Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90697

przez ~irka ·
| Do ulubionych
Będzie długa historia z rodziny mojej mamy.

Mama pochodzi ze wsi i miała brata. Dziadkowie trochę uprawiali rolę, trochę brali różne fuchy w okolicy, ogólnie powodziło im się średnio, ale wybudowali duży i jak na tamte czasy nawet nieco luksusowy dom.

Wujek zawsze był trochę faworyzowany przez rodziców, bo chłopak, dużo starszy, więcej osiągnie itd.
Mama nie widząc dla siebie miejsca na wsi wyjechała do pobliskiego miasteczka za pracą. Dziadkowie nie mieli nic przeciwko, wręcz dali jej do zrozumienia, żeby się po domu więcej nie kręciła, mimo, że mama była ledwo po szkole.
W każdym razie mama wyjechała, wujek został, podobnie jak rodzice trochę robił na roli, ale ostatecznie po zmianie ustrojowej założył swój biznes i nieźle się dorobił. Dziadkowie uznali, że wujek lepiej rozporządzi rodzinnym majątkiem niż mama, więc jeszcze za życia zapisali mu wszystko, z zastrzeżeniem, że ma się sprawiedliwie podzielić z siostrą - niestety, jedynie zastrzeżeniem słownym.

Każde założyło swoje rodziny, rodzice mają nas trójkę, ale wujek z żoną nie doczekali się dzieci, choć starali się wiele lat. Po 10 latach małżeństwa zmarła ciocia, okazało się, że za późno wykryto u niej chorobę (tu mam różne informacje, jaka to była choroba, więc nieważne).
Wujek kilka lat później ożenił się ponownie z kobietą z drugiego końca Polski. Nie znali się długo i nie wiedział o niej wiele.

Niedługo później zmarł najpierw dziadek, a rok później babcia, tym samym wujek stał się jedynym właścicielem domu. Mama kilka miesięcy przeżywała żałobę i dopiero po tym czasie zapytała brata o wypełnienie ostatniej woli rodziców, czyli podział majątku. Wujek przeciągał sprawę, raz na jakiś czas dawał mamie drobne kwoty, pokazując, że dzieli się pieniędzmi po rodzicach. Po paru latach, gdy roszczenie o zachowek się przedawniło, niemal wprost powiedział mamie, że kurek z pieniędzmi zakręcony, sprawa zamknięta. Od tego czasu rodzeństwo nie żyło ze sobą dobrze, rzadko się widywali. Wujek zmarł 2 lata temu i tu zaczyna się historia właściwa.

Wujek nie miał dzieci ani z pierwszą ani z drugą żoną. Zmarł mając 68 lat, a jego żona była niewiele młodsza.
Na pogrzebie wylewała potoki łez, utyskując, że została sama jak palec, rodzina daleko, co ona teraz pocznie. Na stypie dziękowała wylewnie za wsparcie ze strony rodziny mamy (w sensie mój tata i my, i oczywiście mama), ubolewając, że nie mieliśmy nigdy zażyłych kontaktów.
Ciotka odziedziczyła po wujku wszystko, więc w biedzie nie żyje.
Ale...

No właśnie. Ciotka niedomaga trochę. W domu radzi się raczej sama, ale już do miasta nie pojedzie sama, większych zakupów sobie nie zrobi. Z trudem sama sprząta i gotuje. Nie ma mowy o żadnych pracach w ogrodzie czy przy domu.
Błąd mamy polegał na tym, że smutek po śmierci jedynego brata spowodował, że zbliżyła się do ciotki i oferowała jej pomoc rodziny.

Na ten moment mogę powiedzieć, że uważam, że ciotka od początku nie tylko nie miała problemu z przyjęciem pomocy, ale wręcz jej oczekiwała i uważała za coś oczywistego. Z czasem stała się wręcz roszczeniowa.

Żeby podać jakieś konkrety do oceny czytelnikom:
Ciotka zadzwoniła do mamy, że trzeba by jej zrobić zakupy. Mama powiedziała, że niestety, ale nie ma możliwości wybrać się na wieś, a pytała nas (mnie i moich braci), ale mamy już plany i najwcześniej to w weekend. Ciotka zaczęła szlochać przez telefon, że stara, samotna, znikąd pomocy. Tata pojechał zrobił zakupy. Ledwie dziękuję usłyszał, a za zakupy oddała co do grosza, nawet dychy za benzynę nie zaoferowała.

Innym razem wydzwaniała do mnie, że ma wizytę u fryzjera, czy ją zawiozę. Powiedziałam, że po 18 chętnie, ale nie, bo ona ma wizytę na 14, kiedy jestem w pracy. Odmowę skwitowała odegraniem scenki biednej, samotnej kobiety, ale olałam to. Za chwilę dzwoni do mnie mama, czy nie może podjechać mój mąż, bo ciotka dzwoni do niej z płaczem. Odmówiłam nawet zapytania.

Przyjechaliśmy w jej urodziny z prezentami i ciastem, aby nie siedziała sama. Przyjęła nas chłodno, sugerując, że myślała, że chociaż ją do restauracji jakiejś zaprosimy.

Jakiś czas temu razem z mamą powiedziałyśmy jej, że przecież są taksówki, są złote rączki do wynajęcia, nie może cały czas polegać tylko na nas. Ciotka twierdzi, że nie ma pieniędzy. Jakiś czas temu też wzdychała mamie, że szkoda takiego pięknego domu, bo niszczeje. Mama więc wypytała ją, co ma zamiar z nim zrobić, bo dobrze by było, aby wrócił do rodziny. Ciotka odparła, że nie wie, bo nie ma komu zapisać i może odziedziczy jej siostrzenica. Nawet nie chciała słyszeć o przepisaniu na naszą część rodziny, bo my prawdziwą rodziną nie jesteśmy. Ani ja ani moi bracia nie angażujemy się już w żadną pomoc. Mama niby zła na ciotkę, ale ciągle powtarza, że starej kobiety nie można zostawić samej. Tata ostatnio był u ciotki naprawiać jakiś kran czy inne ustrojstwo. Nawet mu nic do picia nie zaproponowała i jeszcze popędzała, aż tata zabrał narzędzia, zostawił rozgrzebaną robotę i kazał jej dzwonić sobie po hydraulika. Mama jeszcze jako jedyna utrzymuje z nią kontakt, łudząc się, że namówi do przepisania nam domu.

Ciotka śmieje jej się w twarz, że dom jest jej i nikomu nic do niego, a za chwilę dzwoni z płaczem do "siostrzyczki", jak czasem nazywa mamę, że już tylko ona jej została.
Nie rozumiem, po co mama jeszcze utrzymuje z nią kontakt.

rodzina

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…