Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90794

przez ~Szczeniackiszczeniak ·
| Do ulubionych
Odnośnie historii z głównej o podsłuchanej u weterynarza rozmowie.

Moja znajoma bardzo chciała golden retrievera. Naczytała się o tej rasie, podobała jej się wizualnie. Zdecydowała się więc kupić takiego psa.

Jednak zderzyła się ze ścianą, bo pies z rodowodem ze sprawdzonej hodowli to koszt (podobno- nie weryfikowałam jej słów) min. 3500 zł. Stwierdziła więc że papierów nie potrzebuje, bo nie będzie jeździła na wystawy.

Znalazła ogłoszenie, że ktoś odda psy w typie tej rasy i trzeba zapłacić tylko za smycz 1500 zł (widocznie super specjalistyczna smycz). Z daleka cały interes dla mnie brzmiał jak pseudohodowla, bo szczeniaki były do odbioru już po 10 tygodniach.


Nie znam się na psach, ale koty powinno oddać się gdy skończą 12 tygodni. Znajoma jednak zapewniała, że właściciele już wydawali tak pieski, bo wtedy już nie miały więzi z matką.

I tak oto przyjechała do domu ze szczeniakiem golden retriever bez papierów. Spytałam się jak zachowywała się matka- czy była przyjazna, czy zsocjalizowali te szczeniaki. Ona nie wie, bo dostała tylko jego. I tak u znajomej zamieszkał Burek.

Burek miał być szczepiony i gotowy do wyjść, więc znajoma nie od razu poszła do weterynarza. Szczeniak był bardzo fajny, kulka do przytulenia. Pewnego dnia jednak zaczął się dusić na spacerze. Powiedziałam znajomej, że może to jakaś grypa, bo sąsiadka też ostatnio z swoim psem u weta była z powodu duszności i dostał antybiotyk.

Znajoma zabrała od razu Burka do weterynarza, który nie stwierdził nieprawidłowości. Płuca były czyste, więc podejrzewał robaki. Spytał się też o szczepienia, które powinny być ujęte w książeczce, której znajoma nie dostała. Próbowała zadzwonić do hodowcy i ten już jej numeru nie odebrał. Dopiero gdy zadzwoniła z mojego, dostała informacje, że książeczka jest, tylko zapomniano jej przekazać i wyślą ją pocztą.

Burek dalej jednak się dusił. Był coraz bardziej przygaszony, a lokalny wet rozkładał ręce. W końcu po 3 wizycie kazał jej jechać do klinki do Wrocławia, gdzie był sprzęt na prześwietlenie płuc.


Na miejscu okazało się, że szczeniak ma wadę genetyczną. Nie znam szczegółów, ale z tego co przekazała mi znajoma- jego płuca nie rozwinęły się w sposób prawidłowy i trzeba by było robić mu kosztowną terapię, aby przywrócić je do normalności, bo gdy szczeniak urośnie do swoich normalnych rozmiarów, może umrzeć z niedotlenienia.

Koszt terapii oszacowano na 10 tys. złotych. Znajoma nie mogła sobie na taki wydatek pozwolić od razu, więc zaciągnęła pożyczki u znajomych, które do dzisiaj spłaca stopniowo.


Z Burkiem jest już lepiej, ale próby wyciągnięcia od hodowcy konsekwencji złego stanu psa, są podobno niemożliwe. Na sprzedaż psa, znaczy smyczy, kwitów nie ma, więc znajoma nie chce zgłaszać tego na policję, bo jedyny dowód to wiadomość o uzgodnieniu odbioru zakupionej smyczy. Wszystkie szczegóły co do szczeniaka były ustalane telefonicznie.

I tak znajoma została z Goldenem, który finalnie kosztuje ją więcej niż ten z oficjalnej hodowli.

pies hodowla

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (117)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…