Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90914

przez ~gimbusiara ·
| Do ulubionych
Historia czasów tak zwanej gimbazy.

Otóż w klasie miałam całą paletę postaci, od cichych, szarych myszek, przez przemądrzałych kujonów, aroganckie księżniczki, klasowych łobuzów i patologię po szpanerów i cwaniaczków.
No nic, klasa jakoś tam sobie funkcjonowała, były różne grupki, ekipy, jak to w klasie.

Jakoś na początku drugiej klasy doszło do jakiegoś konfliktu między dwoma grupami dziewczyn w klasie, jedna zrzeszała powiedzmy kujonki, druga klasowe piękności. Nawet nie wiem od czego to się zaczęło - powiedzmy, że jedna z kujonek niegrzecznie odezwała się do jednej z piękności, co tamta bardzo źle odebrała.

Od tej pory obie grupy prowadziły ze sobą regularną wojenkę. A tu kujonka naskarżyła pani, że piękność ściąga od koleżanki na sprawdzianie, a to piękność skrytykowała ku uciesze całej klasy staromodne ciuchy kujonki. Takie tam. Klasa oczywiście miała z tego niezły ubaw, ale większość nie sympatyzowała ani z jedną ani drugą grupą, bo ani jedne ani drugie nie były ani szczególnie miłe ani sympatyczne.

Z czasem jednak pięknościom udało się przeciągnąć pewną część klasy na swoją stronę, co w sumie nie było trudne, wziąwszy pod uwagę, że kujonki uwielbiały donosić nauczycielom na innych uczniów. No więc grupa zwalczająca kujonki stała się nieco większa. Dodam, że nie dochodziło do żadnych hardcorowych akcji, wszystko ograniczało się do niemiłych uwag, na które zresztą kujonki zawsze odszczekiwały równie niemiło.

W każdym razie jedna z matek kujonek poszła na interwencję do dyrekcji. Że jej córuś jest gnębiona, że koleżanki ją wyzywają, dręczą, biją, okradają (trochę podkoloryzowała) i ona boi się chodzić do szkoły.

Mieliśmy klasową pogadankę z dyrekcją, psychologiem szkolnym i wychowawczynią. Za to wzajemne szczekanie na siebie paru osób cała klasa została ukarana odwołaniem wszelkich wyjść i wycieczek do końca roku.

Jak się domyślacie, po tym wszystkim kujonki miały przeciwko sobie już całą klasę.

Doszło do akcji, którą pamiętam do dziś - może dlatego, że byłam jej naocznym świadkiem i musiałam ją opisywać różnych ludziom, w tym policji, jakieś 1000 razy.
Na korytarzu siedziały sobie piękności i kujonki. Lecą standardowe:
- Patrz jak się gapi głupia okularnica
- Zamknij ryja, pustaku
- Sama zamknij ryja wieśniaku
Rozmowy na poziomie czyli.

W pewnym momencie dwie przywódczynie gangów zaczęły się na siebie wydzierać i stanęły bezpośrednio naprzeciwko siebie. No starcie tytanów normalnie. Inwektywy leciały coraz gorsze, aż piękność szturchnęła kujonkę. Ta ją odszturchnęła, potem zaczęły się szarpać, ale koleżanki chyba skminiły, że to już za gruba akcja i zaczęły je rozdzielać.

Nigdzie, ale to nigdzie w pobliżu nie było żadnego nauczyciela. Jak ktoś w końcu rzucił, że zaraz pewnie przyjdzie jakaś nauczycielka, to laski trochę ochłonęły. Piękność obróciła się do koleżanek, rzucając coś w stylu "a niech spier... wieśniara jeb..." Kujonce chyba przepaliło w tym momencie trybiki, bo doskoczyła do rywalki i zaczęła walić jej głową o ścianę. Teraz to już ktoś poleciał po nauczycielkę, ale zanim ta się zjawiła uczniowie już odciągnęli kujonkę.

No cóż, zadajecie sobie pewnie pytanie, jakie były tego konsekwencje.

I tu dochodzimy do piekielności.
Po pierwsze natychmiast wszyscy nauczyciele zaczęli zakładać i niemal wciskali nam siłą do gardła, że na pewno to piękność zaatakowała pierwsza. Podczas pierwszych przesłuchań przez nauczycieli praktycznie podawali nam założoną wersję na tacy, dopytując czy na pewno tak było. Gdy opisywaliśmy inną wersję, czyli tą, którą widzieliśmy, dopytywali tysiąc razy czy na pewno nie kłamiemy.

Potem natychmiast przyjęto narrację, że kujonce przegrzało styki, bo była od lat nękana. Zadawano nam pytania w stylu "Jak często widziałeś, aby piękność atakowała kujonkę?" "Czy to prawda, że piękność wyzywała kujonkę i nastawiała klasę przeciwko niej?"

Powiecie, że zasadne, ale czemu ani razu nikt nie zapytał o to, czy kujonka nie robiła tego samego?

W parę dni po incydencie, kolejna pogadanka grona nauczycielskiego z całą klasą i opieprz, że przez to, że wszyscy gnębiliśmy kujonkę doszło do tego, że biedna załamała się psychicznie i zaatakowała swoją oprawczynię.
Nikt nie zadał pytania - gdzie byli nauczyciele i jak to możliwe, że przez kilka minut żaden z nich nie usłyszał awantury ZANIM doszło do właściwego ataku.
Ani razu nikt nie potępił kujonki. Cały czas mówiono o niej jako o ofierze prześladowań. Nikt nie słuchał, gdy mówiliśmy, że ona była stroną konfliktu, a nie ofiarą. Gdy tylko ktoś powiedział o kujonce coś złego, zaraz byliśmy uciszani, bo nieładnie źle mówić o koleżance.

O ile pamiętam, konsekwencji prawnych żadna z dziewczyn nie miała. Ale kujonka za to już do końca szkoły była traktowana jak jajko przez nauczycieli. Nam już praktycznie nie wolno było się do niej odezwać, bo raz nawet jedna nauczycielka stwierdziła, że ton nie taki jak trzeba.

Jestem ciekawa, jak ona teraz przedstawia tę historię - czy jest jedną z tych, które piszą, jak strasznie bolało ją gnojenie w szkole? Ja, niestety, zawsze czytając o takich rzeczach, zastanawiam się, czy była jakaś druga strona medalu...

szkoła

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (183)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…