, że jej brat zasługuje na kogoś kto nie ma takiego końskiego pyska jak ja. Przy cichej aprobacie ze strony teściowej, której to Beata jest oczkiem w głowie i ukochaną córeczką, a Aga i mój mąż, do dzisiaj "są bo są".

W końcu przyszedł dzień, gdy narzeczony miał awansować statusem na męża, a ja na żonę. Przygotowaliśmy małą uroczystość w plenerze i potem zabawę na sali. Co ważne, że względu na koszty ograniczyliśmy liczbę zapraszanych osób, bo gdybyśmy mieli zaprosić każdego, wyszłoby tak, że musielibyśmy robić wesele na minimum 250 osób. Co ważne, po tym jak relacje z Beatą się popsuły, z początku nie chcieliśmy jej zaprosić, bo to co mówiła o nas rodzinie było wręcz obrzydliwe. Wtedy rodzice męża powiedzieli, że nie przyjdą, więc zaprosiliśmy Beatę z mężem i dzieckiem. Wynajęliśmy im pokój, aby mogli położyć Małą spać i pokryliśmy jego koszty. Zamówiliśmy dla niej małe zestawy dziecięce i załatwiliśmy basen z kulkami. To miało być jedyne dziecko na naszym weselu, bo Asia miała być tylko na uroczystości i oddana drugim dziadkom.

Beata po potwierdzeniu tego, że przyjdzie i że razem z nią przyjdzie reszta jej rodziny, jeszcze kilka razy pytała czy na pewno wynajęliśmy pokój, bo Kasia idzie spać o 20. Powiedzieliśmy że nawet pokój można wyposażyć w kamerkę i damy jej dostęp do aplikacji, żeby mogła monitorować dziecko z sali.

Przyszedł dzień ślubu i już przed ceremonią czekamy na Beatę. Wszyscy już zajęli miejsca, dzwonimy do niej czy coś się nie stało po drodze. Zaczynamy się martwić, bo niby na salę było tylko 10 kilometrów, ale kto wie. W końcu gdy teściowa do niej zadzwoniła, dowiedziała się, że oni to przemyśleli i jednak nie chce im się przychodzić na nasze wesele i ślub, bo ich okropnie traktujemy. Zmarnowaliśmy miejsca, które mogliby zająć nasi znajomi, nie mówiąc już o kosztach (talerzyk dorosłego to było 250 zł, dziecka 70 i do tego pokój 150). Wiedzieli, że chcemy robić małe wesele, aby zaoszczędzić na wyjazd poślubny. Jak to nam powiedziała ciotka męża, gdy rozmawiała z Beatą o przyczynach jej nieobecności na naszym weselu, to Beata chciała abyśmy poczuli jak to jest jak się kogoś wyklucza i naraża na koszty.

Chyba nie muszę dodawać, że z Beatą kontaktów nie mamy i widzimy się jedynie na zbiorowych imprezach, gdzie udaje, że nas nie widzi?

rodzina

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (231)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…