Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91105

przez ~Elevenmood ·
| Do ulubionych
Będzie o karmie.

Moja koleżanka ze studiów kupiła szeregowiec na wsi pod dużym ośrodkiem miejskim. Całe 120 m2 i garaż na jeden samochód. Do tego ogródek 50 m2. Zapłaciła za niego coś około 650k. Swoją pracę i centrum życiowe ma w samym centrum dużego miasta. Podobnie jej mąż.

W tym czasie ja również zaczęłam rozglądać się za czymś swoim. Ja postawiłam wraz z mężem na miasto. Oboje żyliśmy wcześniej na wsi i myśląc o dziecku, nie chcieliśmy go skazywać na wieczne dojazdy i życie w samochodzie, czego sami doświadczyliśmy. Kupiliśmy mieszkanie 75 m2 za cenę jeszcze wtedy niską, bo 6k/m2, czyli za mieszkanie 450k i do tego dwa miejsca postojowe po 30k każde.

Nasza decyzja została przez tę koleżankę wyśmiana. W jej mniemaniu zmarnowaliśmy dużo pieniędzy na klatkę w kurniku, bez zieleni i świętego spokoju. Dziecko będzie od małego wdychało spaliny, a nasze mikroskopijne 4 pokoje, nie wystarczą nam przy 2 dzieci (gdzie zatrzymujemy się na 1, o czym wiedziała). Ona kupiła szeregowiec taniej niż my nasze mieszkanie i my powinniśmy zrobić tak samo, bo zmarnujemy życiową szansę na własny dom. W mieszkaniu nigdy się przecież nie poczujemy jak u siebie, bo mamy sąsiadów obok.
No generalnie byliśmy głupi, bo zamiast szeregowca pod miastem, woleliśmy mieszkanie w bloku.
Obok bloku mamy park, szkołę i przedszkole, co było dla nas priorytetem. Ja jej decyzji nie negowałam, bo to jej sprawa.

Nasz kontakt, głównie przez to, że nasi mężowie się zaprzyjaźnili, nie poluźnił się. W podobnym czasie zaszłyśmy w ciążę. Po porodzie zaczęły się problemy z lokalizacją domu koleżanki.

Gdy spotkaliśmy się na kawie po raz pierwszy od narodzin dzieci, zaczęła marudzić, że do sklepu musi jechać autem, a pakowanie syna jest upierdliwe, w dodatku on nie lubi jeździć autem. Do najbliższego sklepu ma 2 km, a drogi nadal nie wybudowano, mimo że obiecano i gdy popada, zamienia się w błoto. Pytała sobie jak ja sobie z tym radzę, to ze szczerością powiedziałam, że do Żabki zjeżdżam windą po prostu, a większe zakupy zamawiamy z dostawą. Spytałam się czy może nie ma takiej opcji- okazuje się, że jej osiedle jest już poza strefą dostaw.

Gdy wróciłam do pracy, udało mi się zapisać córę do żłobka ulice dalej. Rano zaliczałam więc spacer, albo mąż gdy pracował z domu, prowadził Młodą spacerowo.

Koleżanka do pracy wróciła później niż ja i tu uderzyła ją rzeczywistość - brak dofinansowania na żłobek od miasta. Tym sposobem zamiast mieć żłobek pod pracą, najpierw jechała do tego w jej gminie, a potem do pracy.

Jej mąż zaczął coś przebąkiwać, że jednak miasto to chyba byłby lepszy wybór. Koleżanka za to się oburzyła, że nie, bo tu ma własny kawałek trawnika (z tym się zgadzam i z chęcią wymieniłabym mój balkon na mieszkanie parterowe z ogródkiem).

Wczoraj, gdy spotkaliśmy się u nich, usłyszeliśmy, że jednak dom sprzedają, bo to za dużo obowiązków. Spytali się czy nie wiemy coś o mieszkaniu na sprzedaż w naszej okolicy. Od naszego zakupu minęło prawie 8 lat i uświadomiliśmy ich, że teraz u nas cena za M2 wynosi już około 11.500,00 zł. Oni są gotowi nawet dobrać kredyt, byle z tej okolicy wyjść.

I wiecie co, jej męża mi szkoda, bo to naprawdę fajny facet. Gdyby nie on, pewnie z tą koleżanką dawno zerwałabym kontakt, ale trochę głupio zapraszać tylko jedną osobę na kawę. Teraz mają duży problem do rozwiązania, bo już nie ukrywają, że tęsknią do miasta i opcji dojazdu tramwajem do pracy, zamiast ciągłego przywiązania do auta.

Według mnie, jeśli dom nie spełnia ich potrzeb, dobrą decyzją będzie zmiana lokalizacji. Mnie po dzieciństwie na wsi, wieś zwyczajnie zmęczyła i z chęcią wrócę na nią na emeryturę, gdy już będę mieć całą dobę do zagospodarowania i bez dziecka w przedszkolu. Co jednak my się nasłuchaliśmy o naszej głupocie i kurniku, to nasze.

mieszkanie dom

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (168)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…