Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90943

przez ~MolAr ·
| Do ulubionych
Notatka: Przyznaję, że rozmowy z BWUP/BWU w poniższej historii są odtworzone z pamięci i możliwe, że nieco podkoloryzowane, ale w stopniu minimalnym. Takie rozmowy się zapamiętuje...

Parę dni temu zadzwonił od mnie mój ojciec: 'Słuchaj, MolAr, byłem w starym naszym domu, licznik spisać, i akurat listonosz przyszedł i jakiś list polecony do ciebie przyniósł. Urzędowy jakiś i musiałem potwierdzić odbiór, więc to chyba ważne. Weź no podjedź tu do mnie i go zabierz." Wsiadłem więc w samochód i pojechałem odwiedzić ojca i przy okazji odebrać tę niespodziewaną korespondencję. List okazał się istotnie pochodzić z urzędu...

Państwowego, żeby nie było. Ba, można rzec, że wręcz z Bardzo Ważnego Państwowego Urzędu (na potrzeby tej historii dalej nazywanego BWPU), co było podkreślone (aby przeciętny maluczki obywatel nie zapomniał, z kim ma do czynienia) poprzez obfite odrukowanie koperty nazwą i logiem w każdym możliwym rogu, takoż na awersie i rewersie rzeczonej koperty. W środku listu było pismo. W piśmie tym - a właściwie w Ponagleniu - BWPU kategorycznie i zdecydowanie wzywał mnie do przesłania do BWPU wszelkiej dokumentacji dotyczącej dwóch studni głębinowych (tu podano odpowiednie numery), przy których moja firma wykonała prace zlecone właśnie przez BWPU. Dokumentacje owe miałem przesłać bez zwłoki, sprawnie i w ogóle NA-TYCH-MIAST. A gdyby przyszło mi do głowy mitrężyć i zwlekać, załączono w kolejnym akapicie listę paragrafów i sankcji, jakie grożą mi, gdybym żądań BWPU nie spełnił.

Z pobieżnej lektury owej listy wynikało, że gdybym podjął pomysł trwania w antypaństwowym uporze i zignorował BWPU, lepiej dla mnie byłoby chyba podpalić jakiś sierociniec dla ociemniałych i następnie walić nieszczęsne, uciekające z pożogi sierotki żelaznym łomem po głowach, rycząc przy tym na cały głos pieśń 'Horst Wessel Lied' i wykonując obsceniczne gesty - bo wtedy mógłbym liczyć na łagodniejszy wymiar kary.

List ów wywołał u mnie niejaką zadumę. Z dwóch głównych powodów: Po pierwsze, jak wspomniałem na wstępie, o jego istnieniu dowiedziałem się od ojca. Oznaczało to tyle, że BWPU przysłało go na adres pod firma (do której de facto list był adresowany), nie mieści się od lat prawie czterech. O tym, że firma ma nowy adres, wiedział i przyjął do wiadomości ZUS, US, KRS, rozmaite inspekcje i kontrole, którym z mocy prawa podlegała, banki, PIP, a nawet boty od fotowoltaiki i 'niezwykle korzystnych produktów finansowych', które regularnie wydzwaniały. BWPU jakoś to umknęło... Drugim powodem do zadumy była sama merytoryczna materia listu. Z różnych względów od dłuższego czasu firma działała na, oględnie mówiąc, jałowym biegu i wykonywała (niestety) niewiele zleceń i projektów.

Mimo najszczerszych chęci nie byłem sobie w stanie przypomnieć zlecenia dotyczącego jakiś prac dla BWPU, które na dodatek zawaliłbym tak krańcowo, że nie otrzymali by oni dokumentacji powykonawczej (przekazywanie jej Zamawiającemu jest moim obowiązkiem z mocy prawa). Po powrocie do domu niezwłocznie przystąpiłem do prób rozwikłania zagadki listu. Sprawdzenie danych teleadresowych firmy we wszelkich możliwych a dostępnych publicznie rejestrach i bazach potwierdziło tylko, że istotnie, adres został oficjalnie i prawilnie uaktualniony w na początku roku 2020 i miał się nijak do adresu, na który BWPU przesłał swoje ponaglenie. Tajemnica tylko się pogłębiła...

Sprawdzenie numerów studni, co do których BWPU zgłaszał swoje gniewne pretensje, przyniosło kolejną 'rewelację'. Moja firma nie wykonywała żadnych prac związanych z tymi obiektami w przedziale czasu, który obejmowały bieżące dokumenty z jej działalności, czyli trzech ostatnich roków kalendarzowych. Po krótkim okresie skonfundowania tym faktem, doznałem olśnienia i wydobyłem z czeluści archiwum backup danych sprzed roku 2021. I oto nastąpiło: Viola! Eureka! Veni, vidi, znalazłem! Istotnie, dwie wymienione przez BWPU studnie figurowały w spisie projektów wykonanych (w roku 2019) - i zamkniętych.

