Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90724

przez ~ciezarowkakrysia ·
| Do ulubionych
Skoro była historia o wypytywaniu o potencjalne dzieci, to ja z drugiej strony - choć w sumie o tym samym. O tym jak ludzie roszczą sobie prawo do planowania komuś rodziny.

Mam 25 lat i w zeszłym roku wyszłam za mąż. Jestem w ciąży. O ile gdzieś w gronie dalszej rodziny czy znajomych mam osoby, które mają dzieci, tak najbliższe koleżanki i siostry dzieci nie mają.

No i spoko. Ja od zawsze wiedziałam, że chcę mieć dzieci i to możliwie młodo. Nie mam tego szczęścia, aby praca była moją pasją - ot, przychodzę rano, wykonuje swoje obowiązki możliwie sumiennie i dobrze, a potem wychodzę i skupiam się na innych rzeczach.

Po pierwsze poinformowałam pracodawcę, że jestem w ciąży - gość spoko, zapytał tylko czy będę pracować czy planuję iść na zwolnienie - odparłam, że dopóki czuję się dobrze nie mam w planach przestać pracować. Totalnie neutralna rozmowa.

Tymczasem koleżanki:
- No co ty, tak młodo? Nie szkoda ci młodości?
- Kiedy ty brałaś ślub? Niedawno nie? To chyba nie przez ciążę? (w tamtym momencie byłam już rok po ślubie)
- O, matko, a mąż co na to? Mój to by mnie chyba z domu wygonił, że nie dopilnowałam
- Tylko nie zaczynaj potem całej produkcji, hahaha

Dodam, że z żadną z tych kobiet nie mam przesadnie ciepłych relacji - są mi w zasadzie obojętne, nigdy nie miałyśmy żadnych konfliktów ani nie wymieniałyśmy złośliwości, rzadko też ktoś mówi cokolwiek o swoim życiu prywatnym, a o ciąży dowiedziały od szefa.

Moje koleżanki, tu wiadomo, jesteśmy psiapsi, więc nie mam problemu, że któraś skomentuje tak czy inaczej, ale też są pewne granice.

Jedna z nich za cel postawiła sobie przekonać mnie, że popełniam błąd życia, bo nie wezmą mnie pod uwagę przy awansie (nawet szkoda to komentować, u mnie w pracy nie ma aż tylu szczebli, żeby co chwilę awansować, raczej liczę się z tym, że pracę na tym stanowisku będę wykonywać tak długo, jak będę pracować w tej firmie), a poza tym mąż będzie się brzydził seksu ze mną, przytyje i w ogóle w sumie życie mi się skończy.
Druga tylko dowaliła żarcikiem, że "będzie picza jak wiadro".
Cała reszta na szczęście zachowuje się normalnie, mimo, że same nie mają dzieci i niektóre nawet nie chcą, to cieszą się ze mną.

A jeszcze osobna historia to starsza sąsiadka, która niby pogratulowała widząc mój rosnący brzuch, a teraz jak tylko mnie widzi to powtarza, że ona nienawidzi bachorów i ma nadzieję, że nie będzie musiała naszego widywać.

ciąża

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (186)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…