Wracałam sobie z zakupów z ciężką siatką na ramieniu, słuchawkami na uszach i uwagą skupioną na podkaście. Uliczka, którą wracałam była ciasna i co ważniejsze pusta. Nagle, nim się zorientowałam czuję rękę na swoim tyłku, ktoś chwycił mnie za pośladek. Przestraszona, odskoczyłam i zobaczyłam rowerzystę, jakiś młody mężczyzna w czapce z daszkiem i bezczelnym uśmiechem, chwycił mnie za tyłek i zadowolony z siebie odjechał.
Zanim minął szok, on zdążył już dość daleko odjechać, a ciężka siatka i tak nie pozwoliłaby mi go gonić, nawet gdybym chciała. Zszokowana, wróciłam do domu, po czym po prostu popłakałam się, jak bóbr.
Morału brak, jedna z tych przykrych sytuacji, jakie serwuje nam życie. Następnym razem, wrócę bardziej publiczną drogą.
Zanim minął szok, on zdążył już dość daleko odjechać, a ciężka siatka i tak nie pozwoliłaby mi go gonić, nawet gdybym chciała. Zszokowana, wróciłam do domu, po czym po prostu popłakałam się, jak bóbr.
Morału brak, jedna z tych przykrych sytuacji, jakie serwuje nam życie. Następnym razem, wrócę bardziej publiczną drogą.
Świnia na rowerze.
Ocena:
155
(197)
Komentarze