Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90926

przez ~Historiaospadku1234 ·
| Do ulubionych
Historia na głównej o mieszkaniu po babci, przypomniała mi moje perypetie z kochaną rodzinką.

Moi dziadkowie mieli małą gospodarkę nad jeziorem. Zawsze byli otwarci na gości, każdy znalazł u nich miejsce. Jednak gdy zaczęli podupadać na zdrowiu, opiekowałam się nimi ja, moja mama (ich synowa) i mój ojciec. Ojciec ma jeszcze 2 rodzeństwa - siostrę Beatę i brata Leszka. On jest najmłodszy.

Dziadkowie zapytali się swoich dzieci co sądzą o pomyśle przepisania domu i gospodarki na tę osobę, która będzie zobowiązana do opieki nad nimi (dom poniemiecki, dosłownie 3 pokojowy,ale działka ponad hektar). Ciocia Beata, która mieszka w Niemczech, od razu powiedziała, że ona nie ma jak się nimi opiekować. Wujek Leszek miał, cytując, zbyt ambitną i nienormowaną pracę, aby brać na siebie jakieś zobowiązania. Został więc mój tato. I tak oto parę miesięcy później, dziadkowie w umowie dożywocia, przepisali wszystko na tatę. Żyli jeszcze przez kolejno 14 lat dziadek, 20 lat babcia, która zmarła w wieku 90 lat. Jak tato zobowiązał się do opieki, tak ją wykonywał, włączając w to zabranie babci do siebie, kiedy już miała kłopoty ze wstawaniem z łóżka, a nawet pocieraniem jej tyłka. Babcia miała cały czas jasny umysł, ale ciało zaniemogło na jakieś 2 lata przed śmiercią. Udało nam się załatwić opiekę z miasta i tak oto, gdy tato szedł do pracy, w naszym mieszkaniu przebywał z babcią jej ukochany opiekun (tak faceta polubiła, że gdy miał wolne, to się smuciła).

Po tym jak babcia zmarła, tato postanowił zrobić coś z działką. Wyrzucił wszystkie rozwalające się stodoły, poniemiecki dom zaczął doprowadzać do stanu używalności. I tu pojawił się pierwszy szok- rodzina nie miała już wstępu do dziadkowego domu, bo tata wymienił zamki. O zamiarze remontu i zamieszkania tam, ojciec informował swoje rodzeństwo na stypie po babci. Dom został zamknięty.

Ciocia Beata przekonała się o tym najboleśniej, bo zamiast nas poinformować o odwiedzinach, przyjechała na pewniaka,bo u dziadków zawsze można było w domu spać. Dopiero pod drzwiami zadzwoniła do mojego taty, że nie może się dostać do środka. Tato więc ja oświadomił, że dom dziadków jest w remoncie i już nie będzie ogólnodostępny, bo stał się jego własnością. Ciotka się oburzyła, bo ojciec zabronił jej mieszkania na ojcowiźnie. Zadzwoniła do wujka i oboje naskoczyli na ojca, że ma w tym momencie otwierać dom. Ojciec im powiedział, że to jego własność i dosadnie, że jak trzeba było babci dupę z gówna wycierać, to ich nie było, a teraz korzystać z domu chcą.

Wujek poszedł po poradę do adwokata, któremu przedstawił zupełnie inny stan, niż faktycznie był na nieruchomości- skłamał, że ojciec bez testamentu wszystko zgarnął dla siebie, a oni to na 3 osoby mieli mieć. Odpisałam na to pismo, przesłałam umowę dożywocia i na tym się skończyło.

Ciocia jednak nie dała za wygraną i podała mojego tatę o zachowek. Sprawa skończyła się nim zaczęła, bo od dożywocia zachowek nie przysługuje. Próbowała też tę umowę unieważnić, ale chyba prawnicy jej to odradzili, bo poza pogłoskami od innych członków rodziny, nigdy nic nie usłyszeliśmy.

Tato w miejscu domu dziadków postawił małą agroturystykę z lamą, kucykiem, kurczakami ozdobnymi i dwoma królikami- dosłownie na 4 domki, a mały domek dziadków przerobił pod potrzeby swoje i mamy. Dla zwierzaków przygotował osobny wybieg. Gdy ogłosił się o uruchomieniu interesu, miał już na głowie sanepid, skarbówkę, policję (bo ponoć pali śmieciami), nadzór budowlany i weterynarza. Oczywiście nic się nie doszukali. Nie podali kto ich nasłał, ale mamy swoje podejrzenia ;)

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 225 (235)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…