Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91114

przez ~pluska ·
| Do ulubionych
Będzie o tak zwanym bezstresowym wychowaniu. Lecz zanim skomentujecie, przeczytajcie proszę do końca.

Mój najmłodszy syn jest w 3 klasie podstawówki.
W zeszłym roku w środku roku szkolnego do ich klasy dołączył chłopak, powiedzmy Marek. Chłopiec od początku sprawiał w klasie problemy. Był niegrzeczny na lekcjach, na przerwach często wszczynał bójki, zabierał innym dzieciom ich rzeczy, bezczelnie odnosił się do nauczycielki. Mój syn, jak łatwo się domyślić, bardzo go nie lubił, skarżył się, że Marek mu grozi, popycha go, wymusza oddawanie mu różnych rzeczy.

Temat szybko wyszedł na zebraniu w szkole, gdzie mama Marka, sprawiająca wrażenie spokojnej i rozsądnej kobiety, tłumaczyła, że Marek jest po trudnych przeżyciach i pracują z psychologiem nad korekcją jego zachowania. Ale przez kilka miesięcy nic się nie zmieniło i temat wracał, wywołując we wszystkich coraz większą frustrację. Mama za każdym razem zapewniała, że pracują ze specjalistami, że będzie lepiej, że jej przykro. Każdy starał wykazać się wyrozumiałością, szczególnie, że mama Marka wyznała, że wraz z synem byli ofiarami przemocowego ojca dziecka, od którego odeszła i przeprowadziła się do innego miasta, stąd też nagła zmiana szkoły.

Ok. Tylko, że problem pozostał, a ja przestałam wierzyć w zapewnienia tej kobiety. Głównie dlatego, że po pierwsze miałam okazję wielokrotnie obserwować ją z dzieckiem na osiedlowym placu zabaw. Kobieta była albo bardzo znerwicowana albo jest furiatką. Co chwila wydzierała się na Marka, nawet gdy nie robił nic złego. Wielokrotnie ni z tego ni z owego szarpała go krzycząc, że wracają do domu, ale gdy Marek krzyczał, że nie chce nagle odpuszczała i siadała obrażona na ławce. Gdy syn do niej podchodził ignorowała go, by po chwili wybuchnąć pretensjami w jego stronę. Nie pozwalała mu bawić się z innymi dziećmi, sama też się z nim nie bawiła. Ciągle krzyczała, żeby jej nie przeszkadzał.

Innym razem widziałam jak wychodzi z nim ze szkoły, zapewne znowu nasłuchała się od nauczycielki, krzyczała na Marka, że ma z nim same problemy i ma go dość. Szarpała go brutalnie na rękę, dzieciak w ryk. To była zupełnie inna kobieta niż ta, którą znałam z zebrań w szkole.

Pomyślałam, że kobieta być może sama potrzebuje pomocy specjalisty po traumatycznych przeżyciach, więc kiedyś zagadałam z nią temat - nie chciałam na nią od razu naskakiwać, żeby poszła do terapeuty, bo przecież nic o niej nie wiem, więc zagadałam, że może chciałaby się kiedyś spotkać na kawę, może dzieci poza szkołą by się pobawiły, dogadały i Markowi łatwiej byłoby zsocjalizować się w nowym środowisku. Kobieta przystała na kawę, stwierdziła jednak, że bez dzieci, bo chce się zrelaksować, a Marek jej przeszkadza.

Ok, więc umówiłyśmy się w trójkę z jeszcze jedną mamą z klasy i ja osobiście naprawdę chciałam podejść do tego spotkania pozytywnie, bez uprzedzeń, że kobieta jest jakaś nienormalna, więc z początku rozmawiałyśmy na neutralne tematy. Niestety, mama Marka wszystko sprowadzała do tego, że dziecko ją wykańcza, że jest jak jego beznadziejny ojciec, nie ma siły i jedynym wytchnieniem dla niej są jego wizyty u psychologa, bo wtedy ma spokój.

Próbowałam trochę pociągnąć temat mówiąc, że terapia u psychologa to dobra sprawa, sama chodziłam (jest to prawda) i bardzo mi to pomogło i zasugerowałam bardzo delikatnie, że skoro ona sama źle czuje się psychicznie, to mogę tylko polecić skorzystanie z pomocy. Kobieta cała się zapowietrzyła, po czym powiedziała, że jej jedynym problemem jest Marek i kiedy w końcu będzie normalny, to ona też odetchnie.

Ogólnie podczas dalszej rozmowy odniosłam wrażenie, że kobieta jest mocno skupiona na krzywdzie jakiej doznała od partnera, ale wbrew temu, co mówiła w szkole, kompletnie olewała wpływ tego związku na dziecko, a związku między zachowaniem Marka a jej złym stanem psychicznym kompletnie nie dostrzegała. Jej zdaniem Marek był po prostu "złym dzieckiem".

Historia nie ma niestety żadnego pozytywnego zakończenia. Marek już nie chodzi z moim synem do klasy. Na początku tego roku szkolnego został wypisany ze szkoły, podobno matka wyjechała zagranicę, a Marek zamieszkał z dziadkami w innym mieście. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że chłopak jednak dostanie pomoc i stabilizację.

Dlaczego zaczęłam od tego, że jest to historia o bezstresowym wychowaniu? Dlatego, że wiele osób nie znając matki Marka za dobrze, już wyrokowało, że na pewno na wszystko mu pozwala i wychowuje bezstresowo. Moim zdaniem jest to ultra stresowe wychowanie, o ile w ogóle jakiekolwiek wychowanie. I takie komentarze pojawiają się zawsze gdy dziecko zachowuje się agresywnie, obraźliwie, bezczelnie. Aż dziwne jak wielu osobom nie mieści się w głowie, że tak w większości zachowują się dzieci doświadczające tego samego w domu, a nie te wychowywane bezstresowo.

szkoła wychowanie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (156)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…