Na oparach historii dotyczących komentowania czyjegoś braku dzieci albo posiadania ich, opiszę swoją historię.
Nic nie wpienia mnie bardziej, niż osoby sugerujące mi, że powinnam wejść w związek, najlepiej jeszcze, jak przy tym swatają mnie z jakąś konkretną osobą, albo mi ją polecają. Chcą mnie uszczęśliwiać na siłę.
Miałam taką znajomą, Mariolę, która polecała mi pewnego niepełnosprawnego kolegę. Kiedyś zapytała mnie przy innym niepełnosprawnym, czy mogłabym być z kimś takim. Nie chciałam być nietaktowna, więc powiedziałam, że jeśli miałabym do niego uczucia, to tak.
Znosiłam jej próby swatania długo, choć mówiłam, że nie szukam nikogo, aż któregoś razu powiedziałam jej, że chciałabym, żeby mi ktoś pomógł. Chodziło o prace fizyczne, gdyż w ciągu życia natargałam się wiele, kosiłam trawę, paliłam w piecu, układałam drewno, czasem je rąbałam i tak dalej. Różne ciężkie rzeczy też musiałam nosić sama, a jestem drobnej postury i to dla mnie wysiłek. Gdybym miała mieć faceta, to takiego, który mógłby mi w tym pomóc. I temat swatania się skończył, przynajmniej w przypadku tej jednej znajomej.
Tego samego kolegi uczepiła się też inna dziewczyna, moja koleżanka. Szkoda tylko, że gadała mi o tym zbyt wiele razy. Kiedyś nawet zapytała mnie przy naszym wspólnym znajomym, czy tamten mi się podoba. Nawet gdyby mi się podobał, nie chciałabym mówić o tym przy chłopaku, któremu nie ufam, a który jest dla mnie prawie obcy. Nie mówiłam jej o moich preferencjach odnoście facetów, ale ona sama i tak wygłosiła mi wykład, że to nie ma znaczenia, czy ktoś jest niepełnosprawny.
Kilku znajomych nakręciło aferę, jak byśmy już byli parą, ekscytowali się jak nową plotką tym, że ja i tamten chłopak rozmawialiśmy, a finalnie nic z tego nie wyszło.
Nie wyglądam źle, dlatego ludzie dziwią się, że jestem sama. Przykładów swatania było wiele, jeszcze więcej wypytywania o związki i o to, czy miałam chłopaka. Po tych kilku latach, mam coraz bardziej dość. Postanowiłam ograniczyć kontakty z krewnymi, których zawsze lubiłam, żeby nie zadawali niewygodnych pytań. Większość krewnych pyta mnie co jakiś czas o związek, nawet gdy to tylko przelotna rozmowa na ulicy.
Hitem było, gdy kilku znajomych sugerowało, że mogę być homoseksualna. Nie, nie jestem, ale wyczuliłam się na takie podejrzenia. Czuję się jak stara panna XXI wieku. Kiedyś trzeba było mieć ślub, a teraz przynajmniej związek.
Nic nie wpienia mnie bardziej, niż osoby sugerujące mi, że powinnam wejść w związek, najlepiej jeszcze, jak przy tym swatają mnie z jakąś konkretną osobą, albo mi ją polecają. Chcą mnie uszczęśliwiać na siłę.
Miałam taką znajomą, Mariolę, która polecała mi pewnego niepełnosprawnego kolegę. Kiedyś zapytała mnie przy innym niepełnosprawnym, czy mogłabym być z kimś takim. Nie chciałam być nietaktowna, więc powiedziałam, że jeśli miałabym do niego uczucia, to tak.
Znosiłam jej próby swatania długo, choć mówiłam, że nie szukam nikogo, aż któregoś razu powiedziałam jej, że chciałabym, żeby mi ktoś pomógł. Chodziło o prace fizyczne, gdyż w ciągu życia natargałam się wiele, kosiłam trawę, paliłam w piecu, układałam drewno, czasem je rąbałam i tak dalej. Różne ciężkie rzeczy też musiałam nosić sama, a jestem drobnej postury i to dla mnie wysiłek. Gdybym miała mieć faceta, to takiego, który mógłby mi w tym pomóc. I temat swatania się skończył, przynajmniej w przypadku tej jednej znajomej.
Tego samego kolegi uczepiła się też inna dziewczyna, moja koleżanka. Szkoda tylko, że gadała mi o tym zbyt wiele razy. Kiedyś nawet zapytała mnie przy naszym wspólnym znajomym, czy tamten mi się podoba. Nawet gdyby mi się podobał, nie chciałabym mówić o tym przy chłopaku, któremu nie ufam, a który jest dla mnie prawie obcy. Nie mówiłam jej o moich preferencjach odnoście facetów, ale ona sama i tak wygłosiła mi wykład, że to nie ma znaczenia, czy ktoś jest niepełnosprawny.
Kilku znajomych nakręciło aferę, jak byśmy już byli parą, ekscytowali się jak nową plotką tym, że ja i tamten chłopak rozmawialiśmy, a finalnie nic z tego nie wyszło.
Nie wyglądam źle, dlatego ludzie dziwią się, że jestem sama. Przykładów swatania było wiele, jeszcze więcej wypytywania o związki i o to, czy miałam chłopaka. Po tych kilku latach, mam coraz bardziej dość. Postanowiłam ograniczyć kontakty z krewnymi, których zawsze lubiłam, żeby nie zadawali niewygodnych pytań. Większość krewnych pyta mnie co jakiś czas o związek, nawet gdy to tylko przelotna rozmowa na ulicy.
Hitem było, gdy kilku znajomych sugerowało, że mogę być homoseksualna. Nie, nie jestem, ale wyczuliłam się na takie podejrzenia. Czuję się jak stara panna XXI wieku. Kiedyś trzeba było mieć ślub, a teraz przynajmniej związek.
związek
Ocena:
133
(153)
Komentarze