Profil użytkownika
Cyanopsittaspixii
Zamieszcza historie od: | 27 listopada 2012 - 18:01 |
Ostatnio: | 30 marca 2013 - 22:07 |
O sobie: |
Jestem żydówką, mam narzeczonego muzułmanina, palę marlboro, przy większej imprezie męczę Jasia Wędrowniczka i nienawidzę sushi. |
- Historii na głównej: 1 z 4
- Punktów za historie: 2779
- Komentarzy: 5
- Punktów za komentarze: 68
zarchiwizowany
Skomentuj
(10)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Krótkie dwie dygresje z życia codziennego:
Będzie pycha :D
Mój brat, tak samo jak i ja jest Żydem. Ne obnosi się z tym. Widząc go na ulicy nawet byście nie pomyśleli że nim jest.
Mieszka on tak jak ja w UK.
Ostatnio mył sobie samochód na podjeździe. Po chodniku przechodził jakiś starszy jegomośc w jarmułce. Brat mój nie zauważył pana i niechcące ochlapał go wodą. Mężczyzna zaatakował go słowami że jest antysemitą (mój brat), nazistą i nienawidzi Żydów dla tego go też zaatakował wodą z mydlinami.
Mój brat na to:
- Panie ja sam jestem Żydem.
Jegomośc oczy jak pięć złotych i nogi za pas.
Innym razem brat idzie do collegu odebrać certyfikaty z kursu. Ma na głowie okazjonalnie jarmułkę.
Przed nim stoi dziewczyna i chłopak. Ona opowiada mu żart:
D: Wiesz co biega po ścianie i zabija Żydów?
CH: Nie.
D: Instalacja gazowa!
Hahahahaha
B: Dla tego ja mam w domu elektryczną...
Dziewczyna chwilka zastanowienia:
D: Nie popełnia pan blędów przodków.
B: No ba.
Tak więc drodzy panie i panowie nie każdt Żyd za cokolwiek co mu zrobicie nie będzie ciągał was po sądach.
Będzie pycha :D
Mój brat, tak samo jak i ja jest Żydem. Ne obnosi się z tym. Widząc go na ulicy nawet byście nie pomyśleli że nim jest.
Mieszka on tak jak ja w UK.
Ostatnio mył sobie samochód na podjeździe. Po chodniku przechodził jakiś starszy jegomośc w jarmułce. Brat mój nie zauważył pana i niechcące ochlapał go wodą. Mężczyzna zaatakował go słowami że jest antysemitą (mój brat), nazistą i nienawidzi Żydów dla tego go też zaatakował wodą z mydlinami.
Mój brat na to:
- Panie ja sam jestem Żydem.
Jegomośc oczy jak pięć złotych i nogi za pas.
Innym razem brat idzie do collegu odebrać certyfikaty z kursu. Ma na głowie okazjonalnie jarmułkę.
Przed nim stoi dziewczyna i chłopak. Ona opowiada mu żart:
D: Wiesz co biega po ścianie i zabija Żydów?
CH: Nie.
D: Instalacja gazowa!
Hahahahaha
B: Dla tego ja mam w domu elektryczną...
Dziewczyna chwilka zastanowienia:
D: Nie popełnia pan blędów przodków.
B: No ba.
Tak więc drodzy panie i panowie nie każdt Żyd za cokolwiek co mu zrobicie nie będzie ciągał was po sądach.
Taka sytuacja :P
Ocena:
198
(338)
zarchiwizowany
Skomentuj
(13)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Otóż:
Wyfrunęłam z rodzinnego gniazdka i jako studentka postanowiłam zamieszkać na tzw. "pokoju". Studiuje i mieszkam za granicą, więc bardziej preferowałam towarzystwo rodaków (BŁĄD!!!!). Znalazłam ogłoszenie z tanim czynszem i polską ekipą studentów. Mieszkanie trzy pokoje, mieszkają tam dwie pary, czynsz 40 funtów tygodniowo. Dla studenta: raj.
Przejdę od razu do sedna. Z parą numer jeden nie miałam kłopotów, ale za to z parą numer dwa, czyli Kasią i Tomeczkiem. Zresztą para nr 1 też miała.
Całe mieszkanie podzielone tak by każdy miał przestrzeń. W kuchni sześć szafek i sześć szuflad. W lodówce trzy półki i tak samo zamrażarka. Taka sama sytuacja w łazience. Półki pary nr. 1 i moje zawsze były zapełnione ale Kasi i Tomeczka nigdy.
