Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91125

przez ~lilajla ·
| Do ulubionych
Temat może kontrowersyjny, ale zastanawiam się nad jedną rzeczą. Dlaczego, kiedy pojawia się temat psów i ich ewentualnej uciążliwości, ich właściciele zawsze wywlekają w ten czy inny sposób temat dzieci?

Od razu mówię - nie mam ani psa ani dziecka. Psa miałam i niestety odszedł całkiem niedawno już po mojej wyprowadzce od rodziców, natomiast dziecka na ten moment nie planuję.
Zdaję sobie sprawę, że zarówno dzieci jak i psy mogą być uciążliwe, ale nigdy nie słyszę, aby rodzic usprawiedliwiając zachowanie swojego dziecka wciągał do dyskusji psy.

Tylko kilka przykładów.
Byliśmy wczoraj z narzeczonym na spacerze w parku. Po parku wesoło biegał sobie spory pies bez smyczy i tu zasadniczo nie mam z tym osobiście problemu, ale pies podbiegał do losowych przechodniów, co niekoniecznie wzbudzało ich zachwyt. Podbiegł też do dwóch starszych kobiet, z czego jedna zdecydowanie się bała i stanęła nie wiedząc co robić. Druga zawołała właściciela, prosząc o zabranie psa. Facet leniwie kilkukrotnie przywołał psa, w końcu podszedł i zapiął go na smycz, opieprzając kobiety, że przecież pies nic nie robił. Kobiety tłumaczyły, że jedna z nich się boi psów i nie wie, jakie pies miał zamiary, więc bezpieczniej byłoby psa prowadzać na smyczy, na co facet wypalił:
- A dzieci na rowerkach to nie przeszkadzają? Pies też chce się wybiegać!

Druga sprawa. W zeszłe lato pojechaliśmy na urlop w góry. Jedliśmy obiad w pewnej restauracji. Towarzystwo dość wymieszane - i osoby starsze, i rodziny z dziećmi, i grupki młodych ludzi. Przyszła kobieta z małym pieskiem. Wszystko ok, do momentu aż posadziła psa na krześle przy stole. Kelner poprosił ją o postawienie psa na podłodze. Dziewczyna od razu zaczęła się wykłócać, że jej piesek jest czysty i nie będzie właził na stół. Kelner jednak nalegał za zdjęcie go z krzesła, na co kobieta najpierw nawrzucała mu, że jej pies jest czystszy niż kelner, który jej zdaniem śmierdział, a potem zaczęła krzyczeć coś w stylu:
- O, proszę bachory sobie mogą siedzieć, a z psem wielki problem!

Ostatnio widziałam też również, że gdy na miejskiej grupie poświęconej wypoczynkowi na świeżym powietrzu ktoś zaapelował do właścicieli psów o sprzątanie po swoich pupilach w parkach, pojawiło się mnóstwo komentarzy o tym, że dzieci też srają w parkach i o to jakoś nikt się nie czepia.

Podobny argument wysunęła sąsiadka moich rodziców - kobieta kupiła sobie psa. Chwaliła się, że pies drogi, z renomowanej hodowli. Szkoda tylko, że od pierwszych dni zaczęła go zostawiać samego w domu. Pies wył i piszczał całymi dniami, pierwsze miesiące rodzice nie reagowali, ale po jakimś czasie zwrócili sąsiadce uwagę. Sąsiadka obrażona odparła, żeby poszli sobie do sąsiadów 3 piętra wyżej, którzy mają noworodka i przyczepili się, że dziecko płacze w nocy. Rodzice zapytali dlaczego mieliby w sprawie jej psa iść do sąsiadów, bo to nie płaczące w nocy dziecko im przeszkadza (po prawdzie nigdy tego nie słyszeli), a jej pies, a pani stwierdziła, że jak już się czepiają też niech się przyczepią wszystkich.

To jest coś czego nie rozumiem. Jeśli komuś przeszkadza czyjeś zachowanie to niech zwróci mu na to uwagę, a nie uznaje za zielone światło dla tego, aby samemu łamać pewne zasady współżycia społecznego. Również nie rozumiem argumentów, że jeśli nie mam ochoty, aby podbiegał do mnie obcy pies, skakał po i mnie ślinił to znaczy, że nie lubię zwierząt i jestem złą osobą. Albo jeśli nie chcę, aby na stole, przy którym jem znajdowała się psia sierść to na pewno nienawidzę psów i znów jestem z tego powodu złym człowiekiem.

O co chodzi z tym ciągłym odbijaniem piłeczki?

psy i ludzie

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (146)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…