Radość owego odkrycia ulotniła się jednak bardzo szybko, kiedy zagłębiłem się w szczegóły obu zleceń i ich historię. To, co tam znalazłem, po połączeniu wątków z tym, czego dotyczył list, doprowadziło u mnie do dynamicznego i gwałtownego wzrostu ciśnienia krwi i już chwytałem byłem telefon, aby zadzwonić do BWPU i przekazać im swoje uwagi, ale na szczęście rozsądek zdołał wkroczyć w ostatniej chwili i przypomnieć stare chińskie przysłowie głoszące 'kto do urzędu wk... ehem... zirytowany dzwoni, ten nic nie załatwi'. Postanowiłem głosu rozsądku posłuchać i wpierw ku ochłonieciu i uspokojeniu wyprowadzić na spacer psa Burbla... Tak więc za telefon chwyciłem dopiero po jakiejś godzinie, kiedy wylatany pies Burbel z zadowoleniem zaległ w swoim kojcu przy pawlaczu.

Wybrałem więc numer kontaktowy dotyczący moje sprawy (który BWPU w swojej łaskawości raczył podać w swoim piśmie, informując, że należy też podać numer pisma) i już spokojniej czekałem na połączenie z Bardzo Ważnym Urzędnikiem (dalej zwanym BWU). BWPU najwyraźniej dbał o petenta. Troska ta ogólnie wyrażała się w tym, żeby petent (dzwoniący w godzinach pracy urzędu) nie musiał tak od razu rzucać się do rozmowy, tylko żeby sobie poczekał te parę minut na telefonie, uspokoił się i posłuchał muzyki w słuchawce. Utwór dnia: prawdopodobnie 'Marsz Turecki' Mozarta. Piszę prawdopodobnie, bo moje rozeznanie w muzyce klasycznej nie jest najlepsze, w szczególności, gdy linia melodyczna utworu brzmi jak aranżacja na piłowane pod blokiem 30-letnie Audi w dieslu, potrząsanie łańcuchem kotwicznym i rozczarowanego sępa który na sawannie za późno dotarł do truchła bawołu.