Łazienka:
Kosmetyki do makijażu używam sporadycznie, prawie nigdy. A jednak zauważyłam że ubywa ich baaardzo szybko, a Kasia ma baaardzo ostry makijaż a żadnych środków do niego nie posiada. Taka sama sytuacja z szamponem i żelem pod prysznic. Oni idą się myć tylko z ręcznikiem. Szlag mnie trafia bo co tydzień kupuje szampon 1l przez tych darmozjadów. Upomnienia nic nie dały więc wytoczyłam ciężkie działa. Skombinowałam od znajomego parę ciężko usuwalnych barwników i pododawałam ich to tego czego mogłam. Po kolejnej wizycie w toalecie Kasia wypada z wrzaskiem. Jej włosy są niebieskie, skóra zielona,na twarzy mieszanka pomarańczy z zielenią od toniku, którym chciała to zmyć. Wrzeszczy na mnie co ja narobiłam, jak ona teraz wygląda!
-Trzeba było cudzego nie tykać.
Poleciała do pokoju. Przez tydzień chodziła w takich kolorach.
Kuchnia
Znana śpiewka, jedzenie znika. Stwierdziłam że nie będę się bawić w pół środki. Wystarczy zapytać, ale jak mnie nie ma to powiedzieć mi po powrocie że się poczęstowało. I nie znikały śladowe ilości tego jedzenia tylko prawie wszystko. Parze nr 1 zresztą też. Stwierdziłam że układ pokarmowy rozsądzi sprawę. Zatrułam wszystko co się dało środkami na przeczyszczenie. Uprzedziłam parę nr 1 by nic mojego nie tykali. I winowajcy się znaleźli. Tak moi panie i panowie to Kasia i Tomeczek. Kiedy zaskarżyli się do właściciela odpowiedziałam że dodaję tego środka ponieważ mam problem z wydalaniem :D
Państwo po tym wyprowadzili się z domu. Ja też mam zamiar się wynieść, wolę zapłacić więcej niż marnować butelkę szamponu na to by pustaka i jego zaprawę nauczyć rozumu.
Wyfrunęłam z rodzinnego gniazdka i jako studentka postanowiłam zamieszkać na tzw. "pokoju". Studiuje i mieszkam za granicą, więc bardziej preferowałam towarzystwo rodaków (BŁĄD!!!!). Znalazłam ogłoszenie z tanim czynszem i polską ekipą studentów. Mieszkanie trzy pokoje, mieszkają tam dwie pary, czynsz 40 funtów tygodniowo. Dla studenta: raj.
Przejdę od razu do sedna. Z parą numer jeden nie miałam kłopotów, ale za to z parą numer dwa, czyli Kasią i Tomeczkiem. Zresztą para nr 1 też miała.
Całe mieszkanie podzielone tak by każdy miał przestrzeń. W kuchni sześć szafek i sześć szuflad. W lodówce trzy półki i tak samo zamrażarka. Taka sama sytuacja w łazience. Półki pary nr. 1 i moje zawsze były zapełnione ale Kasi i Tomeczka nigdy.
Łazienka:
Kosmetyki do makijażu używam sporadycznie, prawie nigdy. A jednak zauważyłam że ubywa ich baaardzo szybko, a Kasia ma baaardzo ostry makijaż a żadnych środków do niego nie posiada. Taka sama sytuacja z szamponem i żelem pod prysznic. Oni idą się myć tylko z ręcznikiem. Szlag mnie trafia bo co tydzień kupuje szampon 1l przez tych darmozjadów. Upomnienia nic nie dały więc wytoczyłam ciężkie działa. Skombinowałam od znajomego parę ciężko usuwalnych barwników i pododawałam ich to tego czego mogłam. Po kolejnej wizycie w toalecie Kasia wypada z wrzaskiem. Jej włosy są niebieskie, skóra zielona,na twarzy mieszanka pomarańczy z zielenią od toniku, którym chciała to zmyć. Wrzeszczy na mnie co ja narobiłam, jak ona teraz wygląda!
-Trzeba było cudzego nie tykać.
Poleciała do pokoju. Przez tydzień chodziła w takich kolorach.
