Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91031

przez ~Hankazmostu ·
| Do ulubionych
Ostatnia historia o wychowaniu i traumach autorki, przypomniała mi wychowanie mojej sąsiadki. Urodziłyśmy się w 1994 roku w bardzo małej miejscowości. Co kluczowe, to co było normalne już w miastach, wtedy u nas dopiero docierało.

Mnie rodzice wychowywali, moją sąsiadkę, dajmy na to Anię, hodowali. Inaczej tego nie mogę nazwać. Moi rodzice byli czynni zawodowo i starsi od rodziców Ani (moi gdy się urodziłam mieli 34/35 lat, a Ani 21/20). Mój ojciec był po zawodówce, mama skończyła szkołę średnią bez matury. Dlaczego to ważne? Bo jej rodzice skończyli średnią z maturą i matka studiowała zaocznie, więc byli "lepsi".

Ale wychowanie jakoś im nie wyszło, bo dzisiaj, gdy ja staram się raz w miesiącu przyjechać do rodziców (mam do nich prawie 400 km w jedną stronę) i dzwonię do nich codziennie, tak Ania z żadnym z rodziców nie chce mieć kontaktów.

1. Szkoła

Ania miała być wybitna, chodziłyśmy do jednej klasy. Mi nauka przychodziła z łatwością, Ani trochę trudniej, ale miała raczej 3 i 4. Gdy raz czy dwa dostała jedynkę, siedziała zapłakana, bo mama będzie jej suszyć głowę. Po latach dowiedziałam się na czym to polegało: mówiła jej, że jest tępakiem umysłowym i kazała się uczyć. Raz Ania wyłożyła się na liczbach ujemnych, bo ich nie rozumiała. Tłumaczyłam jej to ja, bo matka zamknęła ją w pokoju i kazała uczyć się z podręcznika.

Gdy ja chodziłam na korki z angielskiego, mama Ani też chciała ją zapisać. Moja mama przekazała wszystkie kontakty i zachęciła do skorzystania, bo zajęcia były za 15 zł/h. Raz w tygodniu dało się nawet wtedy tę kasę wyciągnąć. W szkole angielskiego uczyła nas polonistka po kursie, bo brakowało wtedy językowca.
Matka Ani stwierdziła, że ją zapisze, ojciec ja wypisał, bo angielski jest Ani niepotrzebny, bo i tak pójdzie do pracy do Niemiec.

Gdy kiedyś odebrała nas moja mama, Ania była zdziwiona, że autentycznie jest zainteresowana tym co robiliśmy w szkole. To była 1 czy 2 klasa, ale do dzisiaj pamiętam, jakim szokiem poznawczym było to dla Ani.

2. Rodzeństwo

Ja rodzeństwa nie miałam, bo rodzice nie mieli na to warunków. Mieszkaliśmy na PRLowskim osiedlu, w 2 pokojowym mieszkaniu i słusznie stwierdzili, że aby zachować komfort, zdecydują się na jedno dziecko.

Tymczasem u Ani, co prawda w 3 pokojowym mieszkaniu, żyło 5 osób oraz dochodząco 6 (babcia, która normalnie pracowała na Saksach). Gdy babcia przyjeżdżała, Ania traciła swój pokój i mieszkała w jednym z rodzeństwem. Kiedyś ich pokój bardzo mi się podobał, bo mieli piętrowe łóżka, a dzisiaj wspominam to jako wąską klitkę, gdzie o prywatności nie było mowy.

Gdy bawiliśmy się na podwórku, Ania musiała pilnować rodzeństwa. I to nie na zasadzie rzucić okiem, tylko ich serio pilnować. Raz, przy nas wszystkich, została zlana przez matkę, bo jej siostra poszła sama do domu, żeby się wysikać. Nic się nie stało, siostra miała wtedy już 6 lat. A Ania dostała takie lanie i została zaszarpana do domu. Potem miała szlaban.

Moja mama rozmawiała z inną mamą na osiedlu i zawróciły uwagę matce Ani, że tak nie wolno robić z dzieciakiem. Ponoć wtedy pojawił się argument, który gdy dzisiaj słyszę, aż chce mi się śmiać - "mnie też lali i wyrosłam na normalną osobę".

3. Zabawki

Nigdy nie miałam dużo zabawek, a co dopiero powiedzieć o tym, aby były markowe. Nie było nas na to stać. Ojciec Ani gdy otwarto granice, wyjechał na roboty do Niemiec i zaczął wtedy przywozić dzieciom podarunki.

Ania dostała lalkę Baby Born z wózkiem. Wszyscy jej zazdrościliśmy, bo lalka ta potrafiła sikać i jeść. Wózek był piękny, różowy. Zabawa tym wózkiem skończyła się szlabanem Ani na wszystko.

Dlaczego? Wpadliśmy na pomysł, że powozimy w nim psa, który był psem częściowo bezdomnym (niby miał właściciela, ale o niego nikt nie dbał). Pies się na wózek załatwił. Ania zamiast dostać instrukcje jak go wyczyścić i przybory do tego, dostała lanie od ojca, bo ON SIĘ STARA I DOBRE ZABAWKI PRZYWOZI, A ONA MA TO GDZIEŚ. Po czym Ania i jej rodzeństwo dostali zakaz przynoszenia tych lepszych zabawek na podwórko. Musieli więc żebrać o to, aby ktoś im pożyczył resoraki, czy inne zabawki. A oprócz ochrzanu na placu zabaw, wszyscy dostali szlaban na wyjścia z domu.

