Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91207

przez ~Anonimowy96 ·
| Do ulubionych
Cześć, chciałbym się podzielić Wami moją piekielną pracą.

Jakieś dwa lata temu zrezygnowałem z dobrze płatnej pracy z powodu całotygodniowych delegacji. Trafiłem do firmy z tej samej branży, więc spoko dla mnie.

W nowej pracy miałem się zajmować przeglądem ofert przetargowych, uzupełnianiem dokumentów do nich oraz ich złożenie. Ogólnie dużo czytania, później dopasowanie odpowiednich komponentów, wycena i złożenie oferty. Na rozmowie kwalifikacyjnej podałem wynagrodzenie, które chciałbym dostawać i spotkałem się z odpowiedzią, że na okres próbny (3 miesiące) mogą mi zaproponować najniższą krajową, ale po okresie próbnym spełnią moje oczekiwania co do wynagrodzenia. Pomyślałem, że spoko. Zabezpieczyliśmy się wcześniej z żoną finansowo, więc stwierdziliśmy, że 3 miesiące z najniższą krajową bardzo nas nie zaboli. Atmosfera w firmie fajna, młodzi ludzie z którymi można porozmawiać oraz współpracować. Byłem zadowolony.
W okresie próbnym udało mi się wygrać jeden przetarg, który firmie przyniósł zysk około 25 tysięcy.

Pod koniec umowy próbnej czekałem na jakąś rozmowę z szefem (bo nie wiedziałem czy chce ze mną podpisać umowę czy nie ;P). Minął ostatni dzień mojej pracy i nikt się nie odzywa, więc poszedłem do szefa (SZ1) i powiedziałem, że dzisiaj umowa mi się kończy i czy chciałby podpisać nową czy mam się spakować. Powiedział, że przygotuje umowę jutro. Następnego dnia szefa w pracy nie było, bo jakieś ważne spotkania. Ok, coś tu nie pasuje. Poszedłem do szefowej (SZ2). Powiedziała, że ona o żadnej umowie nie wie i porozmawia z SZ1. W kolejnym dopiero tygodniu przyszła SZ1 i przyniosła mi umowę do podpisania. Co się okazało? Otóż, SZ1 chyba zapomniał o naszej rozmowie kwalifikacyjnej i na umowie widniała najniższa krajowa xD. Zaśmiałem się, podpisałem umowę (ponieważ chciałem mieć ciągłość zatrudnienia) i odnosząc ją do SZ2 (bo SZ1 oczywiście bardzo zajęty i go nie ma) powiedziałem, że umowę podpisałem, ale z końcem miesiąca proszę się spodziewać wypowiedzenia, ponieważ nie na to się umawiałem z SZ1 na rozmowie kwalifikacyjnej. SZ2 zszokowana, powiedziała, że ona o tym nie wiedziała i żebym nie składał wypowiedzenia, Ona porozmawia z SZ1 (bo ja nie miałem okazji z nim rozmawiać, miałem wrażenie, że mnie unikał ;p). W kolejnym tygodniu SZ1 zaprosił mnie do siebie. Powiedział mi, że on myślał, że ta kwota, którą powiedziałem na rozmowie tyczy się wynagrodzenia podstawowego + prowizji. Może mi zaproponować więcej niż najniższa krajowa ale nie tyle, co zaproponowałem na rozmowie. Zgodziłem się, ponieważ miałem właśnie dziecko w drodze. Aczkolwiek z tyłu głowy miałem myśl, żeby w wolnej chwili szukać po prostu lepiej płatnej pracy ;)

Jakieś 2 tygodnie po podpisaniu umowy szef zaczął zrzucać na mnie kolejne obowiązki, chociaż w umowie tego nie było. Miałem zajmować się tylko tym, do czego on mnie zatrudnił- przetargi. Pod dwóch miesiącach zajmowałem się przetargami, prowadzeniem biura, zamawianiem komponentów, kontakt z klientami, wypełnianie wniosków do dofinansowań, sprawdzanie faktur, a nawet szef zrzucił na mnie serwisy u klientów. Ogólnie rzecz biorąc- dużo jak dla mnie, ale dawałem radę. Do momentu, aż SZ1 zaczął mieć pretensje do mnie o to, że przetargi nie idą. Siadł na mnie, że nie wypełniam swoich obowiązków, więc mu powiedziałem, że zajmuję się wszystkim, więc nie bardzo mam czas. Chyba nie zrozumiał.

W kolejnym miesiącu odezwał się klient, który zgłaszał problem już rok wcześniej, czyli jak mnie jeszcze w pracy nie było. Przekazałem to SZ1 to mi powiedział, że to ja się tym zajmuje i że to ja mam znaleźć rozwiązanie. Musiałem dostać więcej informacji, żeby zdecydować, więc pojechałem na wizję do klienta, zrobiłem zdjęcia i napisałem do SZ1 maila (był moim bezpośrednim przełożonym). SZ1 się zagotował, że jak ja mogę jeździć jak w pracy jestem i powinienem w biurze siedzieć. Jak dla mnie - dziwne.

W międzyczasie miałem zaplanowany niewielki zabieg. Zadzwonił do mnie lekarz, że termin się zwolnił i można to zrobić za 3 dni. Stwierdziłem, że spoko informuję szefa. SZ1 powiedział mi przez telefon (bo nie było go w biurze, żebym mógł z nim porozmawiać), że późno daję znać o tym, ale ok. Czas rekonwalescencji po zabiegu - 2 tygodnie. Zwolnienie dostałem od lekarza, szef poinformowany o tym. Po moim powrocie zaległości. Spoko, ogarnie się to. SZ1 zaprasza mnie do siebie. Na rozmowie dowiaduję się, że tak się nie robi, tak nie powinno być, że idę na L4 z dnia na dzień xDD. Ogólnie niefajnie się zachował według mnie.

Jako, że obowiązków miałem dużo, to poszedłem do szefa z prośbą o podwyżkę. Powiedział, że nie ma szans, więc napisałem wypowiedzenie, zaniosłem SZ2 (bo SZ1 już nie było w biurze). Pracowałem tam do końca mojego wypowiedzenia. Ogólnie szkoda mi było zostawiać kolegów z pracy z tym wszystkim, więc zrobiłem im notatki z pracy, dałem kontakty, żeby później nie spadło to wszystko na nich znienacka ;P (mam chyba za dobre serducho ;P).

Znalazłem inną pracę w tej samej branży. W ciągu miesiąca od mojego odejścia SZ1 oraz nowi pracownicy dzwonili do mnie około 10 razy, żebym udzielił im informacji odnośnie klientów ;P Jako że z natury jestem miły to nie odmówiłem im. Dowiedziałem się również, że SZ1 na moje miejsce zatrudnił 3 osoby do biura. Mam nadzieję, że dobrze im się pracuje, chociaż ciężko się patrzy na to, że wolał zatrudnić 3 osoby, niż dać mi podwyżkę.

Ostatnio zauważyłem, że pojawiła się oferta pracy na tym stanowisku i zastanawiam się czy nie aplikować i jeżeli bym został zaproszony na rozmowę, to nie powiedzieć o swoich wymaganiach, ale dwukrotnie wyższych niż teraz mam. Co wy na to? :D

Praca

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (142)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…