Kuchnia
Znana śpiewka, jedzenie znika. Stwierdziłam że nie będę się bawić w pół środki. Wystarczy zapytać, ale jak mnie nie ma to powiedzieć mi po powrocie że się poczęstowało. I nie znikały śladowe ilości tego jedzenia tylko prawie wszystko. Parze nr 1 zresztą też. Stwierdziłam że układ pokarmowy rozsądzi sprawę. Zatrułam wszystko co się dało środkami na przeczyszczenie. Uprzedziłam parę nr 1 by nic mojego nie tykali. I winowajcy się znaleźli. Tak moi panie i panowie to Kasia i Tomeczek. Kiedy zaskarżyli się do właściciela odpowiedziałam że dodaję tego środka ponieważ mam problem z wydalaniem :D
Państwo po tym wyprowadzili się z domu. Ja też mam zamiar się wynieść, wolę zapłacić więcej niż marnować butelkę szamponu na to by pustaka i jego zaprawę nauczyć rozumu.
dom
Ocena:
284
(340)
Epizod o natrętnym wielbicielu z gatunku alkoholikus-taniochus.
Gdy w Polsce pracowałam dorywczo jako konserwatorka powierzchni płaskich w małym hoteliku, to zdarzało mi się wracać dość późno. Pracowałam na weekendy, bo w tygodniu do szkoły.
W tych czasach płaskie dość było ze mnie dziewczę, kształty przybyły z wiekiem.
No ale do rzeczy.
Pewnego zimowego wieczora stoję sobie na przystanku autobusowym i czekam na autobus. Koło przystanku przechodzi pan menel, widząc mnie zatrzymuje się. Serduszko mi pykać szybciej zaczęło, bo przystanek na tzw. zadupiu i żadnej żywej, i trzeźwej duszy. Pan menel zbliża się do mnie i zagaduje:
- A panience to tak straszno nie stać tak?
- Nie.
Tu ohyda paskudnie się oblizuje i kontynuuje:
- Bo ja chętnie panience towarzystwa dotrzymam. Tam krzaki niedaleko, to może się ogrzejemy?
I tu cap łapie mnie za ramię. Krzyczeć: do kogo? walczyć: nie umiem. Ale dowcip jest u mnie zmysłem dość rozwiniętym.
- Jasne, spoko, tylko się odleję.
Pan uśmiecha się, a ja odchodzę kawałek od niego, jakieś pięć kroków. Rozpinam rozporek, wyjmuje ukradkiem butelkę z piciem (taka jak np od Jupika) i "załatwiam się" jak facet. I do tego jeszcze tekst (jak najbardziej męskim głosem):
- Bo widzi pan w tych babskich rzeczach to naprawdę trudno ch*** upchnąć!
Pan menel oczy w słup i uciekł ile sił w nogach.
I jak to poczucie humoru może uratować człowiekowi skórę...
Gdy w Polsce pracowałam dorywczo jako konserwatorka powierzchni płaskich w małym hoteliku, to zdarzało mi się wracać dość późno. Pracowałam na weekendy, bo w tygodniu do szkoły.
W tych czasach płaskie dość było ze mnie dziewczę, kształty przybyły z wiekiem.
No ale do rzeczy.
Pewnego zimowego wieczora stoję sobie na przystanku autobusowym i czekam na autobus. Koło przystanku przechodzi pan menel, widząc mnie zatrzymuje się. Serduszko mi pykać szybciej zaczęło, bo przystanek na tzw. zadupiu i żadnej żywej, i trzeźwej duszy. Pan menel zbliża się do mnie i zagaduje:
- A panience to tak straszno nie stać tak?
- Nie.
Tu ohyda paskudnie się oblizuje i kontynuuje:
- Bo ja chętnie panience towarzystwa dotrzymam. Tam krzaki niedaleko, to może się ogrzejemy?
I tu cap łapie mnie za ramię. Krzyczeć: do kogo? walczyć: nie umiem. Ale dowcip jest u mnie zmysłem dość rozwiniętym.
- Jasne, spoko, tylko się odleję.
Pan uśmiecha się, a ja odchodzę kawałek od niego, jakieś pięć kroków. Rozpinam rozporek, wyjmuje ukradkiem butelkę z piciem (taka jak np od Jupika) i "załatwiam się" jak facet. I do tego jeszcze tekst (jak najbardziej męskim głosem):
- Bo widzi pan w tych babskich rzeczach to naprawdę trudno ch*** upchnąć!
Pan menel oczy w słup i uciekł ile sił w nogach.
I jak to poczucie humoru może uratować człowiekowi skórę...
przystanek
Ocena:
1960
(2032)
zarchiwizowany
Skomentuj
(16)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Karma is a bitch :)
Historia rozciąga się na przestrzeń 9 lat. Zaczyna się w podstawówce, w małej i uroczej wsi.
