Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#9956

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W poniedziałek byłam z chłopakiem u znajomych. Okazja nieznaczna, ale wystarczająca, żeby zebrać kilka osób. Akurat mam dość stresujący okres (w tym tygodniu musiałam oddać ostateczną wersję magisterki, a jeszcze promotor stwierdził w ostatniej chwili, że "warto by rozszerzyć temat") i chciałam zrelaksować się przy piwie, rozmowach o wszystkim i niczym tudzież błogiej nieświadomości świata.
Jak wiadomo, jeżeli coś może pójść źle, to pójdzie, zatem - święta naiwności - nie było mi dane zjeść nawet kilku paluszków, nim zostałam zaatakowana przez nieznaną mi kobietę. Wystarczy powiedzieć, że "od zawsze" marzyła o wizycie u wróżki i "czy to nie wspaniałe, że się spotkałyśmy". Ale na żądanie (bo "musisz mi ułożyć horoskop, po prostu musisz!" prośbą nijak nazwać nie mogę) przepowiedni usłyszała stanowcze "NIE". Powodów było sporo, od całkowitego braku ochoty począwszy, na tym, że nie lubiła jej gospodyni i moja dobra przyjaciółka zarazem, skończywszy (krótko mówiąc, wprosiła się na imprezę i nie reagowała na mało subtelne aluzje "wiesz, może już byś sobie poszła?"). I zaczął się dramat. Bo ja wredna, niedobra, nieuprzejma, a przecież jesteśmy przyjaciółkami (świetnymi, piętnastominutowymi kumpelami!), a jak to tak, a przecież... W połowie dostałam migreny i rozglądałam się za czymś ostrym, żeby ją wreszcie uciszyć. W końcu wymolestowała od przyjaciółki informację, gdzie pracuję, stwierdziła "to ja się umawiam na jutro!" i rozanielona pobiegła zamęczać innych. A my odetchnęłyśmy z ulgą.
We wtorek uprzedziłam szefową i koleżankę z pracy, że będzie nalot i starałam się robić dobrą minę do złej gry. Kobieta przyszła w czasie przerwy obiadowej, całkowicie zignorowała Agnieszkę, powitała mnie gromkim "no czeeeeeeeść", od mojej szefowej zażądała podwójnego latte "koniecznie z cynamonem" i wyraźnie czekała na jakieś spektakularne zabiegi. Ponieważ i szefowa, i Aga zostały uprzedzone, zniosły to prawie bezboleśnie i wzięłam się za układanie prostego horoskopu. I wtedy zaczęła się droga przez mękę. Nie dość, że nie umiała siedzieć na jednym miejscu i zaglądała we wszystkie zakamarki (tabliczka "Tylko dla personelu" została albo niezauważona, albo zignorowana), to jeszcze milczenie zdecydowanie nie zaliczało się do jej cnót. Kilka komentarzy mojej nowej najlepszej przyjaciółki:
-ojej, jakie ładne! Mogę sobie wziąć jedną kartę? (chodziło o talię tarota z początku XX wieku, kupioną za ciężkie pieniądze, żeby ładnie wyglądała w gablotce)
-a co to jest, to niebieskie?
-i ty znasz te wszystkie cyferki?
-a tutaj to co jest, to szklane? ("wazon, babo, WAZON" wymemłane pod nosem przez Agnieszkę)
-a taka kula to ile kosztuje?
-gdzie kupiłaś ten lakier?
-a te karty to drogie są?
-a kiedy wyjdę za mąż też potrafisz przewidzieć?
-a pani co robi? z mężem ma pani problemy?
-a ludzie z czym przychodzą?
-a ten program to jak się nazywa?
-a z ręki też umiesz?
-a z fusów?
-a to po co jest? (i dźgul paluchem w papierowy lampion, który szefowa przywiozła z Japonii)
-a czy ja mam jakieś zdolności parapsychiczne? ("psychiczne to na pewno" - kolejny komentarz Agnieszki)
W końcu ułożyłam jej horoskop, zinterpretowałam, omówiłam, uprościłam interpretację, żeby ją mogła zrozumieć, wydrukowałam i przyszło do płacenia. Szefowa skręcała się z ochoty, żeby jej zaśpiewać 250% stawki za nerwówkę, w czym chętnie bym jej pomogła, ale stwierdziłam, że będę uczciwa.
[J]a: 150 złotych.
[K]obieta: TO JA MAM ZA TO PŁACIĆ? PRZECIEŻ TO PO ZNAJOMOŚCI!
[J]: Jestem w pracy. To jest salon wróżb i się płaci.
[K]: Ale przecież TO PO ZNAJOMOŚCI!
[S]zefowa: Może i po znajomości, ale ja pani nie znam, a to moja pracownica. Albo pani płaci, albo wychodzi i nie wraca.
[K]: Nie wiedziałam, że będę musiała płacić!
[J]: Tak, to bardzo dziwne, że firmom płaci się za usługi.
[K]: To ja tego już nie chcę!
[S]: Za późno, usługa została wykonana, cennik wisi przed panią. Musi pani zapłacić.
[K]: To ja wychodzę!! Koniec naszej przyjaźni!

I wyszła. Ubolewać nie będę.

salon wróżbiarski

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 354 (448)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…