Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91069

przez ~Przyszlapannamloda12345 ·
| Do ulubionych
Piekielne salony sukni ślubnych.

Planujemy z mężem małą ceremonię ślubną. Dosłownie na 30 osób. Z tego względu nie czuję potrzeby, aby w tym dniu wyglądać jak księżniczka, a jedynie chciałabym prostą, białą suknię do kolan max. Jestem dość niska i w długich sukniach nie czuję się dobrze. Mój budżet na suknię to max 3 tysiące, ale wtedy suknia musi być szałowa, trafiająca we wszystkie moje preferencje.

Po tym wstępie jak z programu "Say Yes to the dress" możemy przejść do napotkanych mnie piekielności ze strony salonów.

1. Namawianie na sukienkę ponad budżet
Jasno określałam podczas umawiania się na wybór sukni, że te 3 tysiące to jest mój maks (mogło by być więcej, ale uważam, że i tak za suknie na jeden wieczór to za dużo). Przynajmniej w 4 salonach z 6 w jakich byłam, oferowano mi suknie, które "delikatnie przekraczają budżet". Delikatnie przekraczają budżet wahało się od 500 zł do 1500. Nawet nie chciałam ich przymierzać. Usłyszałam, że na pewno gdy przymierzę to się zakocham. Może i się zakocham, ale na nią mnie nie stać.

2. Brak krótkich sukienek
Podczas rozmowy też zaznaczyłam, że chcę suknię krótką, nie żadną Princesske ani takiej, w której będę wyglądała jak beza. Nauczyłam się to robić po wizycie w pierwszym salonie, gdzie na stronie www pokazano kilka zdjęć krótkich sukien, które okazały się nieaktualne.

W rzeczywistości "szeroki wybór" okazywał się 4-5 sukniami. Panie zamiast zaprezentować mi te modele, namawiały mnie na długą suknię, bo:
-wzrost jest nieważny,
-długa wygląda bardziej kobieco,
-jest stosowniejsza do okazji, czy mój osobisty hit,
-bede lepiej wyglądała w kościele.

Ślub biorę cywilny w ogrodzie obok restauracji.

3. Zakaz robienia zdjęć
Rozumiem, że salony boją się, że Panna Młoda się o obfotografuje, a potem suknie wykona podobną u krawcowej. Ale dwa salony na wejściu chciały mi telefon zarekwirować. Ani ja, ani mama nie mogłyśmy w to uwierzyć. Gdyby nie to, że były tam sukienki, które wpadły mi w oko, wyszłybyśmy (mocne kandydatki na tę jedyną).

Telefonu nie oddałyśmy, ale schowałyśmy do torebki,które leżały na widoku ekspedientki.

4. Olewczy stosunek
W jednym salonie nawet nie zdążyłam przymierzyć sukni. Umówione byłyśmy na 13, co było ważne, gdyż kolejny salon był umówiony na 15. Założyliśmy drobne opóźnienie, ale gdy o 13:30 nadal czekałam na obsługę, usłyszałam, że wszystkie Panie są teraz zajęte i mam poczekać jeszcze 5 min.
Nie dostałyśmy ani wody, ani nawet możliwości poczekalnia w normalnych warunkach- siedziałyśmy na krzesłach, jak w poczekalni u fryzjera. Gdy o 13:40 nikt do nas nie podszedł, wkurzona zapytałam się, czy w ogóle dzisiaj suknię przymierze. Bardzo mnie przeproszono, po czym, na przymiarki zaproszono klientkę, która dopiero weszła do salonu i umówiona była na 13:50. Zapytałam się, że co to za polityka, skoro ja czekam od 40 min, a tu ktoś kto jest po mnie, wchodzi od razu. Dostałam odpowiedź- nie wprost, ale sugerująca, że ta Pani ma większy budżet i jest bardziej priorytetowa. Informacje o budżecie i poszukiwanej sukni podawałam przy umówieniu się.

Napisałam opinię na google, gdzie w odpowiedzi dostałam informację, że się nie umawiałam (miałam potwierdzenie SMS), byłam nieuprzejma i ordynarna.

Oprócz tego proponowano mi suknie tanie, bo z poprzednich sezonów. Nie uznaję tego za dużą piekielność, bo zwykle to był sezon lub dwa temu. Jednak w jednym salonie zaproponowano mi zdobną, koronkowa suknię w kształcie syreny (gdzie ten kształt u mnie jest do niezaakceptowania, gdyż przy jedzeniu bardzo nadyma mi się brzuch) sprzed... 10 lat.


Ostatecznie uszycie sukni zleciłam znajomej krawcowej, bo odechciało mi się bić z salonami. Koszt sukni- 2,5k za wszystko.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (94)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…