Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91071

przez ~kasialipa ·
| Do ulubionych
Gdy zaczynałam podstawówkę ponad 20 lat, byłam w swojej klasie pewnego rodzaju ewenementem. Nie wiem, czemu, bo nie mieszkałam w żadnej bogatej ani ekskluzywnej dzielnicy, a w klasie miałam bardzo dużą grupę jedynaków z rodzin powiedzmy nieco lepiej sytuowanych (ale żadni bogacze).

Ja się wyróżniałam, bo jeśli już ktoś miał rodzeństwo to jednego brata czy siostrę, a ja mam aż trójkę rodzeństwa. Tak chyba było tylko w mojej klasie, ale od początku trochę odstawałam i od początku dostałam łatkę tej biedniejszej, choć moja rodzina nie była uboga, choć oczywiście żyliśmy skromniej niż rodziny z mniejszą ilością dzieci. Jednak oboje rodzice mają dobre zawody, a czasy były takie, że nawet oryginalne Adidasy były dość luksusowym towarem i świecenie logiem firm odzieżowych nie było jeszcze tak rozbuchane.

Dlaczego więc odstawałam? Może dlatego, że wychowawczyni od początku traktowała mnie inaczej. Nie wiem czemu, od pierwszej klasy na forum często mnie, być może nieświadomie, poniżała mówiąc na forum klasy rzeczy typu:
- Wiem, że ty masz ciężką sytuację w domu. Gdy pierwszy raz to usłyszałam, kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi, a gdy inne dzieci pytały się mnie o to, nie miałam pojęcia co powiedzieć, aż w końcu zapytałam o to rodziców. Bardzo szkoda, że rodzice co prawda się zdenerwowali, ale nie poszli porozmawiać z wychowawczynią, tylko kazali mi mówić, że mam normalną sytuację.

Inne teksty wychowawczyni:
- Kasiu, a czy Ty pojedziesz na wycieczkę? Czy rodzice mają pieniążki? - pytanie skierowane WYŁĄCZNIE do mnie. Nie została o to zapytana np. koleżanka jedynaczka, której mama wychowywała ją sama i nie pracowała, a przypominam, że nie było wtedy takiego socjalu jak teraz
- Kasiu, czy ty masz kupione wszystkie podręczniki? Bo wszystkie będą potrzebne, a zeszytów wystarczająco masz? - pytanie na początku roku szkolnego
- O nie, od ciebie, Kasiu, to ja pieniędzy nie wezmę! - kiedy przyniosłam 10zł na organizowaną w szkole zbiórkę na jakiś dobroczynny cel.
- Kasiu, dam Ci numer do pani, która zbiera ciuchy dla biednych, przekaż rodzicom
- Proszę przekazać rodzicom, aby zdeklarowali, kto co może przynieść na wigilię klasową. Kasiu, ty nie musisz nic przynosić.

Tak było przez całe trzy lata, aż zaczęła się czwarta klasa i uwolniłam się od tej kobiety. Moi rodzice twierdzą, że zagadali z kobietą raz temat po zebraniu rodziców - dodam, że ich nigdy jakoś na spotkaniach nie wyróżniała, nie sugerowała żadnej pomocy. Nauczycielka stwierdziła, że nic takiego nie mówiła, na pewno jestem przewrażliwiona i coś źle zrozumiałam. A tak na serio, ja się wcale na tle klasy jakoś nie wyróżniałam. Jak większość, miałam ciuchy głównie z tańszych sieciówek i bazarów, rzadko zdarzało się, żebym nosiła coś po rodzeństwie, chyba, że było w naprawdę dobrym stanie i na mnie pasowało. Co roku miałam nową wyprawkę, jeździłam na wszystkie wycieczki, rodzice płacili wszelkie składki.

Do dziś nie wiem, czy ta kobieta chciała dobrze czy była wobec mnie złośliwa.

szkola

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (147)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…