Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#9909

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana przez moją mamę.

Mama jest pośrednikiem w obrocie nieruchomościami i mimo że nie miała wielu piekielnych klientów, to jednych zapamięta na długo.

Nie opiszę historii od początku, ponieważ jej nie znam całego jej przebiegu, jednak to co usłyszałam jest wystarczająco ciekawe, by to opisać.

Kilka lat temu mama miała klienta. Człowiek już niemłody... na pierwszy rzut oka zwykły 'dziadziuś'. Mama poszła obejrzeć mieszkanie, które ów pan chciał sprzedać, by móc później opisać je w ogłoszeniu. Pierwszą rzeczą, która była dziwna, to fakt, że klient na drzwiach miał powieszoną wizytówkę informującą, iż jest jakimśtam hrabią. Mama obeszła mieszkanie, zrobiła zdjęcia, popytała o to i o tamto. I jak to zazwyczaj bywa, powinna powoli zbierać się do wyjścia. Jednak Pan Dziadziuś pochwalił się jeszcze jakimś oprawionym papierkiem potwierdzającym, że jest hrabią. Mało tego - zaczął czytać mamie swoje wiersze i inne liryki, i podobno nie chciał jej wypuścić. Mama mówiła, że czasami jego recytacje trwały dwie godziny.
No ale trudno - jak chce się zarobić, trzeba czasami pocierpieć.

Ponadto po jakimś czasie odezwał się jakiś 'wnuk cioteczny' tego Pana (ten wnuk też został mamie przedstawiony podczas pierwszego spotkania z klientem) i mówi, że dziadek umarł i właśnie trwa proces przepisywania na niego mieszkania. Dodał, że prosi, by obniżyć cenę przybytku, ponieważ liczy na szybką sprzedaż. Mama stwierdziła, że ok, jednak miała zapisane kilka numerów osób związanych z klientem i postanowiła dowiedzieć się, jak się sprawy mają.

I co się okazało? Pan Hrabia nie umarł, po prostu został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Nie wiem tylko, na co liczył 'wnuk' - przecież bez papierów potwierdzających, że to on jest właścicielem, mieszkanie i tak nie zostało by sprzedane.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 65 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…