Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90936

przez ~malu ·
| Do ulubionych
Historia podobna do tej o niedocenionym pracowniku.
Jako studentka już na finiszu, znalazłam pracę w sklepie z rękodziełem na rynku dużego miasta.
Praca jak marzenie, bo moje studia związane były ze sztuką, właścicielka/szefowa sympatyczna, kobieta z prawdziwą pasją. Robota wciągnęła mnie od razu.
Sklep był czynny od 10 do 18, teoretycznie jedna zmiana, ale pracowałam z drugą dziewczyną na dwie zmiany po 4 godziny, czasem byłyśmy sklepie obie, czasem sama właścicielka obsługiwała.

Od początku było jasne, że to naszych obowiązków należy dbanie o estetykę sklepu, w tym drobne i koniecznie w ciągu godzin otwarcia prace porządkowe, na przykład w zimie przetarcie czasem podłogi, gdy klienci wnieśli na butach błoto śniegowe itd. Od właściwego sprzątania była pani sprzątająca, przychodząca przed otwarciem.

Bardzo angażowałam się w tę pracę, naprawdę podchodziłam do niej z sercem. Wyszukiwałam nowy towar do sklepu, doradzałam klientom, potrafiłam też dobrze sprzedawać, prawie nikt nie wychodził z pustymi rękami, mimo wysokich cen. Dbałam o porządek, ekspozycję. Ja wpadłam na pomysł założenia konta na Allegro, tu szefowa niby podeszła do tego entuzjastycznie, ale martwiła się, że nie będzie czasu tego ogarniać. Zaproponowałam jej, że ja mogę to robić, ale oczywiście wymagałoby rozszerzenia godzin mojej pracy do pełnego etatu. Szefowa przyklasnęła, poprosiła o założenie konta i próbne powystawianie paru rzeczy, aby zobaczyć czy będzie zainteresowanie. Tak zrobiłam, miałam też więcej pomysłu na poszerzenie oferty sklepu, wypromowanie go. Szefowa na wszystko potakiwała.

Umowę na cały etat miałam podpisać po obronie pracy magisterskiej. Jednak jeszcze przed nią doszło do nieprzyjemnej sytuacji między mną, a drugą pracownicą.

Konkretnie w ten dzień musiałam być punktualnie o 14:30 u mojego promotora. Facet zostawał dłużej na uczelni specjalnie dla mnie, biorąc wzgląd na moją pracę. Dodam, że drugiej pracownicy często zdarzało się zmieniać mnie za późno, za to jak była na pierwszą zmianę, to gdy przychodziłam 15 min wcześniej, aby jeszcze napić się kawy albo przebrać, to stała już w pełni ubrana i od wejścia atakowała mnie formalnościami związanymi z przekazaniem zmiany i najczęściej wychodziła przed 14.
No więc poprosiłam ją, aby tego dnia była naprawdę punktualnie, bo musiała wyjść najpóźniej 14:05.
Laska mnie zbyła, że o co mi chodzi, przecież ona jest zawsze punktualnie.

Oczywiście, ja łatwo się domyśleć, nie przyszła punktualnie. Mało tego, gdy dzwoniłam od 13:55 zapytać czy będzie punktualnie, a potem już dlaczego się spóźnia, nie odbierała. Również szefowa nie odbierała. Stałam cała w nerwach, nie wiedząc co robić. Ostatecznie o 14:10 zdecydowałam się zamknąć sklep i wyjść - mając nadzieję, że zmienniczka za chwilę się pojawi. Tego samego dnia po południu zadzwoniła do mnie szefowa, że mam przyjść do sklepu, bo mamy do pogadania.
W trójkę omówiłyśmy sytuację sprzed paru godzin. Zmienniczka pojawiła się o 14:30, twierdząc, że pisała do mnie smsy, że się spóźni. Oczywiście, powiedziałam, że nie dostałam żadnych smsów, a nawet jeśli by pisała - przecież dzwoniłam, mogła odebrać. Szefowa opieprzyła tylko mnie, że sobie wyszłam, zamknęłam sklep i ogólnie miałam wywalone. Gdy zwróciłam uwagę, że chyba pierwszym problemem jest to, że zmienniczka przyszła pół godziny po czasie, to szefowa stwierdziła, że to się może zdarzyć każdemu.

Łatwo się domyśleć, że moja motywacja do pracy spadła. Do tego szefowa zaczęła uważać za oczywiste, że po godzinach będę pakować zamówienia z Allegro, bo, SŁUCHAJCIE TEGO, PRZECIEŻ TO BYŁ MÓJ POMYSŁ. Oczywiście miałam to robić nieodpłatnie, a moje protesty wywołały kolejne pretensje szefowej, że skoro chciałam to robić to nie mam prawa jej teraz odmawiać. Powiedziałam, że gdy będę miała umowę na cały etat tak, że będę robić to w godzinach pracy to chętnie - tak się umawiałyśmy.
Wiecie co zdarzyło się później?

Pewnego dnia przyszłam na rano do sklepu. Sklep nie tylko wyglądał na nieogarnięty, towar rozłożony nierówno, jakby cały poprzedni dzień nikt nie korygował jego pozycji i leżał tak niedbale, jak odkładali go klienci. Poza tym wszędzie było brudno, a w kącie stały paczki z nierozpakowaną dostawą. Ok, zaczęłam to powoli ogarniać, choć nie powinno się zostawiać sklepu w takim stanie wieczorem. Jednak był to wyjątkowo intensywny dzień i nie zdążyłam rozpakować dostawy. Gdy szefowa wpadła po południu (akurat w ten miałam pracować 8h) zaczęła się na mnie wydzierać, że jak to wygląda, taki syf, taki brud, kartony z dostawą nierozpakowane. Po pierwsze powiedziałam, że musiałam rano sprzątać (odkurzać, myć podłogę), bo sprzątaczka chyba nie przyszła - szefowa, jak się okazało, wiedziała o tym, ale nie raczyła mnie poinformować. Po drugie musiałam towar układać od nowa, bo wczoraj nikt tego nie zrobił (argument - "przecież to TWÓJ obowiązek"), a po trzecie zrobiłam do 15 utarg prawie dwukrotnie większy niż normalna dniówka, więc nie miałam czasu rozpakować dostawy. Szefowa chodziła wściekła, po czym nagle wyszła do mnie i rzuciła:
- Dosyć tego, zwalniam cię!

Byłam w szoku, a poczucie niesprawiedliwości chodziła za mną jeszcze długie miesiące - dalej je mam, gdy pomyślę o tej sytuacji. Dodam, że jakiś rok później zajrzałam na konto sklepu na Allegro - było puste. Znajomi mówili, że moja szanowna zmienniczka nadal tam pracuje, mało tego - tytułuje się menadżerką.
A puenta z tego taka, że dla cudzego interesu nie warto starać się za bardzo.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (168)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…