Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91046

przez ~hin ·
| Do ulubionych
Zastanawia mnie tok rozumienia niektórych ludzi.

Mój kuzyn już od kilku lat jest z pewną dziewczyną, dla ułatwienia dalej nazywaną szwagierką.

Szwagierka z różnych powodów jest osobą niesympatyczną, jednym z tych powodów jest pogardliwe podejście do ludzi, których z różnych przyczyn uważa za gorszych od siebie. Od chamskiego wyrażania się o kasjerkach w sklepie czy ogólnie przypadkowych ludziach, z którymi miała styczność, po krytykowanie wszystkich członków rodziny pod byle pretekstem. Ma też dość negatywne podejście do dzieci i młodzieży, często z jej ust padają stwierdzenia, że bachory są w tym czasach rozpuszczone i niewychowane, roszczeniowe i sądzą, że wszystko im się należy, a współcześni rodzice to debile.

Tymczasem moja i męża sytuacja jest taka - ja mam JDG i jak to w takich wypadkach bywa, są lepsze i gorsze miesiące. Z pensji męża spokojnie wyżyjemy (zapłacimy rachunki i kupimy podstawowe rzeczy jak jedzenie i ewentualnie potrzebne ubrania, ale nie ma miejsca na szaleństwa). W lepszym miesiącach staram się odkładać, żeby potem nie odczuć, że kolejny miesiąc jest gorszy.

Mamy dwójkę dzieci. Jeśli zdarzy się, że finanse są napięte, w pierwszej kolejności rezygnujemy z własnych przyjemności, w kolejnej w przyjemności dzieci takich jak nowe zabawki, wycieczki w miejsca z płatnym wstępem itd. Dzieci zawsze mają wystarczająco dużo ubrań, dobrej jakości buty i kurtki itd. A że czasem muszę im odmówić jakiejś przyjemności - czasem marudzą , ale też powoli zaczynają to akceptować, choć nie powiem, że czasem nie ma z tego powodu histerii.

Akurat styczeń był dla mnie słaby - wiadomo, wydatki na Święta, mniej zleceń, co zrobić...
I tak się zdarzyło, że byliśmy u moich rodziców na dzień babci i dziadka. Przynieśliśmy laurki, kwiatki i drobne upominki. Kuzyn z dziewczyną mieszkają razem z jego rodzicami (wujek i ciocia) niedaleko rodziców i mama spytała wujka i ciocię czy nie mają ochoty w czwórkę do nas wpaść, bo akurat jesteśmy my i moja siostra z mężem i dzieciakami, można by się razem napić kawy.

Cała czwórka przyszła i atmosfera była całkiem miła, do momentu aż dzieciaki nie dorwały jakiejś gazetki reklamowej. Moja czteroletnia córka przyleciała do mnie z tą gazetką, pokazała jakąś zabawkę (piesek na baterie) i zaczęła mnie gorąco namawiać do kupna. Odmówiłam, wytłumaczyłam, że po pierwsze dopiero co miesiąc temu dostali prezenty na Święta i do urodzin nie będzie żadnych większych prezentów. Młoda pomarudziła, tłumaczę dalej, że na ten moment są ważniejsze wydatki i niestety nie ma takiej opcji.

Mała poszła zrezygnowana, a na mnie naskoczyła szwagierka ze słowami:
- Ale wiesz co, po co sobie robicie dzieci, skoro was na nie stać?
- Słucham?
- No tak, bo dziecko zrobić łatwo, ale już zadbać o potrzeby to problem, nie?
- A sorry, zabawka za 100zł bez okazji to jest potrzeba?
- No taka niezbędna to może nie, ale dzieci też mają prawo do jakichś radości bez okazji nie?
- Co nie znaczy, że mają mieć wszystko, co chcą na zawołanie, prawda?
- No chyba dzieciństwo jest do tego, żeby mieć radość bez okazji, a co, może ma sobie zapracować?
- Aha, a jakby chciała prezent za 1000zł to też mam kupić, bo tak?
- No wiesz, ja od swoich rodziców często nie dostawałam różnych rzeczy i pamiętam im to do teraz, tak tylko mówię...
- A o rzeczach, które dostałaś nie pamiętasz?
- A co mam pamiętać, to był ich obowiązek dawać prezenty na urodziny itd. to co mam pamiętać? Haha, może też mam być wdzięczna za to, że jeść dostawałam?

To tyle w temacie rozpuszczonych bachorów...

rozpuszczone bachory

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (199)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…