Każdy z nas miał w szkole lizusów, dzieci bogatych darczyńców i dzieci nauczycieli czy chociażby personelu szkolnego.
Ja też takich miałam.
Były to absolutne omnibusy we wszystkim. Najlepsze oceny i najlepsze nagrody za konkursy to właśnie oni. Ja przez domową biedę byłam zaliczana do szarych mas. Oceny miałam zaniżane jak większość szarej masy. Podstawówka minęła, czynnie brałam udział w konkursach typu Olimpus i uzyskałam nawet parę wyróżnień ale średnia nie podskoczyła nawet odrobinkę powyżej 4.70. Oczywiście nasze dzieci lepszego boga dostały wszystkie możliwe wyróżnienia (te prawdziwe i te wymyślone na poczekaniu).
Na ich nieszczęście gimnazjum we wsi obok zostało zamknięte (za mało uczniów) i wszyscy musieli się udać do gimnazjum "w wielkim mieście"*.
Tam nagle się okazała że nasze omnibusy wcale takie straszne bystre nie są. Ocenki poleciały w dół na łeb i szyję, żadnych nagród w konkursach. Wreszcie tacy jak ja zaczęli być doceniani. Pomimo wielu pielgrzymek do pana dyrektora i obiecankach, nasz pan dyrektor nie dał się ugiąć. Nie ma, uczyć się albo nici z kokosów.
I tak nasze złote dzieci albo nie zdawały z roku na rok, albo zdawały ale z wielkim trudem.
Pomimo grubiańskiego zachowania tych osób, które po prostu pominę jest mi ich szkoda. Winę za ten stan ponoszą rodzice, gdyby zamiast podlizywać się i wydawać często grubą kasę na "prezenciki" po prostu poświęcili więcej czasu swoim dzieciom. Nauczono mnie że nic za darmo się nie dostanie i trzeba na to niekiedy ciężko pracować, szkoda że tamtych osób też tego nie nauczono.
* nie jest to w rzeczywistość jakieś wielkie miasto, taka mała mieścinka, ale dla nas (dzieciaków) już była to metropolia.
Historia rozciąga się na przestrzeń 9 lat. Zaczyna się w podstawówce, w małej i uroczej wsi.
Każdy z nas miał w szkole lizusów, dzieci bogatych darczyńców i dzieci nauczycieli czy chociażby personelu szkolnego.
Ja też takich miałam.
Były to absolutne omnibusy we wszystkim. Najlepsze oceny i najlepsze nagrody za konkursy to właśnie oni. Ja przez domową biedę byłam zaliczana do szarych mas. Oceny miałam zaniżane jak większość szarej masy. Podstawówka minęła, czynnie brałam udział w konkursach typu Olimpus i uzyskałam nawet parę wyróżnień ale średnia nie podskoczyła nawet odrobinkę powyżej 4.70. Oczywiście nasze dzieci lepszego boga dostały wszystkie możliwe wyróżnienia (te prawdziwe i te wymyślone na poczekaniu).
Na ich nieszczęście gimnazjum we wsi obok zostało zamknięte (za mało uczniów) i wszyscy musieli się udać do gimnazjum "w wielkim mieście"*.
Tam nagle się okazała że nasze omnibusy wcale takie straszne bystre nie są. Ocenki poleciały w dół na łeb i szyję, żadnych nagród w konkursach. Wreszcie tacy jak ja zaczęli być doceniani. Pomimo wielu pielgrzymek do pana dyrektora i obiecankach, nasz pan dyrektor nie dał się ugiąć. Nie ma, uczyć się albo nici z kokosów.
I tak nasze złote dzieci albo nie zdawały z roku na rok, albo zdawały ale z wielkim trudem.
Pomimo grubiańskiego zachowania tych osób, które po prostu pominę jest mi ich szkoda. Winę za ten stan ponoszą rodzice, gdyby zamiast podlizywać się i wydawać często grubą kasę na "prezenciki" po prostu poświęcili więcej czasu swoim dzieciom. Nauczono mnie że nic za darmo się nie dostanie i trzeba na to niekiedy ciężko pracować, szkoda że tamtych osób też tego nie nauczono.
* nie jest to w rzeczywistość jakieś wielkie miasto, taka mała mieścinka, ale dla nas (dzieciaków) już była to metropolia.
Ośrodek prania mózgu i produkcji szarej masy.
Ocena:
121
(275)
1
« poprzednia 1 następna »