Nic tu nigdy nie opisywałam, ale ostatnia historia, w której poruszono tematykę przemocy domowej wobec mężczyzny skłoniła mi do opisania historii, którą znam od mojej mamy.
Moja mama pracowała przez kilkanaście lat jako asystent rodziny.
Mamie trafił się kiedyś taki przypadek. Rodzina 2+2 z dwójką dzieci, bliźniaków w wieku 8 lat. Rodzina trafiła pod kuratelę MOPSu, bo dzieci wagarowały. Oboje rodzice pracowali i tłumaczyli, że nie mają możliwości odprowadzać dzieci do szkoły i w zasadzie powinna to robić babcia dzieci, matka kobiety, która z nimi mieszka. Ale nie zawsze jej się chciało, więc jak tego nie dopilnowała to dzieciaki szwendały się pół dnia po osiedlu.
Pominę tu trochę wątek związany z dziećmi, choć na początku mama skupiała się przede wszystkim na ich dobrostanie, ale po pewnym czasie coś jej zaczęło w tym całym obrazku nie pasować.
Jak wspomniałam, rodzina nie wyglądała na jakąś patologię, rodzice pracujący, niepijący, ale ewidentnie niewydolni, dzieciaki wchodziły im na głowę. Matka chętnie rozmawiała z moją mamą, opowiadała o swoich problemach, ojciec był milczący i trochę jakby obok całej rodziny, w której prym wiodły matka i babcia. Wszelkie próby wciągnięcia mężczyzny w rozmowę kończyła się narzekaniami jego małżonki, że on się odcina, nic go nie obchodzi i w ogóle nie warto z nim gadać. Mama jednak tłumaczyła, że ojciec też musi aktywnie uczestniczyć w życiu rodziny i w takim samym stopniu zaangażować się w wychowanie dzieci, bo inaczej nic z tego nie będzie. Mama miała tę rodzinę po opieką od kilku miesięcy. Przyszedł czas na kolejną wizytę, jest mama, jest babcia, są dzieci, ojca nie ma. Jego żona mówi, że nie wrócił z pracy i znowu litania jaki on podły, bo specjalnie ciągle w pracy siedzi.
Dzieci w chichot. Matka posyła im wściekłe spojrzenie. Mamie coś nie pasowało, więc zapytała, co dzieci tak rozbawiło. Dzieci niby powaga, ale oczy dalej im się śmieją i w końcu dziewczynka mówi
- bo tata się przed panią chowa!
Kuriozalna sytuacja, więc mama dopytuje, czy aby na pewno pana domu nie ma, bo jeśli jest to powinien być przy rozmowie. Małżonka przebąkuje, że nie ma, a przynajmniej ona nie wie, żeby był, a trzeba dodać, że było to mieszkanie trzypokojowe, więc raczej ciężko nie zauważyć, czy ktoś jest czy go nie ma. Mama więc nalega na zawołanie małżonka.
Pan wyszedł z sypialni małżeńskiej. Wzrok w podłogę. Podobnie jego żona i teściowa. Facet miał napuchniętą połowę twarzy. Mama szok, pyta faceta co mu się stało. Facet bełkocze pod nosem, a żona jak nie huknie:
- No mów wyraźnie niemoto, bo pani cię nie słyszy!
Facet mówi, że pobił się z kolegą. Żona i teściowa zaczynają utyskiwać, że tak głupi, taki nieodpowiedzialny w bójki się wdaje, no debil, no.
No dobra zdarza się. Rozmowa toczy się dalej, choć mama pozostała podejrzliwa. Facet ni z tego ni z owego, wstaje i wychodzi z pokoju. Żona wściekła każe mu wrócić i siedzieć, na co córka pary
- Mama, musisz mu znowu przylać!!!
Dopiero po naciskach ze strony mamy facet przyznał, że tak, to żona mu przyłożyła. Nie pierwszy raz zresztą, ale tym razem trochę przegięła, bo walnęła jakimś wazonem w twarz, no i gęba spuchła.
Konsekwencją było założenie kobiecie niebieskiej karty. Kobieta nie mogła uwierzyć w to, że mogą ją spotkać jakieś konsekwencje, bo ona po prostu się zdenerwowała, czasem się denerwuje, bo mąż jest taką niemotą. Bardzo długo broniła się przed przyznaniem, że jest przemocowcem, bo która kobieta nie da czasem facetowi z liścia?
Mama pracowała jeszcze jakiś czas z tą rodziną - ich sytuacja się poprawiła, jednak co do tego, czy przemoc się skończyła, nigdy nie miała pewności, bo po jakimś czasie rodzina skończyła z mamą współpracę.
