Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9216

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiele lat temu z powodu wandali niszczących skrzynki na listy wydzierżawiliśmy skrytkę pocztową do której miały być kierowane zwykłe przesyłki. Na pocztę po odbiór musieliśmy chodzić prawie 2 km (mieszkałem wtedy na wsi) ale i tak codziennie ktoś chodził po zakupy czy w innej sprawie, wyjmując przy tym listy. Listy polecone listonosz zawsze przynosił do domu i wręczał adresatowi.
Do czasu...

Nasz stały listonosz odszedł na emeryturę i zastąpił go może nie młody ale nowy w naszym rejonie. Pewnego dnia dostałem wezwanie z urzędu skarbowego do złożenia korekty. W skrytce na poczcie leżało awizo z wyraźnym zaznaczeniem że nikogo nie zastano w domu. Oczywiście było to bzdurą bo w tym czasie była "pełna chata" z powodu panującej epidemii grypy, wszyscy chorowali i nikt w tym czasie nie chodził do miasta. Jak łatwo się domyślić wezwanie było na parę dni wcześniej niż odebrałem list.
Strasznie mnie to wkurzyło więc postanowiłem dowiedzieć się jakim cudem "nie było nikogo w domu". Jako że nie lubię być gołosłownym, nie poszedłem od razu się wykłócać tylko postanowiłem się przygotować.
W domu wyszukałem w internecie odpowiednie zapisy prawa pocztowego dotyczące przesyłek poleconych. Wszystkie należne przepisy wydrukowałem i z nimi udałem się do naczelniczki poczty.

Najpierw bez wyciągania arsenału dokumentów wytłumaczyłem w czym jest problem, że polecone były wcześniej bez problemu - zgodnie z przepisami - dostarczane na adres domowy, a teraz przez ich niedopatrzenie ja jestem narażony na konsekwencje z powodu spóźnienia.
Pani naczelnik postanowiła jednak bronić listonosza i zaczęła twierdzić że umowa o dzierżawę skrytki jest zrzeknięciem się prawa do odbioru przesyłek w miejscu zamieszkania.

W tym momencie postanowiłem zagrać tajną bronią i pokazałem jej wydruki z prawa pocztowego w których "jak byk" napisano że polecone należy za wszelką cenę dostarczyć w jak najkrótszym czasie pod adres zamieszkania i przekazać adresatowi lub innej pełnoletniej osobie pod tym adresem (nie dotyczy korespondencji z sądu i policji które odebrać może tylko adresat).
Pani naczelnik zrobiła wielkie oczy, wyrwała mi te wydruki i zaczęła je studiować. Kilka razy jeszcze próbowała mi wcisnąć że źle interpretuje przepisy ale gdy zbiłem już wszystkie jej argumenty i zaczęła tonąć postanowiła "chwycić się brzytwy". W stercie segregatorów wyszukała naszą umowę dzierżawy skrytki. Pokazała mi w niej zapis w którym było napisane "...przekazywanie wszystkich przesyłek niemianowanych na skrytkę..." co było jednoznaczne z tym że nie dotyczyło "mianowanych" czyli potocznie zwanych "poleconych".
Znów pokazałem jej przepis, który dotyczył przesyłek mianowanych, na co ona stwierdziła że umowa "mówi wyraźnie" o wszystkich i - co najciekawsze - umowa jest ważniejsza niż prawo pocztowe.
Kilkukrotnie jeszcze argumentowałem swoją rację, aż na odczepnego powiedziała że musi skonsultować się w tej sprawie z radą i zadzwoni do mnie z informacjami co postanowiła rada.

Dwa dni później zadzwoniła i z pełną satysfakcją w głosie oświadczyła, że jednak ONA miała rację i RADA się zgodziła, że listonosz nie musi przychodzić do domu, jeśli jest umowa na skrytkę. Nie wiem czy w ogóle odbyła jakąś rozmowę z jakąkolwiek radą, ale postanowiłem sobie odpuścić walkę z wiatrakami.

Dodam tylko, że emeryturę dla babci listonosz zawsze przynosił do domu, nawet przed terminem, bo babcia zostawiała mu końcówki.

poczta polska w małej mieścinie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 399 (475)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…