Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91086

przez ~Myszka87 ·
| Do ulubionych
Historia o psychologach i psychiatrze, przypomniała mi moje przygody z lekarzami innej specjalizacji. Trochę obrzydliwie, więc nie polecam jeść do tego tekstu.

Miałam duże problemy z jelitami. Dosłownie moje życie było albo przesrane albo zapauzowane. Mogłam nie robić kupy nawet przez 3-4 dni, a potem dosłownie biec do toalety co 10 minut, gdzie zamiast normalnej kupy, leciała ze mnie woda. Stany normalne zdarzały się kilka razy w miesiącu. Do tego co chwilę wzdęcia, nawet po zjedzeniu bardzo lekkich rzeczy. Dietę miałam cały czas podobną.

Poszłam do rodzinnego. Ta, poza skierowaniem na standardowe badania, nie zrobiła nic. W badaniu kału nie wyszło nic. Wysłała mnie na poradę do gastrologa.

Miałam opcję - czekać 5 miesięcy na wizytę, albo pójść prywatnie. Oczywiście wybrałam drugą opcję. Tym sposobem trafiłam na 20 minutowe konsultacje, gdzie lekarz nie powiedział mi nic. Zetknął na wyniki i stwierdził, że to zła dieta. Za mało błonnika. Zalecił jedzenie więcej siemienia lnianego, nasion chia i cytujac, "resztę to Pani sobie wygoogluje".

Spróbowałam, zero efektów. Przyszedł czas wizyty na NFZ. Tu trafiłam na młodą, ambitną lekarkę. Stwierdziła, że bez gastro i kolonoskopii nie będzie wydawała wyroków. Zrobiłam więc te badania i wróciłam do niej.

Stwierdziła, że na 99% mam zespół jelita drażliwego, ale jeszcze wysłała wyniki do konsultacji z innym lekarzem, bo były niejednoznaczne. W międzyczasie kazała zrobić testy na alergie pokarmowe.

Wszystko wyszło w porządku, a ja nadal nie mogłam normalnie korzystać z toalety. Mój stan pogorszył się do tego stopnia, że pojawiły mi się hemoroidy, a praktycznie każde posiedzenie, wiązało się z bólem. Czasem już nie miałam siły, aby z toalety zejść. Wyjścia ze znajomymi do knajp odpadły, bo nie mogłam przewidzieć kiedy mnie dolegliwości zaatakują.

Lekarz potwierdził diagnozę. Zalecili konsultację z dietetykiem i tabletki. Tabletki które pomogły były dopiero 4 próbą. Tabletki niestety bardzo agresywne i tu już mi powiedziano, że to rozwiązanie tymczasowe i będziemy musieli kombinować nad czymś lepszym.

Dietetyka oczywiście w ramach NFZ nie ma, tak aby było się pod jego stała opieką.
Poszłam więc prywatnie do zachwalanej przez znajomych dietetyczki. Była to totalna porażka nr 1 mojej terapii. Dała mi standardową dietę, pełną glutenu, produktów mlecznych i mięsa, gdy powiedziałam, że za mięsem nie przepadam- zjem raz czy dwa w tygodniu i tyle. Po prostu to sklepowe mi nie smakuje, a ze wsi dobre mięso mam tylko kilka razy w roku.
Ułożyła mi dietę keto. Kazała wprowadzić post przerywany, aby "moje jelita mogły w nocy odpocząć". Oprócz tego dużo witaminy C. Najlepiej w suplemencie.

Po dwóch tygodniach jej diety czułam się tak ociężała, że nie byłam w stanie jej kontynuować. Poszłam więc do innego, prosząc o inną dietę.
Zrugał mnie, że to co ja miałam to fastfood i nie mogę jeść takich rzeczy przy zespole jelita drażliwego. Kazał mi też wyrzucić tabletki, bo to one zaburzają mój biorytm i zamiast pomagać, niszczą faunę w jelitach (co zabawne usłyszałam to jeszcze dwa/trzy razy). Za to przepisał mi zestaw suplementów diety za bagatela 500 zł za opakowanie na 30 dni. Powiedziałam, że mnie na nie nie stać. Z łaską znalazł mi tańszy zamiennik.

Ustawił mi dietę na 3 posiłki, którymi nie byłam w stanie się najeść. Trzymałam się jego zaleceń przez kilka miesięcy i gdy zobaczyłam jak moja waga niebezpiecznie zbliża się do granicy zdrowia, prosiłam o konsultację. Powiedział, że nie ma czasu i to normalne, że mam spadek wagi.

Zmieniłam dietetyka jeszcze 3 razy. Jeden z nich kazał mi wyrzucić WSZYSTKIE TE WYNIKI, bo to brak bakterii jelitowych. Zasugerował suplementy.

Jeszcze inna dietetyczka powiedziała, że powinnam przywyknąć. Dopiero ostatni dietetyk pomógł mi kompleksowo:
-do leków dobrał dietę
-zalecił konsultacje w sprawie poziomu bakterii jelitowych, gdyż te tabletki, które dostałam mogą je zaburzać, a więc gdy odstawię je, problem wróci (tu gastrolog sugerował powoli odejście, bo brałam je już ponad rok, aby zobaczyć co się stanie)
-po zapoznaniu się z wynikami, zmodyfikował dietę i poradził, aby na następnej wizycie z gastrologiem zapytać o opcje przeszczepu bakterii. Raz w tygodniu miałam mu wysyłać raport o samopoczuciu z obserwacjami zmiany masy ciała, nastroju oraz oczywiście informacjach o kupie. Do dzisiaj z nim współpracuję, a problem po odstawieniu tabletek nie powrócił już w tak agresywnej formie.

Podsumowując, gdybym posłuchała się lekarzy, że tabletka jest receptą na wszystko i nie drążyła dalej, pewnie nadal bym cierpiała oraz marnowała dużo pieniędzy na suplementy, które nie były potrzebne. Nie zawsze lekarz ma rację, więc konsultujemy się z wieloma, jeśli mamy taką opcję. Inaczej możemy tylko jeszcze bardziej rozwalić sobie organizm.

Nieważne czy przy depresji, czy przy moim problemie z kupą ;)

nfz lekarz

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (119)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…