4. Rozwód rodziców

Gdy byłyśmy już trochę starsze (4 lub 5 klasa), Ania zapłakana siedziała w szkole, bo rodzice się rozwodzą. Nauczycielka starała się do niej dotrzeć, ale dla Ani była to tragedia. Okazało się, że ojciec Ani, który coraz rzadziej mógł dostawać urlop na przyjazdu do rodziny, założył sobie w Niemczech nową rodzinę. Nikt miał się o tym nie dowiedzieć, ale i tak prawda wyszła na jaw. Jej ojciec żył podwójnym życiem prawie od początku swoich wyjazdów.

Moja mama zaproponowała, żeby Ania do nas przychodziła popołudniami, aby miała warunki na spokojną naukę, bo w domu była napięta atmosfera i dzieci, które nie rozumiały, że rozwód rodziców nie oznacza końca relacji ich i ojca. Matka Ani na to się nie zgodziła, bo Ania ma swój dom. Mimo to po szkole do mnie wpadała pod pretekstem odrabiania wspólnych zadań domowych.

Moi rodzice starali się jej wytłumaczyć, że dalej jest dzieckiem rodziców, a rozwód zmienia tylko relację między nimi, a ona nadal będzie kochana. Na co Ania odparła, że tato ma już nową żonę i ich już nie kocha. Już po całym rozwodzie, miałam wrażenie, że ojciec bardziej angażował się w ich wychowanie, niż przed nim. Zaczął zapraszać ich do siebie na ferie, przesyłał prezenty. Wcześniej pojawiał się w domu raz na kilka miesięcy, a po rozwodzie może poczuł ulgę, że nie musi nowej żony ukrywać.

5. Czasy nastoletnie

Kolejny zgrzyt- Ania jest głupia, bo zdała gorzej testy gimnazjalne niż ja. Mi rodzice pomagali w nauce, choćby przepytując z cięższego materiału, a ona musiała uczyć się sama. Dopiero gdy dostaliśmy się do tego samego liceum (ponoć najlepszego w powiecie) jej matka powiedziała do mojej, że w końcu przestanę się popisywać. Moim podpisywaniem się w oczach matki Ani był udział w konkursach i zachęcanie do nich Ani (która była dobra z biologii i chciałam, żeby rozwijała razem ze mną tę pasję).

Gdy matka Ani zaczęła dostawać alimenty, Ania i jej rodzeństwo zaczęło chodzić w markowych ciuchach. Moich rodziców, podobnie jak wielu innych, nie było na to stać. Za to matka Ani uznała to za powód bycia lepszą od innych matek i tak wyrzucała innym osiedlowym rodzicom, że ubierają swoje dzieci jak łachmaniarzy, a jej chodzą ubrane jak ludzie. Przez to znielubiliśmy brata Ani, bo jako najmłodszy wchłonął gadkę mamy o tym, że jest lepszy, bo na bluzie ma znaczek Nike. Nie miał przez to praktycznie żadnych znajomych.

Matka Ani wyśmiewała też mnie i jeszcze inne dzieciaki, że jesteśmy przyssani do cycka matki i ojca. Dlaczego? Dlatego, że ja z moimi rodzicami wychodziłam na spacer, czy pomagałam im w zakupach. Jeździliśmy razem na rowery, czy wycieczki jednodniowe. Podobnie wyglądały relacje w tej drugiej rodzinie. Ona nigdy nie wypracowała czegoś takiego z dziećmi, ale zabierała je na wakacje nad morze! Nie wiem czy myślała, że przez 2 tygodnie nadrobi cały rok, gdy miała je gdzieś.

Podobnie chyba myślał ojciec, ale tu rodzeństwo Ani przepadło i cieszyło się na każdą wizytę u ojca. Ania podchodziła do tego bardziej sceptycznie i wróżyła, że to poprawa na krótko. Skoro już raz ich zostawił, liczyła się z tym, że zrobi to ponownie. Nigdy nie zbudowała z nim dobrych relacji, ale chętnie brała prezenty i pieniądze, bo jak sama twierdziła, co jej innego zostało.

Potem następny kontrast w wychowaniu moim, a Ani, to podejście do imprez. Moi rodzice byli nastawieni wrogo do wyjazdów na dyskotekę, bo pojawiało się tam różne towarzystwo, a mój kuzyn został tam pobity do nieprzytomności i miał sprawę w sądzie. Jednocześnie tutaj mama Ani stwierdziła, że córka jest prawie pełnoletnia to niech jedzie. Podobne podejście miała do chłopków, których Ania co chwilę zmieniała.

Najśmieszniejsze jednak było to jak Ania przyszła do mojej mamy i prosiła ją, aby dała jej kontakt do ginekologa, bo ona nie chce mamie nic mówić, bo mama zaraz pomyśli o tym, że jest w ciąży, a Ani coś się dzieje z okresem. Moja mama przekazała jej kontakt do naszej ginekolog, ale zaznaczyła, że pewnie 16 latki bez zgody matki nie przebada. Ania w końcu do ginekologa nie poszła, bo nie chciała rozwścieczyć matki.

Mój kontakt z Anią obecnie jest bardzo luźny. Po maturze pojechała do USA na au-pair (opieka nad dziećmi) i poznała tam faceta. Gdy zobaczyła tam swoją szansę, nie wróciła już do Polski. Ale dalej mojej mamie wysyła życzenia na urodziny i święta, za to, że jej pomogła, gdy była mała i za to, że była jej ciocią.

Jej matka utrzymuje kontakt tylko z bratem. Nie rozumie dlaczego ja jestem w stanie przyjechać i rozmawiać z rodzicami, a ją jej córki mają gdzieś. Uważa, że są niewdzięczne, a ona dała im najlepsze wychowanie.

rodzina

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (177)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…