Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91093

przez ~monstera93 ·
| Do ulubionych
O piekielnej, chyba już, byłej przyjaciółce.

Moja przyjaciółka - dajmy na to Patrycja, 15 miesięcy temu urodziła swoje pierwsze dziecko - Zosię. Przez cały okres ciąży, nie miała problemu aby się ze mną spotkać i pogadać o czymś innym niż sprawy dzieciowe, które też się oczywiście pojawiały i sama również je inicjowałam.

Niestety po narodzeniu się Zosi, Patrycja przestała być sobą sprzed porodu. Cały świat zafiksował się jej wokół dziecka. Początkowo myślałam, że to szał pierwszych tygodni, kiedy uczymy się funkcjonować w nowych rolach rodzica, ale trwa to do dzisiaj.

Początkowo starałam się nadal uczestniczyć w jej życiu. Przychodziłam do niej z ciastem/kawą, albo z przekąskami, żeby jej nie dokładać obowiązków na głowę. Co ważne, nie wpraszałam się, a po prostu byłam zapraszana. Patrycja większość czasu siedziała jednak nad dzieckiem, a ja rozmawiałam z jej mężem. Ba, mąż proponował, że on przejmie opiekę nad małą, żebyśmy razem w spokoju pogadały, ale Patrycja oponowała, że on nie wie, jak dobrze zająć się Zosią.

Moje próby pomocy też spotykały się z odmową, gdyż nie mam doświadczenia z tak małym dzieckiem. I owszem, gdy Zosia była jeszcze "mało interaktywna" bałam się zrobić jej krzywdę, więc gdy przychodziło do pomocy, choćby zmiany pieluszki, wykonywałam polecenia Patrycji. Jednak gdy Zosia zaczęła już jeść stałe pokarmy, chodzić i gaworzyć, proponowałam, że się z nią chwilę pobawię, a w tym czasie Patrycja zrobi sobie kawę, albo może wyjdzie na randkę z mężem. Nie, bo oni randek nie potrzebują, a Zosia bez mamy nie zostanie (w uznaniu Patrycji, bo Zosia normalnie chodzi też do żłobka od paru miesięcy).

Nasze spotkania kręciły się tylko wokół Zosi. Około dwa miesiące temu trochę posypało mi się życie - nad firmą, gdzie byłam zatrudniona zawisło widmo redukcji etatów. Miałam najkrótszy staż i spodziewałam się, że mogę dostać wypowiedzenie. Chciałam się tym podzielić z przyjaciółką, bo mój humor był naprawdę ciężki. Usłyszałam, że to, że zostanę zwolniona to nie problem, bo przecież utrzyma mnie mój narzeczony, a problemy to dopiero zobaczę jak urodzę dziecko.

Już pomińmy fakt, że tak by było, to jednak cała sytuacja na mnie źle wpływała psychicznie. Mogę nawet powiedzieć, że otarłam się o stany lękowe, bo budząc się do pracy nie wiedziałam, czy nie dostanę zwolnienia. 1:1 z szefem, gdy omawialiśmy projekt, zaczęło powodować u mnie stres, bo nie wiedziałam, czy nie polecę. Z perspektywy czasu, wiem, że mogłam po prostu się zapytać, ale wtedy bałam się, że sprowadzi to na mnie niepotrzebną dyskusję. Dosłownie chodziłam zesrana ze stresu. Na szczęście obeszło się bez redukcji, bo złapaliśmy duży kontrakt i nikt nie zostanie zwolniony. Gdy się tym podzieliłam z Patrycją, to cytując: "Wykorzystaj moment i teraz idź na ciążę, to cię nie będą mogli zwolnić!"

