Pomoc na NFZ w Polsce.
Z dnia na dzień zaczęłam przybierać na wadze. Moja ilość spożywanego jedzenia i ruchu była cały czas podobna. Nie piłam dużo alkoholu (dosłownie piwo, czy dwa na weekend), ani nie miałam żadnych innych używek.
W ciągu 3 miesięcy z 54 kg przy wzroście 165 wskoczyłam na 58 kg. To było wręcz niemożliwe. Zaczęłam kontrolować spożywane kalorie z pomocą aplikacji i dokładnie wszystko ważyłam. Jedząc 1350 kcal przytyłam kolejny kilogram.
Poszłam do lekarza rodzinnego na NFZ. Powiedziała, że waga jest w normie, a w moim wieku to normalne, że pojawiają się takie skoki, bo cytując "organizm już nie ten". Mam 29 lat.
Stwierdziłam, wychodząc od doktorki, że skorzystam z prywatnej przychodni, gdzie kiedyś miałam abonament z pracy i wspominałam lekarzy bardzo dobrze. Pierwszy szok- brak terminów i na rodzinnego czekałam 4 dni. Przynajmniej dostałam skierowanie na podstawowe badania krwi i cholesterol, rozszerzone o wartości wątrobowe. Te ostatnie były lekko podwyższone, ale gdy skonsultowałam wynik, doktor stwierdziła, że jest okej i zaleciła jeść mniejsze porcje, ale częściej i mieć więcej ruchu. Powiedziała też, abym spróbowała przez kilka dni ograniczyć jedzenie do 1200 kalorii i zobaczyć co się z wagą stanie.
Głupia ja posłuchałam, a waga i tak stała w miejscu. Zwiększyłam jeszcze swoją aktywność i wróciłam do 1350 kcal. I waga poszła kilogram do przodu.
Byłam już załamana. W międzyczasie miałam wizytę u ginekologa i przy pytaniu czy zaobserwowałam u siebie coś co mogłoby przeszkodzić w dalszym używaniu antykoncepcji, powiedziałam że waga mi skoczyła. To zaniepokoiło ginekolog. Stwierdziła, ze skoro biorę te same tabletki od 3 lat i mi nic nie było, to raczej nie są one winne, ale zaleca odstawienie, bo może przez nie magazynuję dużo wody. Do tego skierowanie na badanie hormonów, ale niestety jedynie tarczycy i "babskich" (resztę miałam wziąć od rodzinnego). Spytała się też o moją dietę, bo wskazała, że duża ilość soli, też może zatrzymywać wodę i kazała skonsultować się z dietetykiem.
Na razie moja waga stanęła. Liczyłam, że odstawienie tabletek trochę pomoże, a tu nic. W ubiegłym tygodniu zrobiłam badania i czekam na wyniki na hormony tarczycy i walczę z rodzinną o kolejne pakiety badań, które według niej nie są potrzebne, bo raczej nic mi na nich nie wyjdzie. Do prywatnego, polecanego mi dietetyka kolejka na 3 miesiące.
A co mnie podkusiło do napisania tej historii? Dziś jest dzień otyłości i w radio powiedzieli, że przy nagłej zmianie wagi należy się badać. Pytanie tylko- gdzie?
Z dnia na dzień zaczęłam przybierać na wadze. Moja ilość spożywanego jedzenia i ruchu była cały czas podobna. Nie piłam dużo alkoholu (dosłownie piwo, czy dwa na weekend), ani nie miałam żadnych innych używek.
W ciągu 3 miesięcy z 54 kg przy wzroście 165 wskoczyłam na 58 kg. To było wręcz niemożliwe. Zaczęłam kontrolować spożywane kalorie z pomocą aplikacji i dokładnie wszystko ważyłam. Jedząc 1350 kcal przytyłam kolejny kilogram.
Poszłam do lekarza rodzinnego na NFZ. Powiedziała, że waga jest w normie, a w moim wieku to normalne, że pojawiają się takie skoki, bo cytując "organizm już nie ten". Mam 29 lat.
Stwierdziłam, wychodząc od doktorki, że skorzystam z prywatnej przychodni, gdzie kiedyś miałam abonament z pracy i wspominałam lekarzy bardzo dobrze. Pierwszy szok- brak terminów i na rodzinnego czekałam 4 dni. Przynajmniej dostałam skierowanie na podstawowe badania krwi i cholesterol, rozszerzone o wartości wątrobowe. Te ostatnie były lekko podwyższone, ale gdy skonsultowałam wynik, doktor stwierdziła, że jest okej i zaleciła jeść mniejsze porcje, ale częściej i mieć więcej ruchu. Powiedziała też, abym spróbowała przez kilka dni ograniczyć jedzenie do 1200 kalorii i zobaczyć co się z wagą stanie.
Głupia ja posłuchałam, a waga i tak stała w miejscu. Zwiększyłam jeszcze swoją aktywność i wróciłam do 1350 kcal. I waga poszła kilogram do przodu.
Byłam już załamana. W międzyczasie miałam wizytę u ginekologa i przy pytaniu czy zaobserwowałam u siebie coś co mogłoby przeszkodzić w dalszym używaniu antykoncepcji, powiedziałam że waga mi skoczyła. To zaniepokoiło ginekolog. Stwierdziła, ze skoro biorę te same tabletki od 3 lat i mi nic nie było, to raczej nie są one winne, ale zaleca odstawienie, bo może przez nie magazynuję dużo wody. Do tego skierowanie na badanie hormonów, ale niestety jedynie tarczycy i "babskich" (resztę miałam wziąć od rodzinnego). Spytała się też o moją dietę, bo wskazała, że duża ilość soli, też może zatrzymywać wodę i kazała skonsultować się z dietetykiem.
Na razie moja waga stanęła. Liczyłam, że odstawienie tabletek trochę pomoże, a tu nic. W ubiegłym tygodniu zrobiłam badania i czekam na wyniki na hormony tarczycy i walczę z rodzinną o kolejne pakiety badań, które według niej nie są potrzebne, bo raczej nic mi na nich nie wyjdzie. Do prywatnego, polecanego mi dietetyka kolejka na 3 miesiące.
A co mnie podkusiło do napisania tej historii? Dziś jest dzień otyłości i w radio powiedzieli, że przy nagłej zmianie wagi należy się badać. Pytanie tylko- gdzie?
lekarz nfz
Ocena:
140
(164)
Komentarze