Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90778

przez ~perlowaglowa ·
| Do ulubionych
Historia chyba o tym, że żadna skrajność nie jest dobra.
Miałam kiedyś znajomą, Klaudię. Była moją sąsiadką i przez trzy lata dzielenia klatki schodowej zdążyłyśmy się zżyć ze sobą.
Klaudia była mężatką z małą córeczką. Ja wtedy jeszcze niedzieciatą mężatką. Strasznie Klaudii współczułam, bo miała mnóstwo problemów z mężem, których nie potrafiła rozwiązać. Zawsze się na niego skarżyła i widać było, że nie są dobraną parą.

Mama Klaudii pochodziła z ubogiej, wiejskiej rodziny i rodzice czym prędzej wydali ją za mąż za starszego o 20 lat mężczyznę z pobliskiego miasteczka. Mama Klaudii męczyła się 30 lat w małżeństwie. Mąż materialnie o nią dbał, ale nie miała w domu nic do powiedzenia. Klaudia często mówiła, że boi się, że powtarza schemat, bo przeprowadziła się z małego miasta do stolicy województwa, gdzie poznała nieco starszego, dobrze zarabiającego mężczyznę o dominującym charakterze, którego uważała za dobrą partię, ale po kilku latach zaczęła się z nim męczyć. Mąż Klaudii faktycznie robił wrażenie zarozumiałego gbura, więc wcale jej się nie dziwiłam. Po trzech latach przeprowadziliśmy się do większego mieszkania. Byłam wtedy w ciąży, był to stresujący czas i straciłam z Klaudią kontakt na dwa lata.

Potem dowiedziałam się, że się rozwiodła, mieszka sama z córką całkiem niedaleko mnie i odnowiłyśmy kontakt. Jej córki nie widziałam dłuższy czas, zazwyczaj spotykałyśmy się same. Byłyśmy dość dobrymi koleżankami, Klaudia zmieniła się trochę po rozwodzie, bardzo gorzko mówiła o mężczyznach, zwłaszcza o byłym, który płacił alimenty, ale nie interesował się dzieckiem. Klaudia miała w sobie dużo poczucia krzywdy i zmarnowania połowy życia, mówiła, że gdyby nie mąż udałoby się dalej zajść, że ją hamował, że o wszystkim decydował, a ona nie potrafiła się sprzeciwić.

Kiedyś spotkałyśmy się u niej w towarzystwie dzieci. Zobaczyłam wtedy Natalkę, córkę Klaudii, pierwszy raz po kilku latach, miała już wtedy 9 lat. Ja przyszłam z 3-letnim synem. Wiadomo, że to duża różnica, więc przyniosłam synowi przekąski, zabawki, książeczki, żeby miał się czym zająć.

Natalka była wygadaną i rezolutną dziewczynką. Klaudia chwaliła córkę, mówiąc, że chce ją wychować na ambitną, asertywną i niezależną kobietę. Super, bo dziewczynka faktycznie wykazywała już powoli wszystkie te cechy. Może aż za bardzo.
Zwróciłam uwagę na to, jak rozmawiała z Klaudią. Odnosiłam wrażenie, że to Natalka w tym układzie dyktuje warunki. Klaudia prosi Natalkę o sprzątniecie swoich ciuchów z łazienki. Natalka:
- Teraz nie
Klaudia?
- Dobrze
Natalka:
- Napisz mi na jutro zwolnienie z ostatniej lekcji, bo Ewa kończy godzinę wcześniej, a chcemy razem iść do sklepu
Klaudia:
- Ok
Klaudia:
- Natalka, pojedziemy w niedzielę do dziadków, dobrze?
Natalka:
- Nie
I tak dalej.

W pewnym momencie Klaudia zaczęła mnie zagadywać o mój telefon, że fajny, że też taki chce. Takie tam.
- A da pani pograć?
- A, lepiej nie, bo jeszcze mi tam coś poprzestawiasz, ja tam mam kontakty z pracy i różne zdjęcia, wolę nikomu nie dawać do ręki.
- Nic przecież pani tam nie zrobię
- Jednak wolę nie
- Ale dlaczego nie?
- Już ci wyjaśniłam
- Wredna pani jest
Reakcja Klaudii? Żadna
Po chwili młoda odwróciła się do mnie z chytrym uśmieszkiem i zapytała:
- A to niech mi pani powie, ile ta pani torebka kosztowała?
- A nie za dużo chcesz wiedzieć?
- Pewnie tania była, dlatego pani nie powie.
Reakcja nadal żadna.

Natalka niby chciała się bawić z moim synem. Zaczęło się od:
- Ale masz fajnego dinozaura, weź pokaż - i wyrywa mu z ręki.
Syn protestuje i robi podkówkę. Mija chwila i syn prosi, aby mu oddała zabawkę. Natalka:
- No zaraz
Znów mija chwila, syn znowu prosi. Natalka już nawet nie odpowiada.
Klaudia nie reaguje w żaden, ale to żaden sposób. Jakby ta sytuacja się nie działa. Odzywam się więc ja:
- Natalka, ale Szymek cię prosił, żebyś mu oddała zabawkę. To jego, więc proszę, oddaj mu
Natalka obrzuca mnie wściekłym spojrzeniem, a poza tym żadnej reakcji. Syn widząc, że ja też nic nie wskórałam, z trudem powstrzymuje się od płaczu, więc w końcu bezradnie patrzę na Klaudię.
- Klaudia...
- No co?
- On będzie zaraz płakał...
- No, ale co ja się będę wtrącać, niech to sobie załatwią między sobą
- Klaudia, on ma 3 lata, a Natalka 3 razy więcej, to chyba ciężko, żeby mogli się dogadać jak równolatkowie.
- Aj, tam przesadzasz...
No i stało się, syn nie wytrzymał i brutalnie próbował wyrwać Natalce zabawkę z ręki.
Rozdzieliłam ich, zabrałam zabawkę i po kilku minutach uspokajania emocji wszystkich w pokoju, uznałyśmy z Klaudią, że lepiej póki co się pożegnać.

W drzwiach podziękowałam za gościnę, wyraziłam ubolewanie, że doszło do nieporozumienia.
Klaudia:
- No tak, po co Szymek tak się do Natalki rzucał.
- Klaudia, ale my ją prosiliśmy, żeby oddała tą zabawkę, ale Szymek ma 3 lata, to wiadomo, że reaguje emocjami. Przykro nam, on wie, że to nieładne zachowanie, fajnie by było, gdyby Natalka też trochę się zreflektowała.
- Przecież ona nic nie zrobiła
- No jednak zabrała mu zabawkę, dla trzylatka to poważna sprawa - uśmiechnęłam się, próbując rozładować napięcie. Nie udało się.
- Aha, czyli twojemu synowi wolno rzucać się z łapami na moją córkę, a jej nie wolno sobie pooglądać zabawek we własnym domu? Oczywiście, bo to chłopak to mu wszystko wolno, a to dziewczynka, to ma robić, co jej chłopak każe! Chyba kpisz - i zatrzaśnięte przed naszymi nosami drzwi.

Po tej sytuacji spotykałyśmy się już tylko przypadkiem na ulicy, ale nikt nie ma ochoty na dłuższe rozmowy. Natalka jest już nastolatką. Nie chciałabym mieć racji, ale obawiam się, że Klaudia może przechodzić z nią ciężkie chwile.

znajomi

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (208)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…