Moja mama pracowała przez kilkanaście lat jako asystent rodziny.
Mamie trafił się kiedyś taki przypadek. Rodzina 2+2 z dwójką dzieci, bliźniaków w wieku 8 lat. Rodzina trafiła pod kuratelę MOPSu, bo dzieci wagarowały. Oboje rodzice pracowali i tłumaczyli, że nie mają możliwości odprowadzać dzieci do szkoły i w zasadzie powinna to robić babcia dzieci, matka kobiety, która z nimi mieszka. Ale nie zawsze jej się chciało, więc jak tego nie dopilnowała to dzieciaki szwendały się pół dnia po osiedlu.
Pominę tu trochę wątek związany z dziećmi, choć na początku mama skupiała się przede wszystkim na ich dobrostanie, ale po pewnym czasie coś jej zaczęło w tym całym obrazku nie pasować.
Jak wspomniałam, rodzina nie wyglądała na jakąś patologię, rodzice pracujący, niepijący, ale ewidentnie niewydolni, dzieciaki wchodziły im na głowę. Matka chętnie rozmawiała z moją mamą, opowiadała o swoich problemach, ojciec był milczący i trochę jakby obok całej rodziny, w której prym wiodły matka i babcia. Wszelkie próby wciągnięcia mężczyzny w rozmowę kończyła się narzekaniami jego małżonki, że on się odcina, nic go nie obchodzi i w ogóle nie warto z nim gadać. Mama jednak tłumaczyła, że ojciec też musi aktywnie uczestniczyć w życiu rodziny i w takim samym stopniu zaangażować się w wychowanie dzieci, bo inaczej nic z tego nie będzie. Mama miała tę rodzinę po opieką od kilku miesięcy. Przyszedł czas na kolejną wizytę, jest mama, jest babcia, są dzieci, ojca nie ma. Jego żona mówi, że nie wrócił z pracy i znowu litania jaki on podły, bo specjalnie ciągle w pracy siedzi.
Dzieci w chichot. Matka posyła im wściekłe spojrzenie. Mamie coś nie pasowało, więc zapytała, co dzieci tak rozbawiło. Dzieci niby powaga, ale oczy dalej im się śmieją i w końcu dziewczynka mówi
- bo tata się przed panią chowa!
Kuriozalna sytuacja, więc mama dopytuje, czy aby na pewno pana domu nie ma, bo jeśli jest to powinien być przy rozmowie. Małżonka przebąkuje, że nie ma, a przynajmniej ona nie wie, żeby był, a trzeba dodać, że było to mieszkanie trzypokojowe, więc raczej ciężko nie zauważyć, czy ktoś jest czy go nie ma. Mama więc nalega na zawołanie małżonka.
Pan wyszedł z sypialni małżeńskiej. Wzrok w podłogę. Podobnie jego żona i teściowa. Facet miał napuchniętą połowę twarzy. Mama szok, pyta faceta co mu się stało. Facet bełkocze pod nosem, a żona jak nie huknie:
- No mów wyraźnie niemoto, bo pani cię nie słyszy!
Facet mówi, że pobił się z kolegą. Żona i teściowa zaczynają utyskiwać, że tak głupi, taki nieodpowiedzialny w bójki się wdaje, no debil, no.
No dobra zdarza się. Rozmowa toczy się dalej, choć mama pozostała podejrzliwa. Facet ni z tego ni z owego, wstaje i wychodzi z pokoju. Żona wściekła każe mu wrócić i siedzieć, na co córka pary
- Mama, musisz mu znowu przylać!!!
Dopiero po naciskach ze strony mamy facet przyznał, że tak, to żona mu przyłożyła. Nie pierwszy raz zresztą, ale tym razem trochę przegięła, bo walnęła jakimś wazonem w twarz, no i gęba spuchła.
Konsekwencją było założenie kobiecie niebieskiej karty. Kobieta nie mogła uwierzyć w to, że mogą ją spotkać jakieś konsekwencje, bo ona po prostu się zdenerwowała, czasem się denerwuje, bo mąż jest taką niemotą. Bardzo długo broniła się przed przyznaniem, że jest przemocowcem, bo która kobieta nie da czasem facetowi z liścia?
Mama pracowała jeszcze jakiś czas z tą rodziną - ich sytuacja się poprawiła, jednak co do tego, czy przemoc się skończyła, nigdy nie miała pewności, bo po jakimś czasie rodzina skończyła z mamą współpracę.
mops
Ocena:
164
(166)
Komentarze