Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Elayne

Zamieszcza historie od: 5 listopada 2012 - 14:11
Ostatnio: 10 września 2016 - 16:39
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 754
  • Komentarzy: 6
  • Punktów za komentarze: 81
 

#57509

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niestety dopadła mnie choroba, jak się okazało później zapalenie oskrzeli.
Wstałam rano, ledwo żywa, ale cóż do pracy iść trzeba. W pracy byłam 1,5 godziny, zwolniono mnie do domu, ze względu na stan, więc od razu biegnę do lekarza. Zwolnienie na tydzień. Po tygodniu wizyta kontrolna, skończony antybiotyk, brak poprawy, nowe leki i kolejny tydzień zwolnienia.

Dzwonię do pracy, mówię o przedłużeniu zwolnienia i słyszę w słuchawce tylko tyle:
- Czy ty chcesz tu jeszcze pracować?
I zastanawiam się teraz czy po powrocie do pracy czeka mnie wypowiedzenie.

Do czego doszło, żeby pracownik bał się wyleczyć, nie myśląc o tym, czy go zwolnią za jedno L4?

gastronomia praca

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 637 (705)
zarchiwizowany

#42364

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Coś o naszej służbie zdrowia :)
Tak się składa, że uległam wypadkowi (złamanie otwarte dwóch kości podudzia lewego, stabilizacja gwoździem śródszpikowym i takie tam), przez co po hospitalizacji czeka mnie długie zwolnienie lekarskie. No i tu się pojawił problem. L4 zostało wystawione mi tylko na 1,5 miesiąca, po kolejne mam się zgłosić. No to, tak jak dostałam na skierowaniu informację udaję się do ortopedy. Dzwonię w jedno miejsce, drugie no i najwcześniej wizyta za 3 miesiące - myślę - super, już zaczęły się schody. Jakimś cudem ortopeda po dwóch tygodniach wziął mnie poza kolejką na zdjęcie szwów - ale tylko na to, nogę obejrzy mi za 3 miesiące - chyba, że zapłacę, to za dwie godziny... cóż, nie po to płacę składki, żeby chodzić prywatnie do lekarza. Pytam się co dalej - mówi, że na koniec zwolnienia mam jechać do szpitala, w którym mnie operowano, tam mi wystawią L4 kolejne i nogę obejrzą, ba! nawet powiedział, że rtg pstrykną i na rehabilitację wyślą.
Zadowolona załatwiłam sobie transport na ten dzień, bo chodzić jeszcze za bardzo nie mogę, ale coś mnie tknęło i zadzwoniłam do szpitala. Dowiedziałam się, że... oczywiście mnie nie przyjmą, ja już ich nie interesuje a zwolnienie mam sobie u lekarza rodzinnego załatwić, bo przecież to moja sprawa. Z rehabilitacją i jakąkolwiek kontrolą się pożegnałam. Radź sobie sama.
Jako, że po wypadku zmieniłam miejsce zamieszkania nie byłam przypisana jeszcze do lekarza rodzinnego. Zatem telefon w dłoń i dzwonię po klinikach. Nie uwierzycie, czego się dowiedziałam! Mianowicie do lekarza pierwszego kontaktu terminu są za 1,5 miesiąca! Jakim cudem - nie wiem.
Jedna rozmowa mnie rozłożyła: [P - pani z przychodni], [J] - ja:

[J] - Witam serdecznie, nazywam się Elayne i zwracam się z taka prośbą (tu szybko chciałam naświetlić co się stało, więc musiałam nawiązać do tego co mi jest)
[P] - Słucham? Co mi tu Pani opowiada o jakimś złamaniu, co ja lekarz jestem? Ja tylko pielęgniarką w przychodni jestem!
[J] - Przepraszam...
[P] - Czego Pani chce?
[J] - Do lekarza rodzinnego...

W sumie i tak nic z tej rozmowy nie wyszło.
Po wielu trudach i telefonach do znajomych znalazłam lekarza, który mnie przyjmie jutro z rana, tylko żebym miała ze sobą dowód i ubezpieczenie. Zwolnienie dostałam, nawet zaczęłam chodzić na rehabilitację, bo wcale takie trudne do załatwienia to się nie okazało. Noga się goi, oby jak najszybciej.

Dalej nie rozumiem jednego. Po co co miesiąc płacę ubezpieczenie zdrowotne, skoro, jeżeli muszę skorzystać z pomocy lekarskiej i tak jej nie otrzymam? Terminy u specjalistów (i nie tylko) odległe, a uraz musi być leczony od razu. Jak nie zapłacisz do ręki, to nic nie dostaniesz... I radź sobie człowieku sam...

służba_zdrowia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 49 (117)

1