Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90720

przez ~Niedzieciatazwyboru ·
| Do ulubionych
Na wstępie- mam 28 lat, rok temu wyszłam za mąż za mojego ukochanego i przyjaciela w jednym. Mamy swoje 2-pokojowe mieszkanie oraz kochanego kota. Spełniamy się zawodowo, na biedę nie narzekamy (chociaż bogaci też nie jesteśmy, ale stać nas na wyjście do restauracji czy dłuższe wakacje raz w roku).

Nie piszę tego, aby się pochwalić, bo nie od tego jest ten portal. Widzicie te czynniki pozwalają innym sądzić, że to jest ten moment kiedy powinniśmy zacząć starać się o potomstwo.

I o ile zrozumiałam konserwatywną teściową, która sama urodziła 5 dzieci, z czego jak sama przyznała, tylko pierwsza dwójka była planowana, a bliźniaki i mój mąż były efektem zapomnienia się, to nie rozumiem co obcym ludziom do mojego dziecioróbstwa.

Znajome w ciąży rzucają, że w sumie to już nasza pora, bo patrz, my będziemy się spotykać na kawie, a dzieci razem bawić (nie wiem skąd założenie, że dzieci by chciały spędzać razem czas) i ubrankami się wymienimy. I będzie nam fajniej się solidaryzować i przeżywać pierwsze dni dzieci.

W pracy szef, z którym mam dobre relacje, po ślubie poprosił mnie o informację, że gdybym planowała macierzyństwo, to chciałby już wiedzieć od początku, aby przygotować kogoś na zastępstwo (mam dość specyficzne stanowisko, mało jest na nie wykwalifikowanych osób). Odparłam, że to jeszcze nie ten etap i nie musi się martwić o potencjalny brak kadrowy.

Gdy moja kumpela zapytała się o to, co bym zrobiła gdybym teraz wpadła, oburzyła się na odpowiedź, że raczej bym wyjechała na krótką podróż do Holandii, niż rodziła, bo nie chcę dziecka z FAS, a ostatnie miesiące to u mnie ciąg weselno-urodzinowych imprez i piłam sporo alkoholi. Oburzyła się, bo przecież powinnam brać ciążę pod uwagę i tyle nie pić. Odparłam, że ja umiem się zabezpieczyć i żadnej tabletki nie przepuszczam, także ryzyko ciąży mam małe.

Ciotka, który ostatni raz widziała mnie na studiach, w wizycie u moich rodziców zaczęła ich pytać dlaczego jeszcze nie są dziadkami i dlaczego nie naciskają, bo ona swoje wnuki kocha i dają jej wielką radość (dlatego częściej jej wnuki widzą mnie niż ją, bo z kuzynka mam super kontakt, a jej dwie bestie to moje serduszka). Ciotka przyjedzie w niedzielę na obiad i ma się za dobrą babcię, a kuzynka wsparcia szuka w teściach albo w mojej osobie (bo mieszka dwa blokowiska dalej).

W sumie ta historia by się nie pojawiła, gdyby nie to, że koleżanka z pracy już podniosła mi ciśnienie tak mocno, że kawy już nie potrzebuję. Nie mam z nią prawie żadnych relacji poza służbowymi, więc nie wiem skąd jej się wzięło, aby przy innych ludziach w kuchni, zacząć wypytywać o moje plany na macierzyństwo, bo zegar tyka, po 30 nie będę mieć już sił na dziecko i będzie się mogło urodzić upośledzone. No i męża stracę, bo mężczyzna ma swoje oczekiwania do potomstwa, bo to jest natura samców. Sama ma 2 dzieci z 2 różnymi facetami, o czym wspomina cały czas. Ludzie próbowali ją uspokoić, że to nie jej sprawa, a ona zaczęła pouczać innych co do ich dzieci lub braku. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam jej, że ja z moim mężem kocham się w wielu pozycjach i to codziennie, a udany seks nie oznacza od razu dzieci, bo wystarczy stosować antykoncepcję i nie dochodzić w środku. Na słowa seks i "nie dochodzenie w środku" zaczerwieniona się i stwierdziła, że to niestosowne tak mówić. Odpowiedziałam, że równie niestosowne jest wtrącanie się w życie osób, które sobie tego nie życzą.

Jak każda kobieta mam duże obawy związane z ciążą, macierzyństwem. Boje się o poród, prowadzenie ciąży- czy to przeżyje, czy nie dojdzie do żadnych uszkodzeń mojego ciała. Nie wiem czy bym się spełniła w tej roli, czy nie. Na razie mimo wieku uważam się za niedojrzała do tej roli. Teksty, które słyszę mnie przerażają, bo mam wrażenie że większość tych ludzi nie bierze świadomie roli jaką jest bycie rodzicem. Dziecko to nie jest coś co można sobie zrobić, tylko mały człowiek, za którego my bierzemy odpowiedzialność. A "zrobienie sobie" dziecka, czy naciskanie na nie przez obce osoby, to już totalna abstrakcja i brak taktu (bo co jeśli nie mogłabym zajść albo utrzymać ciąży?). Niezmiernie mnie to wkurza i chciałabym aby nasze społeczeństwo dorosło do tego, że posiadanie dziecka to nie etap do odhaczenia, tylko tworzenie nowego życia, które kiedyś będzie dorosłym- z wartościami i wspomnieniami, bagażem doświadczeń z dzieciństwa.

dzieci

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (195)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…