Nie wierzyłam w to co usłyszałam i powiedziałam, że redukcja etatu dotyczy też osób, które są w ciąży, czy na macierzyńskim, a jako młoda matka miałabym potencjalnie ciężko na rynku pracy, więc wolę jeszcze poczekać aż sytuacja wróci do normalności. Na co wywiązał się między nami taki dialog:

- No jak to ciężko, ja wrócę w przyszłym miesiącu, popracuję chwilę i się zwalniam, bo nie będę ciągle w tej samej pracy siedzieć.
- Ale wiesz, że teraz będziesz mieć w nowej pracy 3 miesięczny okres próbny i jeśli będziesz co chwilę siedziała na opiece nad dzieckiem, to nikt nie będzie Cię trzymał? (Tu wspomnę, że Zosia została zapisana do żłobka, ale co chwilę jest w domu, podobno chora. Kilka razy byłam podczas choroby Zosi i Patrycja katar uznawała za zagrożenie życia).
- No nie będą mogli, bo jako młodą matkę chronią mnie przepisy.
- W obecnej pracy, nie nowej. Chyba, że coś się zmieniło.
- Czytałam w internecie, że tak jest. Zresztą, wy już w ogóle z Pawłem powinniście myśleć o dziecku, bo lata lecą. Ja już teraz przy Zosi nie mam siły. Jak teraz zajdziesz to akurat jak urodzisz będziesz mieć 30 lat, bo chyba sobie nie wyobrażasz, że urodzisz grubo po 30?
- Nie mamy teraz jak mieć dziecka, serio. Paweł rozwija swoją firmę, a mój etat to dopiero się stabilizuje. Nie czuję się gotowa na takie coś. No i nie mamy w mieszkaniu miejsca (mieszkamy w 35m2 kawalerce), a kredytu na razie nie dostaniemy.
- No bez przesady, my tu też mamy mało miejsca (mają 55 m2) i sobie radzimy. No i co myślisz, że jak będziesz stara to zdrowe dziecko urodzisz?
- Mama mnie rodziła jak miała 35 lat. I nic mi nie jest. Serio, skończmy temat, bo moje plany z dziećmi, to nie twoja sprawa.
- No mów jak chcesz, ale potem zobaczysz. Będziesz stara i nigdy nie będziesz mogła się tak zaangażować jak ja, a mi już jest ciężko ją nosić i się z nią bawić.
- Wiesz co, ja jednak staram się o siebie dbać i mieć sporo ruchu. Nie każdy siedzi cały dzień przed komputerem i telewizorem, a potem dziwi się, że nie ma kondycji.
- To od wieku zależy, a nie od kondycji.

Tu ucięłam rozmowę, pod pretekstem tego, że za chwilę muszę uciekać do domu. Inaczej byśmy się jeszcze pokłóciły, bo Patrycja zaczęła wchodzić na bardzo agresywne tony. Rozumiem, że może być jej ciężko, bo mimo,że Małą urodziła w wieku 28 lat, ale nigdy, ale to nigdy wcześniej, nie ćwiczyła, nie ruszała się. Miała zdiagnozowany 1 stopień otyłości i lekarz kazał jej zmienić dietę, ale tego nie zrobiła. Po ciąży jeszcze przybrała, ale tłumaczyła się, że nie ma czasu ćwiczyć. I okej, jej sprawa, nie wchodzę w to. Próbowałam ją namawiać na wspólne spacery, zamiast siedzenie w domu, to zasłaniała się tym, że Zosia się przeziębi/przegrzeje (nawet gdy była dobra pogoda).

I kurczę, chyba skończę tę znajomość. W świetle jej dziecka i jej problemów, które są najważniejsze na świecie, według niej moje są nieważne. Nie mogłam liczyć na jej wsparcie, jednocześnie sama z siebie dużo dawałam. Z ostatnich wizyt zamiast szczęśliwa, że widziałam się z przyjaciółką, czułam się zmęczona. Czuję, że choćbym przyszła do niej z diagnozą raka (odpukać), to i tak to nie byłby życiowy problem, bo ona musiała dzisiaj Młodą ze żłobka odebrać, gdy była po drugiej stronie miasta, bo Młoda ma TAAAKI KATAR.

Sama nie wiem już co robić. Czy kontynuować tę znajomość bez większego zaangażowania, czy już całkiem unikać kontaktu.

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (91)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…