Po jakiś 5 minutach tej deprawacji sensorycznej BWU odebrał telefon.
- Słucham!
- Dzień dobry. Ehem... Czy dodzwoniłem się do BWPU?
- No słucham!
- Wie Pan, ja dzwonię w sprawie pisma które dostałem od państwa w dniu XX, numer pisma XXX-XYZ i chciałem wyjaśnić że...
Nie dane mi było jednak przedstawić mojego wyjaśnienia, ponieważ BWU zdusił moje wysiłki w zarodku bezceremonialnym:
- To musi Pan zadzwonić do Referatu ABC.
Przyznaję, po tym dictum pociąg moich myśli może nie tyle się wykoleił, co najechał na leżącą na torach kłodę.
- Ale to jest numer, który jest podany w Państwa piśmie jako do bezpośredniego kontaktu...
- To jest numer ogólny na centrale. No ale pan poczeka, ja przełączę.
- Aha... Dziękuję.
Tu nastąpiło kilka kolejnych minut kiedy byłem nausznym świadkiem bezmyślnego okrucieństwa wobec twórczości Wolfganga Amadeusza, aż w końcu kolejny BWU objawił się na drugim końcu linii.
- Referat ABC
- Dzień dobry. Ja dzwonię w sprawie ponaglenia które mi Państwo przysłali, numer sprawy XXX-XYZ i chcę wyjaśnić...
I tu, parafrazując klasyka 'przerwał, lecz telefon trzymał'. Przerwał, albowiem (pani) BWU po drugiej stronie zareagowała KRZYKIEM:
- CZEMU PAN DZWONI DOPIERO TERAZ?! TO PO TERMINIE JEST! I CZEMU PAN KORESPONDENCJI NIE ODBIERA?! JA MIAŁAM JUŻ TRZECIE UPOMNIENIE DO PANA WYSYŁAĆ!
Wdech. Wydech. Spokój i opanowanie. Pełne zen...
- Proszę Pani, przysłali Państwo to pismo pod nieaktualny adres, pod którym firma nie mieści się od trzech lat z okładem i nikt tam na stałe nie mieszka. Ja je dostałem tylko dlatego że tam akurat listonosz zastał mojego ojca i mój ojciec to pismo odebrał.
- PAN SIĘ POWINIEN INTERESOWAĆ!
Wdech. Wydech. Zapas zen się wyczerpał, ale uruchamiam rezerwę awaryjną...
- Proszę Pani, o zmianie adresu wiedziały i uwzględniły wszystkie inne instytucje tylko jakimś cudem Państwa urząd nie. No ale mniejsza a tym, ja chcę poinformować że ja nie mam żadnej dokumentacji tych dwóch studni o które chodzi, późniejszej niż 2019, bo...
- ALE JAK TO!? PAN MUSI MIEĆ! PAN MUSI UAKTUALNIAĆ I PRZECHOWYWAĆ PRZEZ 5 LAT I UDOSTĘPNIĆ! TU JEST ZAMÓWIENIE! PAN JEST WPISANY W DOKUMENTACH JAKO OSTATNI WYKONAWCA PRAC!
…Jestem oazą spokoju... Wyciszonym kwiatem lotosu na k******* spokojnej tafli jeziora relaksacji. Jestem wręcz jak wagon pełen p******* medytujących tybetańskich mnichów...
- A sprawdziła Pani co było przedmiotem zamówienia? Przedmiotem zamówienia była LIKWIDACJA tych studni. Ja Pani zacytuję: 'demontaż urządzeń czerpalnych, usunięcie płyty oporowej, obudowy, rury nadfiltrowej, filtra i rury podfiltrowej. Wypełnienie otworu w przelocie warstwy wodonośnej korkiem iłowym i niwelacja do lokalnego poziomu gruntu nasypem żwirowo-piaszczystym’. Tych obu studni fizycznie nie ma, one nie istnieją. Jakiej uaktualnionej dokumentacji się Pani spodziewa że ja ją będę miał?! To co Pastwo dostali jako dokumentacje powykonawczą w 2019 jest ostateczne, bo studnie są ZLIKWIDOWANE.
Tu w słuchawce zapadła cisza. Nie trwała długo.
- TO PAN POWINIEN POINFORMOWAĆ!
- Proszę Pani, przecież to zostało ZROBIONE. To właśnie jest w sprawozdaniu z robót i dokumentacji powykonawczej. Państwo ją odebraliście bez zastrzeżeń. Dodatkowo, jednym z wymagań było przygotowanie i umieszczenie wpisu o statusie studni do banku HYDRO(*) i to też zostało zrobione. Wystarczy że ktoś wpisze numer i tam jest adnotacja że studnia została zlikwidowana w 2019 roku. Wystarczy kliknąć i jest tam ta informacja.
Kolejna chwila ciszy.
- JA SIĘ NIE MUSZĘ ZNAĆ NA WSZYSTKIM!
Tu chwilowo straciłem wątek. Moment, co? Nie musi się znać? Przypominam że mówimy tu o BWUP, który ma się zajmować tymi sprawami NA MOCY USTAWY i jest władny nakładać (wysokie!) finansowe i nie tylko kary na podmioty które kontroluje i co do których uzna że nie spełniają nałożonych na nie obowiązków...
- No ale czytać chyba Pani umie?
- PAN JEST BEZCZELNY!


I tu nastąpił ze strony Pani BWU rzut słuchawką.
Nie czułem się wystarczająco silny psychicznie by dzwonić do BWUP jeszcze raz i kontynuować tę rozmowę. Zamiast tego wysłałem (listem poleconym za potwierdzeniem odbioru oraz mailem - tak na wszelki wypadek) wyjaśnienie że żadnej uzupełnionej i uaktualnionej dokumentacji nie ma i być nie może, bo obiektów do dokumentowania brak po ich likwidacji w 2019.

Potwierdzenie odbioru dostałem. SMS z nim zarchiwizowałem w trzech miejscach. Mam nadzieję że to wystarczy i nie będę musiał się w najbliższej przyszłości tłumaczyć jak wjadą mi na firmę o 5:30 rano z bronią długą, bo ośmieliłem się nie zareagować na kolejne upomnienie. No chyba, że znowu pomylą adres. Wtedy by mogli chociaż przy okazji licznik spisać…

(*) Centralny Bank Danych Hydrogeologicznych – Bank HYDRO – państwowa baza danych hydrogeologicznych, w której gromadzone są dane dokumentacyjne o odwiertach, ujęciach i źródłach wód podziemnych zwykłych, mineralnych i termalnych z obszaru Polski. Czyli coś d czego BWPU ma swobodny, nieprzerwany dostęp.

urząd urzędnik niekompetencja biurokracja

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (172)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…