Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91166

przez ~tachoroba ·
| Do ulubionych
Moja mam cierpi od kilku lat na nerwicę.
Wszystko zaczęło po śmierci taty - zmarł on kompletnie niespodziewanie. Mama bardzo to przeżyła, przez kilka miesięcy płakała dzień w dzień, nie ogarniała codziennych spraw, brała kolejne zwolnienia lekarskie od rodzinnego, w końcu została zwolniona.

Stan psychiczny mamy nie ulegał poprawie, więc wizyty najpierw u psychologa, potem u psychiatry, który przepisał silne leki uspokajające. Mama brała je przez jakiś czas, ale miała po nich okropne zjazdy, więc odstawiła. Mimo wszystko wydawało się, że jej kondycja psychiczna się poprawiła.

Nie mniej mama niedługo później zaczęła skarżyć się na kłujące bóle w okolicach serca - no więc kardiolog, który nic nie stwierdził. Potem nudności, bóle brzucha, odruchy wymiotne, uczucie dławienia się, więc badania układu pokarmowego - nic. Kiedyś mama zadzwoniła do mnie płacząc i krzycząc, że ją sparaliżowało. Telefon na pogotowie i pędem do mamy. Ratownicy medyczni stwierdzili, że mama faktycznie jest lekko sztywna, ale nie sparaliżowana, odruchy w normie - czyli psychika.

Kolejne wizyty u psychiatry, inne leki, znów poprawa, co jakiś czas kolejne nawroty, epizody itd. Ja i brat mieliśmy rozmowę z psychiatrą mamy - powiedział nam wyraźnie, że, jeśli mama mówi, że jest sparaliżowana, że ma zawał, że mózg jej eksploduje - to dla niej są to realne odczucia i należy to traktować poważnie, a nie jako histerię, przesadę, hipochondrię.

Cała rodzina została poinformowana o sytuacji.
Kilka miesięcy temu nastąpił taki epizod - mama dzwoni i płacze, że miała udar, nie może ruszać prawą stroną ciała - w dodatku bełkotała, jakby nie potrafiła się poprawnie wysłowić. Zadzwoniłam do brata, bo ma do niej bliżej - był jeszcze w pracy, ale obiecał poprosił żonę o podjechanie. Ja w tym czasie dzwonię na pogotowie, bo już sama nie wiem, czy to kolejny objaw nerwicy, czy naprawdę udar.
Dojeżdżam do mamy i co zastaje? Mamą zajmują się ratownicy, uspokajają, że nie wygląda na udar, a obok stoi bratowa i krzyczy:
- uspokój się, wariatko! Znowu sobie wymyślasz i ludziom tyłek zawracasz!

Dostała opieprz od ratownika, który wyraźnie jej powiedział, że takie napady to nie żarty i skoro mama jest chora to nie robi tego złośliwie, a co gorsza - naprawdę cierpi i najprawdopodobniej naprawdę nie może się ruszyć.
Ja też opieprzyłam bratową i poinformowałam brata o zajściu - usłyszałam tylko, że wszyscy jesteśmy zmęczeni psychicznie i bratowa miała prawo odreagować.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (156)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…