Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90958

przez ~ciastkooreo ·
| Do ulubionych
Też was wkurza, że najgłośniej o tym, że nikt nie ma prawa ich oceniać, krzyczą ludzie oceniający wszystkich na około?

Sprawy okołodzieciowe zazwyczaj wzbudzają duże kontrowersje. W życiu codziennym raczej mnie to omija, ale trafiło i na mnie.

Mam dwuletniego syna. Pracuję na cały etat, podobnie mąż. Nic szczególnego. Obowiązkami się dzielimy, żyjemy na jako takim poziomie, bywa jednak, że są trudniejsze momenty, kiedy na przykład chore dziecko nie chodzi żłobka, a do tego zarazi nas. Czasem człowieka dopada po prostu niemoc, kiedy po porannym sprincie do żłobka, 8 godzinach pracy, ponownym sprincie do żłobka, zakupach i krótkim przystanku na placu zabaw, wraca do domu o 20, a tam czeka jeszcze pranie, gotowanie, sprzątanie... Nie narzekam, ale bywają i takie dni gdy padam na pysk, szczególnie, że mąż ma pracę, w której bywają okresy zastoju, jak i okresy, kiedy pracuje po 14 godzin dziennie, aby się ze wszystkim wyrobić.

W rodzinie mam dwie mamy niepracujące. Jak dla mnie ich wybór, czasem nawet zazdroszczę, bo urlop macierzyński był dla mnie miłym czasem, ale na wychowawczy nie mogłam sobie pozwolić. Jedna to kuzynka męża - ma dwójkę dzieci, 7 i 3 lata, druga to pasierbica mojej teściowej - obecnie w drugiej ciąży i trzylatek na stanie. Z teściową mam niezłe stosunki, podobnie jak z obiema tymi kobietami, więc tym bardziej zdziwiłam się tym, jaką przyszło mi odbyć z nimi rozmowę. Otóż tydzień temu były imieniny teściowej, które lubi obchodzić hucznie. W domu impreza na jakieś 30 osób. Tak się złożyło, że kuzynka, pasierbica i ja, sporo gadałyśmy - dzieciaki w podobnym wieku itd. Miło, fajnie, luźna atmosfera, dzieciaki się bawią.

Zanim przejdę do części piekielnej - kuzynka nie pracuje, bo nie musi. Jej mąż pracuje za granicą i bardzo dobrze zarabia, szczególnie przeliczając za złotówki. Kuzynka z jednej strony narzeka, że ciągle sama, że rozłąka, z drugiej jednak nie bierze pod uwagę pójścia do pracy, aby mąż wrócił do kraju, bo w sumie to jest dobrze tak jak jest. Nie powiem, matką jest na pewno bardzo dobrą i zaangażowaną, lekcje z dziećmi, zdrowe obiadki itd.
Pasierbica ma 25 lat i nigdy nie pracowała zawodowo. Nie wiem nic o jej i jej partnera sytuacji finansowej, ale nie ma to znaczenia w historii. Ważne, że dziewczyna nigdy nie pracowała - ma to znaczenie, nie dlatego, że jest złe samo w sobie, tylko w kontekście jej wypowiedzi.
Otóż na rzeczonej imprezie najpierw kuzynka utyskiwała nad tym, że cały dom na jej głowie, że ciągle sama, zero pomocy itd. Później pasierbica utyskiwała, że zaraz drugie dziecko, a facet pracuje i ona będzie sama z dwójką dzieci, a już jednym jej było ciężko. Potem ja pozwoliłam sobie utyskiwać, że jak mąż ma zlecenia to wychodzi o 5 i wraca o 20, więc też wszystko na mojej głowie, a przecież jeszcze do pracy muszę iść, takie tam babskie narzekanie.

Tylko, że gdy ja zaczęłam ustyskiwać to nagle kuzynka i pasierbica zamilkły, uniosły brewki, wymieniły się spojrzeniami, po czym zdziwione zapytały, jak mogę to w ogóle porównywać. Tym samym dowiedziałam się od kuzynki, że nie mam prawa narzekać, bo mój mąż jest na miejscu, a jej 1000km dalej, więc wiadomo, że ona ma gorzej. Poza tym mam tylko jedno dziecko, więc też nie mam prawa narzekać. Poza tym ona wie, że nie gotuję codziennie i nie muszę dziecku pomagać w lekcjach, więc ponownie - nie mam prawa narzekać. Od pasierbicy za to dowiedziałam się, że przecież ja sobie w pracy odpoczywam od dziecka, więc niby czym jestem po południu zmęczona. W dodatku nie wiem, jakim wyzwaniem jest bycie w ciąży i zajmowanie się dzieckiem, więc dopóki tego nie doświadczę nie wiem nic o zmęczeniu. A poza tym w pracy zawsze mogę sobie iść na L4 albo iść na urlop, a ona jako matka nie może. Skwitowałam to tylko tym, że chyba zapomniała, że ja jako matka mam dokładnie takie same obowiązki jak ona, a ta odparła tylko:
- no chyba niezbyt.


A moja konkluzja jest taka. Nie oceniam żadnej kobiety - czy zostaje w domu z dziećmi czy wraca do pracy, czy w ogóle ma dzieci czy nie. I my, kobiety, mogłybyśmy tak sobie spokojnie żyć, wspierać się, wspólnie narzekać, poutyskiwać sobie, ale też pochwalić się sobie sukcesami, radościami.

Ale nie, nie może tak być, bo zawsze znajdzie się ktoś kto powie:
- Ale co ty możesz wiedzieć, ja mam gorzej, ty nawet nie masz prawa narzekać.
Dlaczego, po prostu dlaczego?

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (157)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…